W zeszły piątek miałem okazję być uczestnikiem wyśmienitej kolacji w warszawskim Pho 14. Całe przedsięwzięcie miało być zaledwie małym towarzyskim spotkaniem, które zaproponował Marcin znany ze swojego zamiłowania do kuchni azjatyckiej, przerodziło się natomiast w kolację około 10 osób, suto zakrapianą alkoholem.
Rzecz działa się się w Pho 14, małym barze z kuchnią wietnamską znajdującym się na ulicy Noakowskiego 14, nieopodal Placu Politechniki. Od połowy września właścicielka wprowadziła tam w weekendy menu degustacyjne, które kilka osób zachwala na portalach społecznościowych. Postanowiliśmy sprawdzić jak to jest faktycznie z tą kuchnią a po drodze dołączyli do nas znajomi oraz znajomi znajomych. Finalnie w piątkowy wieczór zebraliśmy się na Noakowskiego w dużej grupie i zaczęliśmy zamawiać.
Tak wyglądała prowizoryczna karta, przygotowana na ten wieczór. Zamawiający wpisywał swoje imię na górze i zaznaczał pozycje, które chciał spróbować. Każda mała porcja kosztowała 6 złotych. Po kilku chwilach od przekazania karty kelnerom na stół zaczęły wjeżdżać dania. Na dobrą sprawę zamówiliśmy i spróbowaliśmy większość pozycji jednakże ja ograniczę się do opisania tych, które najbardziej zdobyły moje serce.
Smażone sajgonki i wontony:
Wołowina z wietnamskim fenkułem:
Wietnamska wódka, którą zostaliśmy poczęstowani przez właścicielkę:
Sajgonka wiosenna z sosem orzechowym:
Dla mnie hitem wieczoru było tofu. Produkt niesamowity, dający przygotować się na tak wiele sposobów w tym wydaniu był panierowany i smażony na głębokim tłuszczu. Wnętrze najtrafniej można porównać do ptasiego mleczka, czyli delikatnej pianki. W dodatku zagadkowego sosu, naprawdę robiło robotę. Ja zatwardziały mięsożerca, mógłbym jeść tak przygotowane tofu na każdy posiłek, poczynając od śniadania poprzez obiad i kolację.
Gwoździem programu były kacze embriony, produkt na tyle niespotykany, że pierwszy raz widziałem go w Polsce. Według właścicielki całkiem łatwo go dostać na jednej z warszawskich hal targowych.
Wszyscy pytają o smak, konsystencje, zapach. Na dobrą sprawę smakowało jak delikatna jajeczna wątróbka o lekko twardej konsystencji. Zapach też można określić jako wątrobiany. Nie było to ani niesmaczne ani smaczne, ot coś co warto spróbować dla samej świadomości poznania.
Z całego serca dziękuje właścicielce Diep za ugoszczenie nas w tak wspaniały sposób. Za opowieści o kuchni Wietnamskiej i historii swojej rodziny. Marcinowi za to, że zabrał nas w tak świetne miejsce i opowiadał o szczegółach i smakach barów azjatyckich w Warszawie. Jestem przekonany, że to nie ostatnie nasze spotkanie ! Wszystkim czytelnikom polecam rezerwować czas w weekend i pójść spróbować smaków z Pho 14.
Mateusz Suchecki.
PHO14 Stanisława Noakowskiego 14, Warszawa na wprost Politechniki
Więcej zdjęć znajdziecie u Marcina (https://www.facebook.com/slodkokwasna.k.peel/media_set?set=a.760440434014027&type=1)