Fast foodowych wspomnień czar, czyli szukamy smaków młodości. Część 6 - Street Food Polska
close

Fast foodowych wspomnień czar, czyli szukamy smaków młodości. Część 6

0udostępnień

Wiele osób namawiało mnie do wizyty w Jędrzejowie. Na tamtejszym placu Kościuszki mieści się bowiem punkt o nazwie Mini Bar Kuba, w którym od 1987 roku serwuje się klasyczne zapiekanki z pieczarkami oraz „polską pizzę”. Ponieważ zapiekanki uwielbiam, to wsiedliśmy w auto i po pół godzinie dotarliśmy do celu.

Menu krótkie, na stoliku słoiki z przyprawami, obsługa bardzo miła, nic tylko zamawiać. Więc zamówiłem klasyczną zapiekankę z grzybami z keczupem oraz takąż pizzę. Przed zapakowaniem posypałem sobie jeszcze obie buły papryką.

Byliśmy tam w okresie, kiedy lokale gastronomiczne mogły sprzedawać jedzenie wyłącznie na wynos, więc konsumpcja odbyła się na ławce w położonym tuż obok Placu parku.

Zacznę od zapiekanki. Chrupiąca z zewnątrz, a mięsista i miękka w środku bagietka pokryta została obficie soczystymi, dobrze doprawionymi pieczarkami, które spajał idealnie roztopiony ser. Dodatek keczupu i papryki sprawił, że smak lat 80 i 90 został zachowany. Dobra, klasyczna pozycja, warta zamówienia.

Polska pizza to puchata buła, również pokryta dużą ilością pieczarek i sera. Podobnie jak w przypadku zapiekanki, keczup i papryka nadały tej pizzy smak z końcówki XX wieku. Niemniej musze zauważyć, że duża puchatość buły sprawdza się przy jedzeniu od razu po wyjęciu z pieca. Po kilku minutach, kiedy pizza straciła trochę temperatury, bułka nie była już taka smaczna. Zaletą jest na pewno uczucie sytości, jakie towarzyszyć nam będzie po spożyciu, ale smakowo daleko tej pizzy do tej chociażby z Końskich czy Radomia, o których pisałem we wcześniejszych odcinkach.

Podsumowując: warto tu wpaść, by przypomnieć sobie fast foodowe smaki młodości. Zapiekanka bardzo dobra, a pizza jedzona od razu po wyjęciu z piecyka pewnie także smakuje lepiej.

Mini Bar Kuba – Plac Kościuszki 21, Jędrzejów

Ulica Staszica w Kielcach jest króciutka, ale znajdziemy na niej dwa miejsca, które od lat serwują te same dania, będące żelaznymi pozycjami w menu małych gastronomii. Okienko w budynku, w którym znajduje się kino Moskwa znane jest chyba wszystkim kielczanom, którzy choć raz przeszli odcinek od ulicy Sienkiewicza do Parku. Ja mam do tego miejsca sentyment. Okienko na początku lat 90 XX wieku wielokrotnie niosło pomoc mnie i moim kumplom. Czynne do późna, więc można było nabyć napój gazowany do przepicia, do którego dorzucano nam kubeczki plastikowe, dokupywaliśmy kilka porcji frytek na zakąskę i szliśmy do Parku celem patrzenia w gwiazdy.

Króciutkie menu, w którym znajdziemy hot doga, frytki, hamburgera i hamburgera Max oraz cheeseburgera i cheeseburgera Max. No to jazda. Zacznijmy od frytek, które w tym miejscu uważane są za kultowe. Do wyboru cztery opcje: małe, średnie, duże i super. Wziąłem średnie (150 g/4.90 zł). Zapakowane w papierowy rożek, posolone (przed pandemią słoik z solą stał normalnie na ladzie), usmażone w punkt. Chrupiące, odsączone z tłuszczu, bez uwag – nadal dobre.

No to zapiekanka. Kosztuje 5.50 zł, nie ma opcji tuningowania, po prostu bułka, pieczarki i ser. Trafia na kilka minut do piecyka, pod koniec posypana zostaje świeżo startym serem, jeszcze tylko sos (wziąłem keczup) i voila.

