Przewodnik po azjatyckim jedzeniu w Kielcach. Część 4 - Street Food Polska
close

Przewodnik po azjatyckim jedzeniu w Kielcach. Część 4

0udostępnień

Poprzednie części TUTAJ.

Uwielbiam kuchnię azjatycką. Mógłbym żywić się nią codziennie, pod warunkiem, że spełnia pewne założenia. Czyli jest autentyczna, pełna ziół i smaków Azji, a nie robiona pod polskiego klienta. Niestety, kielecki rynek gastronomiczny w większości oferuje właśnie kuchnię zwaną „polviet”. I cóż, że mamy Sushiyę, gdzie zjemy pyszny, prawdziwy ramen (recenzja poniżej), że mamy kilka suszarni, które oferują dobre dania kuchni azjatyckiej, skoro i tak większość ludzi wybierze „kule z żelem”?  Zakładam (może naiwnie), że właściciele/kucharze azjatyckiego pochodzenia z radością gotowaliby potrawy oryginalne, ale psuty latami rynek rządzi się swoimi prawami. Powoli, powoli się to zmienia, coraz więcej osób skłonnych jest zapłacić więcej za produkt wysokiej jakości, niemniej w Kielcach ciągle jeszcze odrabiamy lata, kiedy żaden lokal nie miał szans przetrwać, jeśli w menu nie miał shoarmy i to na kilogramy. Miało być tanio i dużo, a smak schodził na dalszy plan.

Nie myślcie broń Boże, że nagle snobuję się na jakiegoś hipstera, co to zupę pałeczkami zjada, a do kawy wybiera najdroższe mleko z migdałów. Są dni, kiedy mój organizm domaga się wręcz smaku, jaki pamięta sprzed lat. I wtedy idę na kebab, czasami wybieram fast fodowego burgera, a czasami zaspokajam to ssanie wizytą w popularnym „chińczyku”. I chociaż wolałbym, by w Kielcach przeważały miejsca pokroju warszawskiego Viet Street Food czy Momo Smak, lokale tej klasy co Sushiya czy nieistniejąca już Hanaya, to odwiedzam także miejsca takie jak Bar Elefant, gdzie jedzenie smakuje jak na początku lat 90-ych.

Po tym pewnie przydługim wstępie zapraszam Was na wizytę w kilku nieopisanych jeszcze na blogu miejscach z azjatycką kuchnią.

Xpress Akasaka w kieleckiej Galerii Echo to miejsce, które łączy w sobie restaurację azjatycką i bufet samoobsługowy z daniami azjatyckimi. Możemy zamawiać konkretne dania z karty albo wybrać jedzenie w formule „all you can eat” w trzech wersjach: mały talerz – 10 zł, średni – 20 zł (obie wersje bez możliwości dokładki), 30 zł – duży talerz i nieograniczona ilośc dokładek.

W formule „jesz ile chcesz za 30 zł” sprobowałem przy pierwszym podejściu ryżu z warzywami, kurczaka w sosie słodko – kwaśnym, kurczaka w panierce, kiszonej cukinii oraz kilku rolek sushi. Kurczak w obu wypadkach był smaczny, bardzo fajnie smakowała kiszona cukinia, ryż ugotowany był na sypko, sushi świeże.

Drugie podejście było bardziej na słodko – słono. Bardzo dobre były rzeczy w tempurze: omlet, sushi i  warzywa, które okazały się chrupiące i soczyste. Ciekawym doświadczeniem były małe pączki i owoce w tempurze (np. banan – miękki miąższ zamknięty w chrupiącej panierce). Dobrze wypadło także kimchi, chociaż mam wrażenie, że fermentowało dosyć krótko.

Z karty na start zamówiłem ebi tempura (18 zł), czyli krewetki w tempurze. Sześć sztuk dość dużych krewetek w delikatnej, chrupiącej panierce podanych ze słodkim sosem chili i surówką azjatycką ze świeżych warzyw. Dobry, delikatny starter przygotowujący żołądek do dalszej konsumpcji.

