Są takie dni, kiedy czuję lekki przesyt mięsem i szukam sobie alternatywy na lunch. Najchętniej wpadam wtedy na dobry hummus lub falafel. Do tej pory te dwie potrawy jadałem w poZDROWIEniach (hummus) lub Smakach Lewantu. Dobry falafel bywa także w Prosiaczku. Jakiś czas temu na kieleckim Rynku pojawił się lokal o wszystkomówiącej nazwie Falafel Maya.
Nie minęło dużo czasu i zmienił on nazwę na Shahrazada, a w menu pojawiły się dodatkowo… hamburgery. Nie jadłem ich jeszcze, ale raczej nie powinniście spodziewać się handmade’owych burgerów rodem z food trucka czy burger jointa. Dlatego w dzisiejszym wpisie skupię się na tym, od czego lokal zaczynał. Jednak temat „hamburgerów jak przed laty” gdzieś mi ciągle w głowie siedzi i za jakiś czas możecie spodziewać się przeglądu tych kanapek. A teraz do rzeczy.
Pierwsza wizyta. Nie znając ich możliwości, nie chciałem od razu ryzykować dużego dania. Nie lubię wyrzucać jedzenia, więc zacząłem ostrożnie od najtańszej pozycji w menu – Standard. Zapłaciłem 10 złotych i przyglądałem się, jak powstaje moje zamówienie. Już na starcie wiedziałem, że powinno być dobrze, bo falafle robią tam na świeżo. Nie znajdziecie tutaj gotowych i tylko odmrażanych kotlecików, co poczytuję za ogromny plus. Po kilku chwilach odebrałem taki oto walec:
Długie i cienkie ciasto, a na górze… sos. Tak właśnie. Zamówiłem sos mieszany i jak się później okazało, do środka trafił głównie ostry, zaś łagodny w większości wylądował na wierzchu. Przy kolejnej wizycie miałem doświadczyć tego samego, ale o tym później.
Wgryzam się. Wg menu w moim Standardzie powinny znaleźć się 3 falafele, warzywa i tahina. Jest wszystko:
Kapitalnie doprawione, chrupiące kotleciki, pasta, chrupiące warzywa – jest bardzo, bardzo dobrze. Kolejna wizyta był tylko kwestią czasu. Tym razem jednak początek nie był zachęcający – okazało się, że nie można zamówić dania Babaghanodż, bo nie cieszyło się w Kielcach powodzeniem. I tak próba spożycia bakłażana spełzła na niczym. Ale nie poddaliśmy się. Zamawiamy Talerz Maya (20 zł) i Maya Falafel Duży (17 zł). Do tego napoje (4 zł/sztuka):
Szczupłość miejsca w lokalu ma swoje zalety – wszystko przygotowywane jest na naszych oczach. Po chwili dobiega nas aromat smażonych falafeli i warzyw do dania talerzowego. Gotowe:
Oprócz zgrillowanej pity, w którą można sobie nabierać pozostałe składniki lub użyć jej do wycierania tahiny, na talerzu lądują: 4 falafle, kiszona rzepa, podsmażona cebulka, smażony kalafior, ogórek kiszony, świeża sałata, tahina (arabska pasta z ziaren sezamu) i sosy. Całość smakuje pysznie i bardzo nasyca. Tahina jest wyrazista, kiszonki nadają ciekawego posmaku, a falafele fantastycznie chrupią. Dobrze wydane 20 zł.
Pora na Falafel Maya Duży. Jest to najbogatsza wersja street foodowa. W składzie ma 4 falafele, tahinę, hummus, kalafiora, warzywa, pestki granatu. I sos łagodny na szczycie :)
Gryzę i po raz kolejny przekonuję się, że dokonałem dobrego wyboru. Wszystko tutaj do siebie pasuje, danie jest pyszne i bardzo sycące. Wszystkie składniki w ilości odpowiedniej, w smaku dominują falafele, a reszta składników i sosy podkreślają ich smak.
Podsumowując: jeśli szukacie w Kielcach dobrego wege to Falafel Maya jest lokalem, którego nie możecie przegapić. Nie jest to restauracja czy bistro, raczej klasyczny fast/street food, ale nie o wystrój tu przecież chodzi czy obsługę kelnerską. Zjecie tutaj naprawdę świetnie zrobione falafele. Ja jestem na tak i na pewno jeszcze nie raz do Shahrazady wrócę.
Shahrazada (dawniej Falafel Maya) – Rynek 9, Kielce
Facebook: https://www.facebook.com/Shahrazada-kielce-1545739848799017/