Kuchnię meksykańską bardzo lubię, dlatego lecąc do USA obiecywałem sobie przynajmniej kilka lokali odwiedzić. Ta kuchnia jest tutaj bardzo popularna, co biorąc pod uwagę ilość mieszkających w USA Meksykanów dziwić nie powinno. A skoro jest ich wielu, to trzeba wielu lokali by wszystkich nakarmić. Są więc meksykańskie restauracje i sieciówki, a i w wielu lokalach serwujących burgery czy steki także znajdziemy w menu dania meksykańskie. Burrito czy quesadilla, także wszelkiego rodzaju wrapy, zrosły się już z amerykańską kuchnią na stałe. Frytki czy hot dogi z dodatkiem chili (potrawy, nie papryczki) to normalny widok w menu wielu lokali amerykańskich. Z meksykańskim jedzeniem jest jednak jeden problem – niekoniecznie fajnie wygląda na talerzu (no chyba, że tacos). Jeśli jednak szukacie smaku, a nie uniesień artystycznych, zapraszam do lektury:
Taco Bell: zaczynamy od bodaj najpopularniejszej w USA sieciówki z meksykańskim jedzeniem.
Szybki rzut oka na menu. Jest tanio. Zamawiam Crunchwrap Supreme z wołowiną (2,99 $) i Quesarito ze stekiem (3,29 $).
Crunchwrap Supreme:
Warzywa, dużo sera, nachosy i nieco wołowiny. Niby gorące, niby chrupie, ale… Płaskie, zarówno w smaku, jak i formie.
Quesarito:
Tu było nieco lepiej. Sporo mięsa, ryż i ciągnący się ser. Dość smaczne, lepsze na pewno niż niejedno pseudo meksykańskie danie w Polsce, ale i tak wyszedłem z poczuciem niedosytu. Raczej już nie wrócę. Bardzo przeciętne jedzenie, a jedyny plus to ceny i krótki czas oczekiwania.
Los Tres Caminos:
Tutaj zamówiłem Quesadilla Grande (9,49 $).
12″ tortilla wypakowana serem, fasolą, grillowaną cebulą, pomidorami, papryczkami, grzybami, krewetkami, mięsem ze steka i grillowanym kurczakiem. Podana z sałatą, pico de gallo, śmietaną i guacamole. Uff… Naprawdę Grande, senior! bardzo sycące, wyraziste danie. Dobrze, że nie rzuciłem się wcześniej na czekadełko – michę gorących naczosów z salsą. Do tego lokalu chętnie bym wrócił, jedzenie warte swojej ceny, a manager/właściciel bardzo sympatyczny i do tego miłośnik polskiej szynki :) Lokal znajdziecie w Evansville w Illinois.
Jalapeno’s:
Tutaj również podano michę naczosów, które miały umilić czas oczekiwania na zamówione jedzenie:
Porcja taka, że ze 3-4 osoby mogłyby się najeść. Ale to nie nachosy były atrakcją, a zamówiona przeze mnie specjalność lokalu, czyli Cochinita Pibil (12,50 $):
Pieczona wieprzowina, przypominająca pulled pork, ryż meksykański i pasta z fasoli. Wszystko to w towarzystwie świeżych ziół. Można jeść sztućcami albo (co polecam) nakładać sobie składniki do gorących tortilli, które podano w takim oto naczyniu:
Kapitalnie podbijała smak marynowana cebula, którą w pierwszej chwili wziąłem za buraki. Bardzo smaczne i sycące danie, jednak brak mi w tym było meksykańskiego ognia. Na szczęście została mi salsa z nachosów i po jej dodaniu byłem już w 7 niebie. Lokal znajdziecie w Lexington w Kentucky.
Na zakończenie dzisiejszego wpisu Chuy’s:
Ten lokal skusił mnie uwielbieniem właściciela dla Elvisa Presleya, maja tam nawet coś w rodzaju ołtarzyka Króla:
Oczywiście nie mogłem nie złożyć hołdu i zamówiłem danie o wymownej nazwie The Elvis Presley Memorial Combo (10,99 $).
Najpierw jednak standardowe nachosy, tym razem z dwoma sosami: bardzo pikantną salsą i wyrazistym czosnkowym:
Czekając na swoje danie porozglądałem się po lokalu. Na mojej sali było stanowisko, na którym pani robiła świeże tortille.
A kiedy Zestaw Pamięci Elvisa Presleya dotarł na mój stolik zbladłem:
Nie wczytałem się w menu i trochę mnie przeraziło to co dostałem. Bo nie wyglądało dobrze, a było ogromne:
W skład tego dania wchodzą: enchilada wołowa w stylu Tex-mex, enchilada serowa Ranchero, enchilada Tomatillo z kurczakiem, ryż, fasola i na dodatek jeszcze taco z mieloną polędwicą wołową z dipem i chili con queso:
Nigdy nie byłem fanem tacosów, ale muszę przyznać, że to było świetne. Gorąca, chrupiąca muszla wypełniona doskonałą wołowiną z dodatkami smakowała mi bardzo. A potem zacząłem nieufnie zabierać się za enchilady…
I Powiem Wam – nie sądźcie książki po okładce. Danie wyglądało jak… (wstaw odpowiednie słowo), a smakowało doskonale. Każda enchilada wyrazista w smaku, każda smaczna, nawet breja z fasoli okazała się bardzo przyjemnym dodatkiem. Nie dojadłem do końca, wielkość porcji powaliłaby słonia. Jednak miałem poczucie dobrze wydanych pieniędzy, a żołądek zapełniony na wiele godzin. Z tego co zaobserwowałem, lokal ma swoich zaprzysięgłych fanów. A właściciel idąc za ciosem rozwinął obok restauracji (pod jednym dachem) również biznes z pamiątkami i bar:
Wyszedłem najedzony i zadowolony. Szkoda tylko, że w lokalu fetującym Króla nie usłyszałem przez godzinę ani jednej jego piosenki. Nie żebym nie lubił Madonny z lat 80-ych czy Blondie, bardzo lubię, ale niedosyt pozostał… Chuy’s znajdziecie w Bowling Green w Kentucky.
Tyle na dziś. Chwilowo mam lekki przesyt Meksykiem, ale jeśli nadarzy się okazja, wejdę, zjem i opiszę, na celowniku mam jeszcze co najmniej 3 miejsca serwujące dania kuchni meksykańskiej.