Nie, nie przesadzam. Proziakownia jest wymieniana w pierwszej czwórce atrakcji Sanoka. Trzy pozostałe to już atrakcje typowo turystyczne.
Ale do rzeczy. Kiedy jeździli truckiem pod nazwą Bieszczadzka Ambusada jadałem u nich co tydzień. Później skupili się już całkowicie na lokalu, który otworzyli na sanockim Rynku. I bardzo, bardzo mi brakowało ich pysznych proziaków. Kiedy więc okazało się, że w tym roku uda mi się być na zlocie w Sanoku, pierwsze swoje kroki skierowałem właśnie do Proziakowni.
Zdążyłem w piątek załapać się po raz ostatni na dłuższy czas na swojego ukochanego Ruskiego. Czyli proziaka z nadzieniem jak do pierogów ruskich. Mocno doprawionego i lekko pikantnego. Smak podkręca dobra śmietana. To był ich przebój na zlotach, obecnie wprowadzili nowe menu i Ruski niestety nie znalazł tam miejsca. Mam nadzieję jednak, że wróci do menu, bo to prawdziwa petarda smakowa.



Przy okazji oczywiście cała proziakowa rodzinka pojawiła się na zlocie. A w sobotę zaczęło obowiązywać nowe menu, więc nie mogłem nie skorzystać.


Na pierwszy strzał, a dokładnie na śniadanie, wpadł Słodziak, czyli proziak z kremowym twarożkiem, miodem i truskawkami (ale można wybrać inne owoce), oraz Kiełba z kiełbasą z jelenia, serem wędzonym i czosnkiem niedźwiedzim oraz kiszonym ogórkiem. Słodziak zgodnie z nazwą słodki i przepyszny. Kiełba z kolei jest bardzo wyrazista i trzeba przyznać, że jest to smak, który chętnie widziałbym w stałym menu.





W okolicach obiadu wjechały kolejne dwa proziaki – pierwszy to Kurczak, gdzie główne role grają soczyste kawałki kurczaka w miodzie i czosnku niedźwiedzim, a przełamują ten smak słodka gruszka i rukola. Całość dodatkowo nawilża autorski sos czosnkowy.


Drugi to Bundzo Dobry. Ultra prosta kompozycja bieszczadzkiego owczego bundzu i pesto z czosnku niedźwiedziego. Jak dla mnie mistrzostwo świata – przepyszny, gorący i chrupiący proziak oraz doskonały ser i mocne w smaku pesto. Naprawdę niczego więcej mi do szczęścia nie trzeba.


Na Ale Bryndzę się nie załapałem. Miał to być mój niedzielny wybór na śniadanie, ale niestety bryndza miała dojechać dopiero w połowie tygodnia. Nie poddałem się jednak i wybrałem proziaka, którego uwielbiam, a który został w menu – Pstrąg. Kapitalny twaróg z czosnkiem niedźwiedzim idealnie komponował się z kawałkami wędzonego pstraga. Kolejna prosta i przesmaczna kompozycja.





Podsumowując: nie wyobrażam sobie wizyty w Sanoku bez odwiedzenia Proziakowni. Ich proziaki to coś, czego absolutnie trzeba spróbować. Tylko ostrzegam – one uzależniają. Nie mogę się doczekać wrześniowego zlotu w Sanoku i kolejnej wizyty u Oli i Pawła. Już tęsknię.
Proziakownia – Rynek 22, Sanok
Facebook – https://www.facebook.com/proziakownia/