Zup do wyboru mamy kilka. Zdecydowałem się na Ramen Shin (10 zł). Z pełną świadomością, nie oczekując za tę cenę ramenu na poziomie Sushiya. Wywar drobiowy jest smaczny, dość wyrazisty, ale nie ma tego koleganeowego, esencjonalnego smaku. Ilość dodatków także nie powala. Jednak, jak pisałem wcześniej, danie to kosztuje 10 zł, a więc niemal cztery razy mniej niż ramen serwowany w Sushiya. Jako zupa azjatycka sprawdzi się dobrze, na ramen jednak wolę iść do Sushiya.

Na koniec Bulgogi Yaki Ramen (12 zł), czyli wołowina w słodkawym sosie z woka na sposób koreański podana z makaronem ramen. Danie przyjemne w smaku, makaron sprężysty, sporo chrupiących, krótko smażonych warzyw. Porcja solidna i zjadłem z przyjemnością.

Dla zamawiających lunche na wynos dostępne są także zestawy bento, czyli pakowane w pudełka zestawy sushi plus zupa/drugie/napój/sałatka.

Podsumowując: Xpress Akasaka to miejsce, gdzie można zjeść smaczną azjatycką kuchnię za niewygórowaną cenę. Znajdą coś dla siebie zarówno wegetarianie, jak i mięsożercy. Wybór dań z bufetu samoobsługowego jest naprawdę duży i różnorodny. Jeśli traficie tam w momencie, kiedy bemary są akurat uzupełniane, to będziecie zadowoleni. Dania z karty także warte są uwagi. Krótko mówiąc – smacznie, niedrogo, choć na pewno nie jest to najwyższa półka. Ale za te pieniądze jak najbardziej warto się skusić. Moim zdaniem jedzenie lepsze niż w większości azjatyckich barów w naszym mieście.

Xpress Akasaka mieści się w Galerii Echo na poziomie +1.

Bar Saigon odwiedziłem, kiedy wybieraliśmy lampy do domu. Mieści się bowiem w budynku Merkury Market na ulicy Zagnańskiej. Nie wiem, czy ma coś wspólnego z Barem Saigon w Galerii Echo i na ulicy Nowy Świat, ale przez nazwę zakładam, że tak. Menu wyjątkowo krótkie jak na tego typu lokal, zapewne przez szczupłość miejsca.

Zacząłem od zupy i sajgonek. Zupa rosołowa z wołowiną (5.50 zł) okazała się całkiem smaczna. Zgodnie z nazwą – rosół, nawet dość intensywny w smaku, kawałki wołowiny, makaron ryżowy, szczypior. Porcja sycąca i gorąca jak piekło. Więc idealnie. Tutaj mała przestroga – przy pytaniu czy ma być łagodna czy ostra, odpowiedziałem, że ostra. Jeśli Wasze kubki smakowe nie są gotowe na jedzenie żyletek, to weźcie łagodną i samodzielnie doprawcie zupę przy pomocy stojącej na stołach pasty chili. Ja dostałem taką porcję chili, że po zamieszaniu zupa zrobiła się czerwona, a ja w połowie miski mogłem wyżymać ubranie ;)

Sajgonki (7.50 zł z surówką, 10 zł z ryżem i surówką). Usmażone dobrze, nie tłuste a chrupiące, nadzienie klasyczne – mięso plus warzywa. Jadałem lepsze, jadałem gorsze – te były do bólu przewidywalne i nie zapadły mi w pamięć.

Patrząc na menu moją uwagę zwróciła jedna rzecz. Po czym wiadomo, że lokal ukierunkowany jest na polskiego klienta? Po tym, że do dania głównego można zamiast ryżu zamówić frytki. No kaman, gdzie indziej na świecie dostaniecie np. wieprzowinę z sosem słodko-kwaśnym i frytkami?

Kurczak w cieście kokos (12.50 zł) z ryżem i sosem do wyboru. Sam kurczak zjadliwy, ciasto chrupiące, ale polanie całości sosem było błędem. Sos słodko-kwaśny był po prostu mdły. Wieczorem nie potrafiłem już w pamięci doszukać się jakiegoś wyrazistego punktu tego dania. Chyba, jak w przypadku zupy, lepiej zamówić je bez sosu i samemu doprawiać. Albo wybrać inny sos i poprosić, by polano nim tylko ryż. Bo panierka pod sosem momentalnie zmiękła, a smak kurczaka stał się niemal niewyczuwalny.

