Lokal, do którego dotarcie zajęło mi ponad rok. Lokal, o którym dość dużo się nasłuchałem. W końcu udało mi się go sprawdzić. A jak to wszystko wyszło? O tym już Wam opowiadam. Teoretycznie zawsze na pierwszym razem biorę klasycznego Cheesa, jednak tym razem miałem ochotę na coś ostrzejszego. Rzut oka na całkiem rozbudowane menu i wybór pada Electro Burgera ( 22 zł ), w składzie z: wołowiną, cebulą, pomidorem, sałatą, papryczkami jalapeno oraz sosem chimichurri. A wszystko to podane w naprawdę świetnej bułce posypanej czarnuszką.
No i powiem Wam tak – jest naprawdę dobrze. Idealny balans pomiędzy ilością mięsa i warzyw. Wszak to mięso gra tutaj pierwsze skrzypce. W smaku jest ono dokładnie takie jak powinno być – fajne jakościowo, dobrze przyprawione, jedynie jak dla mnie lekko przesmażone. Ale fakt, że ani nikt mnie o stopień wysmażenia burgera nie pytał, a ja sam zawsze za pierwszym razem patrzę co dostajemy w standardzie. Bułka mocno pszenna, dobrze zgrillowana i podkręcona niby niczym, a jednak czymś bardzo fajnym, czyli czarnuszką. Do tego ostre papryczki i lekko ostry sos chimichurri i jest tak jak powinno być. Czy mam jakieś zastrzeżenia ? Raczej nie – może zabrakło mi tam sera, ale w sumie sam wybrałem co wybrałem. Na pewno wrócę, ale tym razem na klasyka z serem i bekonem. Bo ten dopiero był pyszny, ale o tym innym razem, ponieważ koleżanka zjadła go tak szybko, że udało mi się raptem złapać jednego gryza… i ani jednego zdjęcia.
No ale skoro jechałem tutaj pewnie ze 30 km, grzechem byłoby czegoś jeszcze nie spróbować. I tak szybciutko decydujemy się na stek z rostbefu ( 39 zł ). Za te pieniądze dostajemy troszkę ponad 200 g wołowiny podanej na mieszance świeżych i grillowanych warzyw.
W przypadku steków obsługa od razu pyta jak stek ma być wysmażony. Tutaj troszkę na początku się nie dogadaliśmy – obaj rozmawialiśmy o medium, ale ja w głowie miałem medium rare, a jakoś tak to przekazałem, że obsługa zrozumiała medium well.
Może trzeba było zamiast opisywać co bym chciał, po prostu konkretnie to nazwać. Ale tutaj kolejny plus dla lokalu – bez mrugnięcia okiem dochodzimy do wniosku, że po prostu się nie dogadaliśmy i na grillu ląduje kolejny stek. Tym razem jest dokładnie taki jak miał być. Solidny kawał rostbefu, okraszony solą i pieprzem, a na koniec przykryty kawałkiem masła czosnkowego. Nie były to może stek jak w Buczerze, ale nie mam mu również zupełnie nic do zarzucenia. Bardzo dobry i spory kawałek wołowiny. Taki jak lubimy. O warzywach nie będę się rozpisywał, bo nie wiem dlaczego mam ostatnio przesyt rukoli, ale koleżanka, z którą byłem tymi warzywami się zachwycała prawie tak jak stekiem.
Oczywiście nie ma róży bez ognia i lokal jak każdy inny jakieś wady posiada. A ten posiada jedną główną wadę – czas oczekiwania. Fakt, że byliśmy w porze lunchowej, a w lokalu było pewnie z 15 osób, ale ponad 40 minut czekania na burgery, kolejną godzinę na steki, przez co łączenie zjedzenie lunchu zajęło nam troszkę ponad dwie godziny, jest jak dla mnie zupełnie nie do przyjęcia. A trzeba dodać, że byliśmy tam pierwszego maja. Podsumowując, jeżeli chodzi o jedzenie jest naprawdę dobrze. Ale jeżeli chcecie dobrze zjeść – przygotujcie sobie więcej wolnego czasu.
Pobyku Burger Steak & Bar – Gdańska 1, Zoliborz, Warszawa, Poland
WWW: http://pobyku.net
Facebook: https://www.facebook.com/pobyku.net