Polak głodny to Polak zły – a jak nakarmi go Mad Mick? - Street Food Polska
close

Polak głodny to Polak zły – a jak nakarmi go Mad Mick?

0udostępnień

Ostatnimi czasy bardzo ubolewałam nad faktem, że Street Food Polska tak bardzo po macoszemu traktuje Górny Śląsk, aż w końcu zakasałam rękawy i postanowiłam coś z tym zrobić! W końcu też mamy się czym pochwalić, jeśli chodzi o szeroko pojęte uliczne jedzenie. Długo myślałam o tym, gdzie pójść coś zjeść, aby Katowice – serce Śląska – mogły z wielkim hukiem wrócić na blogowe salony SFP. Poczta pantoflowa nie pozostawiła mi żadnych złudzeń – Mad Mick! Pełna nadziei zebrałam więc ekipę badawczą i pewnego piątkowego popołudnia zawitałam do lokalu na ulicy Warszawskiej.

s5

Wnętrze na pierwszy rzut oka wydało się dość przytulne i kolorowe, choć odrobinę ciasne, ale obok baru można wejść na drugą, nieco jaśniejszą salę. Miejsce, jak się okazało, jest potrzebne, bo przez niecałą godzinę mojej wizyty przewinęło się tu całkiem sporo ludzi. ‘To dobry znak. Może faktycznie dobrze karmią.’ – pomyślałam. Uroczy pan kelner pojawił się przy nas niemal natychmiast. Szybkie spojrzenie na menu – możemy u szalonego Micka skosztować bagietek, sałatek, steków czy czegoś na słodko. My jednak trafiłyśmy tu na burgera! Te dostępne są w dwóch gramaturach – 200 i 400 g, w zestawie z frytkami. Plus za to, że każdy może znaleźć coś dla siebie – jest opcja burgera dla wegetarian czy dołożenia do swojego dania dodatkowych składników.

s4 s6 s7

Zamówienie było jednogłośne – Baconcheeseburger w opcji 200 g (w zestawie z frytkami za 19 zł). Prosto, ale od dawna wiadomo, że to właśnie w prostocie tkwi siła. Kelner pyta o stopień wysmażenia miejsca, przyznaję się bez bicia – popełniłyśmy burgerową zbrodnię i wybrałyśmy opcję well done. Nie mogłam w menu znaleźć informacji o tym, jaki sos znajdę w swoim daniu, ale sprawa szybko się wyjaśniła – na stole pojawił się pokaźny pakiet z sześcioma butelkami do wyboru: pomidorowy i czosnkowy (które są robione na miejscu) oraz barbeque, majonezowy, słodko-ostry i musztarda sprowadzane od producenta.

s1

 

W oczekiwaniu na zamówienie zauważyłam, że Mad Mick może stanowić przytulny kącik dla koneserów piwa – można skosztować tu piwa lanego, głównie z czeskich browarów, czy też różnych unikatowych opcji piwa butelkowego i radlerów. Piwo nie należy do moich ulubionych napojów i nie znam się na tym, więc nie będę udawać eksperta i zainteresowanych odsyłam na fan page Mad Micka na Facebooku, gdzie zwykle można znaleźć informacje na temat piwnych nowości w lokalu.

W końcu na stół trafił gwóźdź programu – król Baconcheeseburger w towarzystwie swojej frytkowej świty. Trzeba przyznać, że całość wyglądała dość pokaźnie. Nie o ilość jednak, ale o jakość chodzi, więc do dzieła! Szybkie spojrzenie do wnętrza burgera – świeże i chrupiące warzywa, sporych rozmiarów kotlet, bekon pod pierzynką z żółtego sera, idealnie zgrillowana bułka (jak udało mi się dowiedzieć – z zaprzyjaźnionej piekarni). Każda z nas ‘doprawiła’ sobie burgera na swój sposób jedną z sześciu opcji sosu, w moim przypadku bbq+czosnkowy, więc można powiedzieć, że ten detal znacząco wpłynął na smak każdego z burgerów. Pierwszy gryz i już wiedziałam, że to jest to! Jednak znajomi mieli sporo racji  Mięso dobrze doprawione, soczyste – jeśli chciałoby się do czegoś przyczepić to do tego, że jednak było delikatnie różowe, ale można to wybaczyć. Całość świetnie się uzupełniała, bekon był przyjemnie chrupki, warzywa i samodzielnie dozowane sosy dobrze nawilżyły wnętrze, a bułka dzielnie utrzymała wszystko do samego końca. Duży plus za to, że kotlet był proporcjonalny do rozmiarów bułki, co sprawiało, że pyszne mięsko towarzyszyło mi przy każdym kęsie. Co do frytek – dotrzymały burgerowi kroku, będąc przygotowane zgodnie ze sztuką, czyli chrupiące z zewnątrz, a puszyste w środku.

s2 s3

 

Wizytę zaliczam oczywiście do udanych, więc na pytanie kelnera ‘Czy smakowało?’ nie umiałam odpowiedzieć inaczej niż twierdzącym kiwnięciem głową. Jeśli miałabym wskazać coś, co chciałabym zmienić, to może pokręciłabym nosem nad tym, aby sosy były jednak robione w lokalu – a to ma się ponoć zmienić w najbliższym czasie. Zdecydowanie było to dobrze wydane 19 zł i z chęcią wrócę jeszcze do Mad Micka skosztować czegoś innego. Będzie ku temu okazja tym bardziej, że w niedalekiej przyszłości w pobliżu Dworca PKP na Placu Oddziałów Młodzieży Powstańczej nr 5 zostanie otwarty drugi lokal, oznakowany twarzą wściekłego Micka. 

Mad Mick ul. Warszawska 13, 40-008 Katowice

Zdjęcia: własne, z fanpage Mad Mick (menu oraz zdj. na zewnątrz lokalu)

Autor: Puma

WIELKI TEST JASIELSKICH PLACKÓW ZIEMNIACZANYCH CZĘŚĆ 2

Gdzie nie iść na kebaba w Krakowie

Dodaj komentarz