Wołowina po tajsku (14.50 zł). Na pewno jest to danie sycące. Na pewno było w tym sporo warzyw. I w sumie nie bardzo wiem, co jeszcze można o tym daniu napisać. Chyba nic i na tym zakończę.

Podsumowując: jeśli chcecie sprawdzić osobiście, co to znaczy kuchnia polviet, to jest to miejsce idealne. Zupa była naprawdę dobra, zaryzykuję stwierdzenie, że w przeciwieństwie do większości tego typu lokali w Kielcach, ten rosół naprawdę miał smak. Sajgonki jak sajgonki – nic nie stracicie nie zamawiając ich, ale też i niewiele zyskacie, jeśli zamówicie. Kurczak bez sosu byłby zjadliwy. Wołowina zdecydowanie na nie.

Bar Saigon – Zagnańska 69, budynek Merkury Market 

Miejsce, które funkcjonuje od kilku lat na kieleckich Herbach i śmiało łączy w menu dania kuchni polskiej i azjatyckiej. Bar Pod Filarami. Pierwszy raz usłyszałem o nim chyba rok temu. Kolega wysyłał mnie tam na świetne schabowe. Kiedy już byłem gotów to okazało się, że mają tam remont. W końcu udało mi się dotrzeć. Lokal malutki, ledwie 4 stoliki. Menu ma 28 pozycji i, jak pisałem na wstępie, wybierać możemy między kuchnią polską a azjatycką.

Sajgonki (8.50 zł). Sajgonki dla Polaka :) Bo po pierwsze bardzo dobre surówki, ale nie te znane z barów azjatyckich, tylko bardziej pasujące do schabowego, a po drugie nadzienie smakujące jak to, które używa się do pierogów (swoją drogą polecam tam domowe pierogi – duże i smaczne). Sajgonki usmażone idealnie, chrupiące i bez tłuszczu w cieście ryżowym:

Kurczak w cieście, ryż, surówki (12 zł porcja mała, 15 zł porcja duża). Jeśli chodzi o kurczaka to mięso było soczyste, panierka chrupiąca i nie nasiąknięta tłuszczem. Surówki bardzo smaczne. Jednak ryż polany został bezpłciowym sosem, który zdecydowanie obniżał przyjemność jedzenia. Ani kwaśny, ani słodki, ani pikantny – nijaki po prostu.

Polędwica na chrupko, ryż, surówki (mała porcja 14 zł, duża 17 zł). Sytuacja analogiczna z kurczakiem w cieście. Chrupiąca panierka, soczyste mięso, dobre surówki i tragedia jeśli chodzi o ryż z sosem.

Podsumowując: wbrew pozorom nie odradzam Wam tego miejsca. Co więc mnie przekonało? Jest czysto, do syta, tanio i bardzo miła obsługa, która przynosi nam jedzenie do stolika. Jadłem tam jeszcze pierogi, placek po węgiersku i widziałem przy stoliku obok schabowe z ziemniakami, które wyglądały i pachniały naprawdę świetnie. Dania kuchni polskiej mi smakowały, więc jeśli będziecie chcieli zjeść domowy obiad w dobrej cenie to warto tam wpaść. A polviet zamawiajcie z ryżem bez sosu. Dania kuchni polskiej opiszę w osobnej recenzji, poświęconej tanim lunchom.

Bar Pod Filarami – ul. 1 Maja 115 (vis-a-vis Biedronki)

Na koniec prawdziwa perełka. Chef Mikael Kostrzewa przygotowywał się do otwarcia Sushiya ponad rok. Znając jego dokonania (m.in. wspólni znajomi sushi masterzy w Krakowie i degustacje na Blogotoku), wiedziałem, że poziom będzie wysoki. Jednak miałem nieco obaw, bo po pierwsze miejsce nie jest zbyt szczęśliwe dla restauracji, a po drugie jakość musi kosztować. Sushiya to lokal z sushi, ale także z daniami kuchni azjatyckiej, ze wskazaniem na Japonię i Koreę. Jeśli lubicie sushi to polecam Wam opcję „omakase”. Do wyboru macie kilka wariantów cenowych, a polega to w skrócie na tym, że do momentu podania nie wiecie za co płacicie :) Sushi master bowiem na podstawie rozmowy z Wami sam wybiera, co Wam poda. My wybraliśmy opcję najdroższą (Moriawase – 111 zł), i dostaliśmy to:

