Karczma Bida to sieć trzech lokali, jeden znajduje się w Opolu, jeden niedaleko Lublina, a jeden, ten o którym Wam dzisiaj opowiem, w Bolesławiu niedaleko Olkusza. Bliskość sporego ośrodka miejskiego oraz przede wszystkim drogi krajowej numer 94, którą można ominąć najdroższą autostradę wiecznego remontu, powoduje, że jest to miejsce bardzo popularne. Podejrzewam, że większość kierowców poruszających się po Polsce, zwłaszcza zawodowo, może kojarzyć to miejsce. Jego popularność widać z daleka po wypełnionym niemal do ostatniego miejsca parkingu. Wiedziałem, że pchanie się tam w niedzielę, w porze obiadowej, to działanie niekoniecznie logiczne, ale będąc w pobliżu, po prostu nie potrafiłem sobie odmówić przyjemności zjedzenia tam.
Po upolowaniu wolnego miejsca parkingowego oraz wolnego stolika w ogródku stanęliśmy w kilkuosobowej kolejce do składania zamówień. Wbrew obawom, wszystko poszło nadzwyczaj sprawnie. Niemal zupełne wypełnienie lokalu, stolików ponad dwieście, a zamówione piwo butelkowe pojawia się na stoliku w kilkanaście sekund. Bezalkoholowe Mojito i lane piwo po dosłownie kilku minutach. Byłem w szoku. Ale też liczba krzątającej się pomiędzy stolikami obsługi była ogromna. Ponieważ lokal współpracuje z Lubelską Perłą, można się tutaj napić piwa z browaru w Zwierzyńcu, wciąż jednego z najsmaczniejszych Pilsów w Polsce. Nie mogłem nie skorzystać z tej okazji. Bezalkoholowe Mohito to jedno z większych zaskoczeń. Pełne dodatków, ziół i owoców, wyglądało naprawdę dobrze, a smakowało jeszcze lepiej. Smakowało jak wersja alkoholowa. Barmanów w Bidzie mają świetnych.

Dania trafiły na nasz stolik po 15 minutach. Po 15 minutach od zamówienia przy praktycznie pełnej knajpie w najtrudniejszym momencie dnia. Szok był jeszcze większy. A jak prezentowało się i przede wszystkim jak smakowało jedzenie?
Placka po zbójnicku podziwiałem jedynie na odległość, ale jadłem go już kiedyś w tym miejscu i byłem nim zachwycony. Tym razem również prezentował się niezwykle smacznie. Chrupiący, ewidentnie pieczony na bieżąco placek zalany mnóstwem mocno paprykowanego i pełnego mięsa gulaszu. Osoba zajadająca zamilkła na dłuższy czas, co zawsze jest dla mnie dowodem na wysoką jakość serwowanego posiłku. Jest tak dobrze, że trzeba się skupić na jedzeniu, a nie na rozmowie.


Moja Towarzyszka miała ochotę na domowe kopytka z sosem borowikowym i zestawem surówek. Pełny półmisek, mnóstwo jasnego, ewidentnie zabielonego sosu z prawdziwych grzybów i delikatne kopytka. No coś fantastycznego. Do tego surówki, tej z białej kapusty spróbować nie zdążyłem, marchewka z dodatkiem jabłka była świeża, chrupiąca, orzeźwiająca, bardzo dobra. Buraczki były octowe, ale bez przesady, rzekłbym, że przyprawione w punkt. A czerwoną kapustę znałem ze swojego talerza.


A na co ja miałem ochotę?
Ja zapragnąłem śląskiego obiadu. Nie będę tutaj udawał, że umiem poprawnie to napisać w śląskiej gwarze, bo mimo tego, że gdzieś tam w moich żyłach płynie nieco śląskiej krwi, to byłoby to po prostu bez sensu. I choć pamiętam rolady wołowe robione przez prababcie, owinięte kilometrami sznurka, który na rodzinnych imprezach latał na wszystkie strony i zachlapywał tłuszczem wszystkich biesiadników, to nie pamiętam niestety tak dobrze ich smaku. Oprócz tego, że babcia bardzo często je przypalała. Rolada, a właściwie dwie rolady z Bidy, smakowały obłędnie. Po pierwsze nie były przypalone, po drugie zalane były perfekcyjnym, niezwykle esencjonalnym, gęstym mięsnym sosem. Kruche mięso wołowe, wcale nie rozbite na kartkę papieru, a w środku boczek wędzony, papryka konserwowa, cebula i ogórek kiszony. Jakie to było pyszne. Cudowne doznanie. A kiedy dodamy do tego delikatnie kwaskową czerwoną kapustę i perfekcyjnie miękkie i sprężyste śląskie kluski, to naprawdę mamy niedzielny śląski obiad idealny. Na pierwszy rzut oka byłem pewien, że porcja mnie pokona, zwłaszcza obawiałem się ilości śląskich klusek, ale z tym sosem zjadłbym każdą ich ilość. Serio.




