Kiedy zobaczyłem w internecie fotki z warsztatów dla blogerów w kuchni sieci hoteli Ibis, kiedy przeczytałem ten artykuł, wiedziałem, że muszę ich spróbować. Burgerów w Ibis Kitchen. Niby po Burger Contest Kielce miałem lekki przesyt mięsem w bułce, ale podświadomie ciągle czułem, że burgera to bym jednak zjadł. Tym bardziej, że Jakub z tymrazem.pl bardzo je chwalił i twierdził, że warto. W Kielcach hotel Ibis i mieszcząca się w nim Ibis Kitchen zlokalizowane są w budynku na rogu ulic IX Wieków Kielc i Warszawskiej, na wprost dawnej bożnicy żydowskiej.
W środku lokal prezentuje sie bardzo dobrze. Kolorowe i jednocześnie nie krzykliwe wnętrze, stoliki dopasowane na niemal każdą okazję – od niewielkiej imprezy rodzinnej po biznesowy lunch.
Karta menu jest prosta i dość krótka, mieści się na jednej stronie, co uważam za zaletę, bo bardzo ułatwia wybór. Ponieważ w necie nie mogłem nigdzie znaleźć pełnego menu Ibis Kitchen, zrobiłem kilka zdjęć, żeby Wam było łatwiej ;)
i po krótkim zastanowieniu zamawiamy: i-Stefcio oraz i-Hawaii. UWAGA! ceny wypisane w menu i na tablicy dotyczą SAMYCH burgerów. Frytki (120 g – 4 zł) albo napój (od 7 zł za gazowany do 12 zł za lemoniadę) należy domówić osobno! Na naszym fan page, po wrzuceniu zdjęć, ktoś napisał, ze to drogo. Fakt, burgery w Ibis Kitchen do tanich nie należą, szczególnie w Kielcach, gdzie cena dobrego burgera sporadycznie przekracza 20 zł. Jednak należy wziąć pod uwagę, że restauracje hotelowe to nieco inny standard niż typowy burger bar lub food truck.
Na burgery musimy zaczekać około 15 minut. Po tym czasie zestawy lądują na stoliku. Frytki podane w blaszanym wiadereczku, same burgery na drewnianych deskach. Obok dostajemy sztućce. Nigdy nie byłem zwolennikiem jedzenia burgerów za pomocą noża i widelca, ale tutaj się przydały. Nie, nie dlatego, ze niewygodnie się jadło – wręcz przeciwnie. Osoba, która ma pewną wprawę w jedzeniu burgerów nie będzie musiała po nie sięgać. Bułka doskonale trzyma całość i po lekkim zgnieceniu kanapkę bez problemu zjemy przy użyciu rąk. Użyłem noża, żeby przekroić burgery na pół, zarówno po to, żeby się wymienić, jak i po to, żeby Wam pokazać jak wyglądają w środku. A więc kilka zdjęć:
i jemy.
i-Hawaii:
Obok 200 g wołowiny (w tym 25% angusa), głównym składnikiem tego burgera jest ananas. Do tego pikle, warzywa i sos. Plus dwa sosy, które dostajemy osobno: ketchup i w tym wypadku 1000 wysp. Burger jest bardzo smaczny, delikatnie słodkawy przez ananasa i pomidora, bardzo soczysty. Poprosiliśmy o wysmażenie mięsa bliżej raw niż medium i takie też dostaliśmy:
i-Hawaii bardzo mi smakował, ale osobiście dodałbym do niego albo ostrzejszy sos, albo ostrą papryczkę, żeby złamać słodycz ananasa. Jeśli jednak nie przepadacie za ostrością, to będziecie zadowoleni.
i-Stefcio to najdroższy burger w ofercie Ibis Kitchen. Najdroższy, ale też najbardziej napakowany. Oprócz 200 g soczystej wołowiny i pikli znajdziemy w nim podwójne porcje cheddara i bekonu.
Wyglądał dobrze, ale dopiero po przekrojeniu ujawnił swoje piękno. Jeśli nie przejmujesz się kaloriami – patrz. Jeśli dbasz o linię – omiń ten fragment:
Idealnie wysmażony, napakowany dobrym serem, porządna porcja soczystego bekonu – czego chcieć więcej? Do tego burgera oprócz ketchupu dostajemy sos barbeque. Smaczny, przypominał mi bardzo w smaku ten produkowany pod nazwą Mississippi BBQ Sauce. Kanapka jest BARDZO nasycająca, w zestawie z frytkami i napojem powinna wystarczyć jako obiad.
Ibisowe burgery przypominały mi te, które jadłem w USA – burgera z Kuma’s Corner w Chicago czy Bacon Portabella Melt on Brioche w Wendy’s. A to za sprawą bułki. O ile jednak w Chicago podano mi zimną, nie grillowana bułkę preclową, o tyle tutaj bułka była zgrilowana (jak w Wendy’s), a dodatkowo wierzch posmarowano klarowanym masłem (jak w Steak’N’Shake), dzięki czemu nie była sucha. Normalnie za takimi bułkami nie przepadam, ale muszę przyznać, że ta ibisowska jest bardzo smaczna. Poza tym świetnie do samego końca trzyma wszystkie składniki, nie przemięka, nie rozpada się, a dzięki klarowanemu masłu nie jest także sucha, co często zniechęca mnie do zamawiania burgerów w brioszkach.
Przy wyjściu podpytałem o nią w kuchni. Ponieważ Ibis Kitchen jest siecią, to bułki zamawiane są w jednym miejscu, ale do każdego z hoteli dojeżdżają podmrożone. Dopiero przy zamówieniu trafiają do pieca i na grill.
Frytki to typowe french fries z mrożonki, ale bardzo dobrze usmażone, nawet po wystygnięciu smakowały dobrze i nie ma się do czego przyczepić.
Podsumowując: zestaw naprawdę nasyca. Miałem zamiar spróbować jeszcze ciabatty, ale mimo iż przed wyjściem nic nie jadłem, nie miałem już miejsca w żołądku. Zdecydowanie warto tych burgerów spróbować. Oba nam bardzo smakowały, oba nasyciły solidnie. Ja na pewno z oferty Ibis Kitchen jeszcze nie raz skorzystam, bardzo kuszą mnie ciabatty i mam chęć na burgera na ostro (i-Chili). Osobno chciałem pochwalić obsługę, która jest nie tylko pomocna, ale i doskonale zorientowana w menu, poza tym nie narzuca się i można spokojnie zjeść bez przerywania co 5 minut na odpowiedź czy smakuje. No i teraz już wiecie drogie Panie, dlaczego robiłem tyle zdjęć ;)
P.S. Na stronie Accor Hotels znalazłem informację, że jeśli nocujecie w hotelach sieci Accor, to zamówienie burgerów daje Wam punkty w programie lojalnościowym tej sieci. Wrzucam link, może komuś się przyda: http://www.accorhotels.com/pl/leclub/hotels-offers/promotion-38877-promotion.shtml
P.P.S. Burgery można też zamawiać na wynos.
Ibis Kitchen w hotelach IBIS.