Dzisiaj ostatni wpis typowo o jedzeniu w USA. Jednak nie ostatni opisujący ten wspaniały kraj. A więc dziś o stekach i żeberkach. Bo to dobre kawałki mięsa są i warto je zjeść. O ile są dobrze przygotowane. Czy te, które zamówiłem w USA były dobre? O tym poniżej.
El Nopal
Zaczynamy od restauracji meksykańskiej.
Po przejrzeniu karty postanowiłem odejść od klasyki, którą jadłem w innych meksykańskich lokalach i postawiłem na stek. Ale po meksykańsku. Na start oczywiście nachosy z salsami i małe, lekkie piwko (byłem autem).
Steak Mexicano kosztuje w El Nopal 15.99 $. Jest to T-bone podawany na gorącym, żeliwnym półmisku z grillowanymi paprykami, cebulą i pomidorem:
Oprócz tego dostajemy osobno 3 gorące tortille, fasolę i ryż:
Poprosiłem, by stek był wysmażony medium rare, ale chyba kelner usłyszał tylko medium:
Było smaczne, szczególnie podlewane salsami, jakie dostałem do nachosów. Najadłem się i wyszedłem zadowolony, choć wolałbym jednak stek bardziej krwisty.
IHOP.
Pisałem o nich w tekście o śniadaniach, ale zjadłem tam także lunch. Zamówiłem nowość w menu – Blue Cheese and Bacon Sirloin.
Wg menu zestaw składa się z dwóch 4 uncjowych (ok. 240 g w sumie) steków z wołowej polędwicy w kremowym sosie z białego cheddara, posypanych kruszonym serem pleśniowym i wędzonym w drewnie hikorowym bekonem. Do tego świeże brokuły, ziemniaki (standardowo gniecione, zamieniłem na obsmażane) i pieczywo czosnkowe na ciepło. Przynoszą, sprawdzam:
Wszystko jest. Danie smaczne, nasycające, szkoda tylko, że znowu zamiast medium rare, steki były jedynie medium. Jednak zestaw wart polecenia.
Sammie’s
Mój ostatni lunch w USA.
Miałem zjeść śniadanie, ale okazało się, że można już zamówić lunch. No jak tak, to poproszę.
Najpierw zupa z kurczaka. Smaczna, taki lekki rosołek z kawałkami kurczaka, do tego mnóstwo pieczywa:
Na drugie wybrałem chopped steak z ziemniakami i bukietem surówek.
Podczas pobytu w USA bardzo polubiłem „mashed potatoes with gravy”, tutaj smakowały co prawda jak kupowane gotowe, ale i tak były dobre. Za to stek wreszcie dostałem krwisty:
Siekany, czyli właściwie był to hamburger z ziemniakami i warzywami na parze. Dobrze doprawione mięso, soczyste, porcja duża. Nie mam uwag. Cały lunch (dwa dania plus duża Pepsi) kosztował mnie zaledwie 10.90 $, co jest bardzo niską kwotą, biorąc pod uwagę jakość i ilość jedzenia.
Na koniec dzisiejszego wpisu zostawiłem recenzję lokalu, który polecił mi jeden z naszych Czytelników. Applebee’s.
Bardzo żałuję, że byłem tam tylko raz. Przy kolejnej wizycie w USA ta sieć na pewno częściej będzie pojawiać się na mojej liście miejsc odwiedzonych. Ale po kolei. Zjechałem z autostrady, żeby coś zjeść, zapalić papierosa i wyprostować kości. Zaparkowałem obok Taco Bell, ale zauważyłem, że kawałek dalej mieści się lokal Applebee’s, więc wszedłem tamże. Rzut oka na menu i wybieram „BBQ baby back ribs half rack with fries and coleslaw”.
I żałowałem, że nie wziąłem pełnej porcji zamiast połówki. Żeberka okazały się fantastyczne. Mięciutkie, soczyste, polane doskonałym barbekiem smakowały jak te, które jadłem w warszawskim 7 Street. Dobre frytki i świetny coleslaw dopełniły rozkoszy. Za zestaw i napój zapłaciłem niecałe 15 $. Polecam, ja na pewno będę ich odwiedzał jeśli gdzieś zobaczę ich szyld.