Jakiś czas temu doszły mnie słuchy, że Mariusz, znany mi z food trucka Azja w Bule (a w wcześniej Przystanek Ogień i Dym), otwiera nowy lokal. Postanowiłem pojechać do Tychów i osobiście sprawdzić co ma do zaoferowania. Lokal Street Food House znajdziecie w ciągu pawilonów na ulicy Jana Pawła II w Tychach. Wzrok przyciąga duże, kolorowe zdjęcie na witrynie i banner:
Lokal jest w trakcie remontu, już naprawdę niewiele brakuje do pełnego otwarcia. Na razie jednak jedzenie zamawiać można na dowóz. Na szczęście nie musieliśmy jeść w samochodzie, pozwolono nam zająć jedyny gotowy stolik. No to jedzmy.
Najpierw placek ziemniaczany z gulaszem (18 zł). Świeżo tarte na małych oczkach ziemniaki zamieniły się w duży, chrupiący placek przełożony kawałkami soczystego mięsa i sosu, a obok znajdziemy prostą, ale smaczną sałatkę.
Pozycja zdecydowanie warta zamówienia, sycąca i pyszna.
Następnie wjechały burgery. Ceny jakie podaję dotyczą samych bugsów, gdybyście chcieli wziąć zestaw z frytkami, napojem i coleslawem, musicie doliczyć 8 zł.
Cheese & Bacon (21 zł). Klasyczna, sezamowa bułka, a w niej 180 g wołowiny, sałata, cheddar, pikle, grillowany wiejski boczek, pomidor, czerwona cebula i sos.
Bardzo smaczna pozycja, miłośnicy burgerowej klasyki będą usatysfakcjonowani.
Spice Burger (24 zł). Nie ma tu bekonu, ale skład uzupełniają papryczki jalapenos, papryka chili i salsa chili. Jest bardzo smacznie, soczyście i przyjemnie pikantnie. Jeżeli szukacie mocnych doznań, to dostępny jest autorski sos na bazie papryczki naga jolokia.
Onion Burger (23 zł). Wołowina, ser, grillowany wiejski boczek, sos, czerwona cebula, pikle i krążki cebulowe. Jest wyraziście i naprawdę pysznie. Konstrukcja wygląda ładnie i syci na długo.
Pora na pizzę. Wybierać można spośród 12 kompozycji, każda ma 40 cm, oprócz pizzy dla dzieci, która jest wielkości 20 cm. Zdecydowałem się na Pancettę (34 zł). Na placku znajdziemy sos pomidorowy, włoski boczek, salami, szynkę cotto i czerwoną cebulę.
Zanim zaczniecie się zastanawiać, czemu ciasto jest takie blade i mało wyrośnięte słowo wyjaśnienia. Ta pizza to właściwie podpłomyk. Mnie najbardziej przypomina placki od Flammastra. Ultra cieniusieńkie, bardzo chrupiące, leciutkie. Kolega Kotwica kazał napisać, że przepyszne, więc piszę i potwierdzam. Składniki zagrały tutaj świetnie, swoją soczystością kontrowały chrupkość placka. Jeżeli lubicie ciasto typu flambee, to również Wam posmakuje.
Na koniec makaron. Kolorowe, ugotowane idealnie al dente tagliatelle z kurczakiem w sosie śmietanowym, szpinakiem, parmezanem i suszonymi pomidorami (20 zł). Porcja ogromna i bardzo sycąca. Zajadałem z apetytem i nawet suszone pomidory (które zwykle pracowicie wyławiam i odkładam z boku) mi tutaj nie przeszkadzały.
Podsumowując: wizyta w Street Food House dała mi dużo radości z jedzenia. Taki street food lubię, taki polecam. Trzymam kciuki, żeby lokal jak najszybciej się otworzył, bo jednak jedzenie burgera czy pizzy (nie wspominając o placku) zaraz po przygotowaniu jest zdecydowanie przyjemniejsze niż po kilkunastu minutach. Jednak patrząc na opinie na ich fan page, również w dostawie smakuje świetnie. Można też odbierać osobiście w lokalu.
P.S. Znajdziecie tu także spory wybór regionalnych piw.
P.P.S. Jeżeli chodzi o płatność to podczas naszej wizyty był jakiś problem z terminalem i płaciliśmy gotówką, ale to chyba chwilowa awaria.
Street Food House – Jana Pawła II 5M, 43-100 Tychy