Oprócz 4 sashimi (tym razem był to marynowany, surowy łosoś) otrzymaliśmy 6 różnych nigiri (m.in. z polędwicą z tuńczyka, z gotowaną krewetką czy opiekanym okoniem morskim), 6 hosomaków z białą rybą i sosem truflowym z atramentem kałamarnic oraz 8 uromaków z węgorzem. Absolutne mistrzostwo świata!

Jeśli natomiast chcecie zjeść coś innego, to wybór jest spory. Zacznijcie od przystawek. Kapitalny jest tatar z tuńczyka na ostro (29 zł), o ciekawej, zróżnicowanej fakturze i mocnym smaku. Dla mnie bomba!

Bardzo dobry jest także tatar z opiekanego kalmara (19 zł) z marynowanymi liśćmi wasabi – wyrazisty smak kalmara przełamany został rześkim, pikantnym smakiem wasabi.

Koniecznie spróbujcie też bechu kimchi, czyli sfermentowanej pekińskiej kapusty obficie natartej papryką Gojugaru (9 zł). Jest to bez wątpienia najostrzejsze kimchi, jakie w Kielcach jadłem.

Z dań głównych polecić mogę Jeyuk-bokkeum, czyli wieprzowiny stir -fry na ostro w stylu koreańskim (29 zł), podawana z ryżem doskonale smakuje i jest naprawdę pikantna.

Coś na słodko? Żaden problem :) Fajny jest tamago yaki, czyli słodki, bardzo soczysty omlet.Znaleźć go można m.in. w deserowym nigiri i zdecydowanie warto spróbować.

Ciasteczko mochi (12 zł) z nadzieniem z czarnej fasoli azuki to zaskakujący deser: konsystencja twardożelowo – krochmalowa z bardzo ciekawym, wytrawnym środkiem.

Koreańskie lody z zielonej herbaty (12 zł) w smaku przypominają nieco bawarkę. Wytrawne, kremowe i orzeźwiające.

No i na sam koniec najważniejsze. RAMEN. Tak, prawdziwy, solidny ramen w Kielcach! Chef Mikael co jakiś czas zmienia receptury i możecie trafić na nowy ramen, ja miałem okazję zjeść dwa.

Miso ramen (36 zł), lekko pikantny, esencjonalny wywar, do którego oprócz pasty miso użyto m.in. 40 kurczaków i ponad 2000 pancerzyków z krewetek:

Drugim był mocniejszy, wywodzący się z prefektury Fukuoka na wyspie Kyushu Tonkotsu ramen. Ten wywar jest bardzo kolagenowy, gęsty i tłusty za sprawą głównego składnika – gotowanych 28 godzin kości wieprzowych. Cena 36 zł jest adekwatna do jakości i nakładu pracy włożonej w przygotowanie ramenu.

Porcje są ogromne, sycące, a smak wywaru długo pozostaje na ustach i podniebieniu. Z czystym sumieniem mogę Wam powiedzieć – to jest ramen jakich mało! I mamy go w Kielcach! A przyjeżdżają go zjeść nawet z innych miast. Poczytajcie co napisała o nim Pyza: https://pyzamadeinpoland.pl/2017/12/ramen-w-sushiya/

Podsumowując: Sushiya to wg mnie najlepsze w Kielcach miejsce na azjatyckie jedzenie. Jeśli chcecie spróbować, jak smakuje prawdziwy ramen – walcie tam jak w dym. Nie zawiedzie Was także sushi i inne dania. To lokal, o jakim przez lata marzyłem, by wreszcie w Kielcach powstał. Korzystajcie więc, bo warto!

Sushiya – ul. Św. Leonarda 1 lok. G 25-311 Kielce

Facebook: https://www.facebook.com/SushiyaKielce/

Cyrk na kółkach – doskonałe kanapki z mięsem

Podsumowanie roku 2017

Dodaj komentarz