Przy okazji przeglądania menu przed przyjazdem do Bidy, zauważyłem, że na miejscu pieczony jest chleb. Spodziewałem się, znając wielkość podawanych tu porcji, że mały chleb będzie duży, ale nie sądziłem że trafią mi się praktycznie dwa chleby. Miałem możliwość wyboru między jasnym i ciemnym. Wybrałem jasny. Niestety chleb okazał się rozczarowaniem, ale tylko wobec mojego wyobrażenia. Marzył mi się pszenno-żytni ciężki, kwaskowy w smaku chleb. Ten okazał się niestety bardzo jasnym bochenkiem o strukturze mocno zbliżonej do chleba tostowego. I w takiej formie używałem go przez niemal cały kolejny tydzień. Wielkim plusem jest to, że chleb przechowywany pod ściereczką delikatnie schnie, ale wciąż jest absolutnie zjadliwy i całkiem smaczny nawet po kilku dniach od zakupu. Następnym razem spróbuję jednak ciemnego.

Składając zamówienie wziąłem również dwa robione na miejscu pączki na wynos. Spróbowaliśmy ich wieczorem tego samego dnia. Dość mocno puszyste ciasto, nie do końca takie jakie lubię w pączkach najbardziej i dość słodka konfitura różana. Sprawiają również wrażenie nie smażonych na smalcu, a pieczonych w piecu. A wiadomo, że rzeczy smażone na smalcu mają zawsze +10 do zaje…atrakcyjności. Na pączki się już raczej więcej nie skuszę.


Ale to jest tak naprawdę moja jedyna uwaga do całego posiłku. Półmisek kopytek z perfekcyjnym sosem, fantastycznie wyglądający placek ziemniaczany, napój bezalkoholowy smakujący lepiej niż niejedno alkoholowe Mojito jakie w życiu piłem i rolada. Tak, rolada swoje kosztuje, ale gdybyście jej spróbowali, to uwierzylibyście mi nie tylko na słowo, że ten talerz jest wart znacznie więcej. To jest przeżycie kulinarne przez wielkie P i wielkie K. Nawet kiedy siedzi się w ogródku tuż przy mocno uczęszczanej, nawet w niedziele, drodze krajowej numer 94. Szczerze polecam. Jakbym mógł to jeździłbym tam na obiad przynajmniej raz w tygodniu. I wiem, że pisanie recenzji miejsca z tak obszernym menu po spróbowaniu jedynie dwóch dań może być nierozsądne, ale uwierzcie mi, ten tłok nie jest tam przypadkowy. Przy okazji od wielu lat uwielbiam ukradkiem obserwować reakcje ludzi podczas jedzenia. Tutaj każdy, nawet osoby pozornie nie w humorze, po pierwszym kęsie/łyżce szeroko się uśmiechali. To jest po prostu doskonałe jedzenie.
I jeszcze jedna uwaga, jeśli jecie posiłek w kilka osób, zadbajcie już przy składaniu zamówienia o przynajmniej jeden pojemnik na wynos, kosztuje 1,50 zł a na pewno ktoś nie podoła porcji. Załatwienie go po posiłku nie stanowiło najmniejszego problemu, a przy okazji mogłem przez moment podziwiać chyba najlepiej działający system obsługi i wydawania potraw i napojów jaki widziałem w życiu, ale bez sensu zawracać głowę obsłudze. Oni mają tam naprawdę mnóstwo pracy. Ale ogarniają to bezbłędnie. Serio, niektórzy restauratorzy z dużo bardziej renomowanych lokali mogliby tam jeździć na szkolenia.
Michał Turecki
Ceny:
Rolada wołowa z kluskami śląskimi i czerwoną kapustą – 48 zł
Domowe kopytka z sosem borowikowym i zestawem surówek – 33zł
Placek po zbójnicku – 34zł
Bezalkoholowe Mohito – 15zł
Zwierzyniec lany duży – 9zł
Pudełko na wynos – 1,5zł ;)
Chleb “mały” – 12zł
Pączek – 5zł sztuka
Karczma Bida, ul. Wyzwolenia 2d, Bolesław koło Olkusza
Facebook: https://www.facebook.com/Karczma-Bida-184871381557530