Na pierwszy rzut oka wygląda niespecjalnie, ale smak rekompensuje wygląd. Bułka idealnie zapieczona – chrupiąca z wierzchu, miękka w środku, bez jakiejkolwiek gumowatości, nawet jak troszkę przestygnie. Grzyby dobrze doprawione, sera sporo. Do pełni szczęścia zabrakło mi jeszcze słodkiej papryki.

A może by hot doga? Kosztuje tylko 4.50 zł. Jak podejrzałem, zarówno bułka jak i parówka lądują w piecyku. Potem sosy (remulada i keczup), prażona cebulka i świeże warzywa. Niby nic specjalnego, ale połączenie smaku remulady i prażonej cebulki przenosi nas w czasie do lat młodości, a o to ostatecznie chodziło.

Na koniec Cheeseburger Max. Jego cena to 6.60 zł. Od zwykłego czisa różni się wielkością. Zwykły (5.50 zł) wygląda tak:

Ciekaw byłem swojego Maxa, bo jak pamiętałem, że w przeszłości wersje max oznaczały zwykle w fast foodach po prostu większą ilość dodatków warzywnych, żeby po pierwsze bardziej nasycić i jakoś usprawiedliwić wyższą cenę, a po drugie skuteczniej przykrywały smak kotlecika z MOM. Na pierwszy rzut oka różnica okazała się niewielka, chociaż kotlet był lepiej widoczny, czyli prawdopodobnie jest większy:

No właśnie… Kotlet. Nie ten pseudoburger z pomielonych skór z kurczaka z niewielką domieszką wieprzowiny, blady i płaski, tylko wyglądający na handmade’owy normalny, mięsny kotlet. Mocno mnie to zdziwiło. Kolejna różnica w stosunku do burgerów a la lata 90 to bułka. Nie wyszła z mikrofali, nie była miękka, tylko została podgrzana w piecyku na chrupko. Gryzę więc, potem jeszcze raz… i jeszcze… Jest remulada, która od razu przywołuje ten smak młodości, są świeże warzywa, jest piklowy ogórek, jest dobrze roztopiony ser, jest smak mięsa i pikantność. Zaskoczenie totalne, bo za 6.60 zł kompletnie się tego nie spodziewałem. Pikantność wydaje się pochodzić z posypanego pieprzem i papryką sera, ale córka wyczuła ją również w kotlecie w swoim czisie.

Oczywiście nie zamierzam absolutnie porównywać tego czisa z burgerami restauracyjnymi czy food truckowymi, nie wnikam również z jakiego mięsa był kotlet (zakładam, że przy tej cenie z mieszanego). Niemniej za te pieniądze była to zdecydowanie najlepsza fast foodowa rzecz, jaką ostatnio nabyłem.

Podsumowując: Jeżeli szukacie dobrych fast foodów, to w tym okienku znajdziecie smaki młodości. .

Okienko znajdziecie w budynku Kina Moskwa, na wprost Baru Ludwik- Księdza Stanisława Staszica 5, 25-008 Kielce

I na koniec…. Obiecałem sobie kiedyś, że nie będę pisał o miejscach, które nie są tego warte. Jednak czasami trafiam na takie, które powinno pochłonąć piekło. Nie będę tego reklamować, nie podam nazwy tej budy, bo też szansa, że tam traficie jest minimalna. Miejsce znajduje się w małej miejscowości, przez którą przejeżdżałem przypadkiem. Zamówiliśmy tam zapiekankę klasyczną (8 zł) i zapiekankę wzbogaconą o kurczaka (11 zł). Powiem wprost – tak złego fast foodu nie jadłem już dawno. Zresztą słowo „jadłem” jest w tym przypadku eufemizmem. Ugryzłem trzy razy i wywaliłem. Niestety, nie miało to absolutnie ŻADNEGO smaku, było mdłe, niedoprawione, a pieczarek trzeba było szukać z lupą. Zapiekanka z kurczakiem podobnie. Nie wiem jakim cudem, ale nawet kurczak, którego duże kawałki wylądowały na zapiekance nie miał smaku. Wrażenie takie, jakbyście jedli mając zatkane zatoki. Niby coś tam w ustach mielicie, ale smaku nie czujecie. Jedynym plusem tego miejsca była bardzo miła obsługa. I na tym zakończmy.

Tyle na dziś. Jesteście dzielni, że dotarliście aż tutaj :) Zuchy!

Street Food House – dobry street food w Tychach

Szukamy smaków młodości. Część 7 – kuchnie polowe i nie tylko

Dodaj komentarz