Chili Jam Up in Smoke BBQ - Street Food Polska
close

Chili Jam Up in Smoke BBQ

0udostępnień

Najpierw był dźwięk. Miarowe bum, bum, bum nasilało się wraz ze skracanym dystansem do punktu zero i zwiastowało obranie właściwego kierunku. Później wyłoniła się ona. Czarna bestia na czarnych kołach, wsparta na dodatkowych podporach, która niczym matka stadka rozłożyła swój baldachim, dając schronienie głodnym i spragnionym. To zdecydowanie nie jest byle food truck. To jest FOOD GOD DAMN TRUCK z aparycją ciężarówki, a nie jakiegoś tam busika. Czerń. Wszędzie czerń przełamana chromowanymi wstawkami. Zadziorne logo idealnie wpasowałoby się w klimat salonu tatuażu lub znalazło miejsce na kurtce gangu motocyklowego. Bangarang! Zrobiłem kilka kolejnych kroków. Klimat dobrych rapsów uradował mą duszę, a wzrok wychwycił kolejne szczegóły bestii. Jej środek żyje, pulsuje. Za oknami pracuje cała brygada ludzi, grzeje smoker.

Skracam dystans jeszcze trochę, jeszcze odrobinę, by odczytać zawartość menu. Moje nozdrza smaga cudowny zapach potraktowanego ogniem mięsiwa. Nie zastanawiam się szczególnie długo. Podchodzę do okienka, wydzierany jegomość, który ewidentnie przerzucił w życiu sporo żelaza na siłce zadaje pytanie, co dla mnie. Rzucam „Chili Jam”, czyli 200 gram pulled pork, czy szarpanej wieprzowiny jak kto woli, nieco sałaty, pikantny dżem z chili, sos Mayo i jalapeno dla dorznięcia kubków smakowych. Pyk, pyk, paragonik, numerek jak w szatni, czekam.

Rapsy wylewające się z głośników Marschalla ,pulsują przyjemnie w moich żyłach, umilając oczekiwanie na kanapkę. Rozglądam się trochę szukając miejsca, gdyż wszystkie pod skrzydłem smoka zajęte. Te rozstawione przez organizatorów są, ale mokre. Dostrzegam też znajomych z którymi ustawiłem się na żarcie. Macham do nich, chcę podejść, lecz cóż uczynić, gdy padł mój numerek? Pewka, że ruszyć po odbiór. Oni wybaczą, pulled pork nie wybacza nigdy. Ciepłe pudełko o słusznym rozmiarze miło ciąży w dłoni. Kładę je na osuszonym skrawku stolika.

Oczywiście z telefonem w dłoni przyglądam się kanapce. Duża, mięsista buła posypana czarnuszką, wypełniona słuszną porcją przecudnie wyglądającej i jeszcze lepiej pachnącej szarpanej wieprzowiny. Dżemu z chili oraz sosu Mayo, czyli pikantnej wersji majonezu nie pożałowali, tak samo jak krążków jalapeno. Ku mej uciesze pożałowano jednego – sałaty. Zasadniczo w ogóle mogłaby wypaść ze składu. Chwytam kanapkę w łapy, przez chusteczki oczywiście i ruszam z tematem. Bułka niezwykle pulchna, świetnie opieczona, zamknięta żarem od środka przyjemnie ustępuje pod naciskiem kłów. Jalapeno dodaje przyjemnej ostrości i wytrawności; dżem zdecydowanie słodkawy, przypomina powidła śliwkowe, doskonale zgrywa się z szarpaną, mięciutką, przesoczystą, bardzo dobrze doprawioną wieprzowiną; sos Mayo łagodzi obyczaje, nadaje wręcz maślanego posmaku. Damn! Jestem tak zaaferowany moim Chili Jam, że zapominam go obfocić w trakcie konsumpcji.

Uwalony wnętrznościami kanapki, przeżuwający ostatni kęs, nawiguję szybko znajomych do Up in Smoke BBQ. Bo tam trzeba zjeść, oferta wręcz limitowana. Trochę tego żałuję. Żałuję, że tej dymiącej ekipy na dobrym bicie nie ma cały czas w Łodzi i trzeba gonić za nimi aż do Poznania. Całe szczęście odwiedzili to płynące miasto przy okazji XVI edycji Street Food Festival na Piotrkowskiej 217. Żałuję jeszcze jednego – nie spróbowałem ich żeberek, które są ponoć epickie. Zdecydowanie do nadrobienia.
Jak ocenić tego rozpływającego się w ustach pulled pork, szczególnie że w ciągu ostatniego pół roku próbowałem kilkukrotnie tego typu przysmaku? Dla mnie odpowiedź jest jedna. Tak, 10/10. Bezapelacyjnie, do samego końca. Mojego albo jej. Up in Smoke BBQ należy do tych food trucków, które wręcz trzeba gonić, bo jak odjadą to nie wiadomo, czy wrócą lub kiedy wrócą. Jeśli ekipa przycumuje swą bestię w waszym mieście, musicie tam zjeść. The end.

Arek Tysiak

Smoke BBQ – https://www.facebook.com/upinsmoke.poznan/

Pogromcy Głodu. Naprawdę!

Shahrazada/Falafel Maya – kolejne miejsce z dobrym wege

Dodaj komentarz