To na razie ostatni wpis z naszego gastrotripu po smakach dawnej Warszawy. Ale temat bardzo nam sie spodobał (i jak czytam na naszym fan page Wam również), więc za jakiś czas powtórzymy nasze wędrówki. Bo kilka kolejnych fajnych miejsc mamy już upatrzonych.
„Mistrz i Małgorzatka kontynuuje tradycje dawnego Czerniakowa. Obecny właściciel gospodarzy tu od połowy lat 80., a knajpę przejął od poprzedniej szefowej, która założyła go dziesięć lat wcześniej pod szyldem Małgorzatka. Mistrz pojawił się na nim w latach 80. na fali ogromnego wówczas zainteresowania powieścią Bułhakowa. Zanim przed prawie 40 laty w tym narożnym lokalu na skrzyżowaniu Czerniakowskiej i Suligowskiego zagościła gastronomia, naprawiał tu buty szewc Kieliszek. Duch jego zakładu przetrwał w nim do dzisiaj.” (Maciej Nowak, w: https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,79871,8117262,Mistrz_i_Malgorzatka.html)
Kaszpir: Zacznijmy od tego, że Mistrz i Małgorzatka to nie lokal czerniakowski, ale wysunięta najdalej na północ gastronomiczna flanka na warszawskich Sielcach. I to pomimo mylącego adresu Czerniakowska 149. Jak pisał Maciej Nowak już: „(…) Przed wojną nocami do tutejszych spelunek (…) przemieszczało się rozbawione eleganckie towarzystwo z centrum pragnące zaznać cwaniackiego folkloru”. I najwyraźniej dla Mistrza i Małgorzatki czas się zatrzymał. Klientela jest raczej stała i głównie męska a kuchnia niezmienna od ponad czterdziestu pięciu lat. Także jeśli chodzi o zapomniane dziś specjały piątej ćwiartki, czyli podroby.
A jest to podrobów absolutne królestwo a może i nawet cesarstwo.
Poczynając od przecudownych dudków, czyli płucek w mocno aromatycznym barszczu białym, poprzez żołądki w sosiku śmietanowym i jędrne duszone cynaderki. Te dania to kwintesencja dawnej kuchni warszawskiej – prostej, świeżej i niedrogiej. Dziś już niedostępnej poza nielicznymi miejscami znanymi tylko wtajemniczonym.
Gołąbek serwowany w Małgorzatce to z kolei rozpływające się w ustach nadzienie owinięte w idealnie mięciutki liść kapusty. Klasyczny sztukamięs podobnie. Soczysty kawałek wołowiny polany prawilnym sosem chrzanowym z drobnymi kawałeczkami marchewki rozpada się już na języku.
Z klasycznej kuchni polskiej są oczywiście schabowe, karkówki, bitki, żeberka i pierogi, jest rosół z domowym makaronem. Oczywiście dostępne tylko na świeżo, przygotowywane przed podaniem, tak jak mielony, którego złocista skórka absolutnie nas uwiodła.
Na wynos wzięliśmy jeszcze sznycla, strogonowa i bigos, z których jedynie ten ostatni na tle innych dań (ale może i po sporej liczbie mocno przyprawionych potraw) wydał się lekko blady. Ale i w nim solidny wkład mięsny świetnie dosmaczał kapustę.
I teraz przyznajcie się. Wiedzieliście, że takie miejsce w ogóle istnieje w Warszawie?
Mam propozycję. Nie mówcie o nim dalej nikomu. Niech pozostanie niezmienione przez kolejne dziesięciolecia. I tylko nasze. I wasze.
Żorż: Wielbię takie miejsca, gdzie czas się zatrzymał, gdzie pracują ludzie, którzy pamietają moment założenia lokalu, gdzie pieczołowicie odtwarza się dawne smaki. Do takich miejsc należy właśnie Mistrz i Małgorzatka, niepozorny bar w kamienicy na ulicy Czerniakowskiej.
Menu rozczuli każdego wielbiciela podrobów, bo gdzie jeszcze spotkacie serwowane w jednym miejscu płucka żołądki, ozorki, że o cynaderkach nie wspomnę?
Wszystko to, a nawet więcej serwują przesympatyczne panie, które może i wiek średni przekroczyły metrykalnie, ale wigoru pozazdrościć im może niejedna dziewczyna. I z radością pomogą wybrać, zaserwują i opowiedzą, co masz na talerzu.
Nie było niestety ozorków, ale udało nam się spróbować wielu innych dobrych rzeczy, więc już nie przedłużając przechodzę do meritum.
A więc najpierw talerz pożywnej zupy. Na przykład doskonały barszcz z dudkami, czyli płuckami. Gęsty, odpowiednio kwaskowy, lecz nie kwaśny, uczciwie zabielony śmietaną, pełen mięciutkich płucek. Poezja!
I od razu po nim gorące jak piekło, soczyste i mięciutkie, pachnące laurem i cebulką żołądki drobiowe w sosie.
A cynadry? Mój Boże! Gdzie się to jeszcze dzisiaj podaje? Gęsty, pachnący majerankiem gulasz pełen kruchutkich kawałków nerek… Dla wielu danie nie do przejścia, dla mnie smak dzieciństwa.
A gołąbek? Panie Janie kochany, gołąbek w delikatnym liściu włoskiej kapusty, oblany obficie gęstym, pomidorowym sosem. Farsz doprawiony po domowemu, dzięki czemu jak zamkniesz oczy, to czujesz smak gołąbków, jakie robiła twoja babcia.
Przecudnie miękka, rozpadająca się pod widelcem okazała się sztukamięs z rosołu w kremowym sosie chrzanowym, aż żałowałem, że nie wziąłem do niej zimniaków….
Smażony na smalcu mielony, z chrupiącą, delikatna panierką, w którym farsz stanowiło soczyste mięso wymieszane z miąższem chleba, to taka klasyka, że proszę siadać.
Również smażony na smalcu sznycel z jajkiem sadzonym okazał się pyszny. Nawet jedzony kilka minut po odebraniu.
Bardzo dobrze wypadł również klasyczny bigos, pełen mięsa i kiełbasy, bardzo aromatyczny i odpowiednio kwaskowy.
Naprawdę niezły był strogonow. Zakładam, że ponieważ jedzony był na końcu, nie wywołał już takiego efektu, jak powinien.
Podsumowując: strasznie się cieszę, że dotarłem w to miejsce. Na pewno będę tam wracał, bo podoba mi się tam wszystko – świetne, domowe jedzenie, obsługa, ceny i klimat. Jeśli jakimś cudem jeszcze tam nie jedliście, a kochacie klasyki polskiej kuchni w prawdziwie domowym wydaniu – czym prędzej tam idźcie. I zabierzcie ze soba do domu słoiki pełne pysznego jedzenia na później. Tak jak zrobił to Dima.
Mistrz i Małgorzatka – Czerniakowska 149, 00-453 Warszawa
Facebook – https://www.facebook.com/Mistrz-i-Ma%C5%82gorzatka-355211991156505/