A właściwie wyszliśmy. Bo było nas kilka osób, w tym Kaszpir. Co prawda nie pił napojów wyskokowych, bo o 22:00 jak każdy rozsądny i ustatkowany obywatel ruszał do teatru czy innej biblioteki jechał na koncert. Ale coś tam skubnął i postanowił się podzielić. Zacznijmy więc od niego.
Kaszpir:
Reuben, philly cheese steak, pulled pork… to najmodniejsze słowa bywalców Koszyków i nowy wzorzec street foodowego metra. Są modne i na czasie. Szkoda tylko, że jak z każdą nowością w mieście słoików, jej protoplastów nie należy szukać się wśród zimnych kostek i wąskich rurek a na przykład w miejscu, które od miesięcy te pojęcia z sukcesem przekuwa na prawdziwe smaki.
Nie będę się rozwodził nad każdym daniem z osobna a opiszę jedynie jak moim zdaniem powinna wyglądać prawdziwa szarpana wieprzownia w kanapce. Czyli pulled pork.
A powinna wyglądać właśnie tak.
A jak powinna smakować? Dla mnie kwintesencją są nieodłącznie delikatne słodkawe i rozpadające się na języku włókna, potraktowane ostrzejszym dla podkreślenia różnicy serem, z dodatkiem cebulki, sosu BBQ, złamane kwaśnym ogórkiem i razem z całą soczyście wylewającą się zawartością umieszczone w twardej, grubej I bardzo odpornej na mięknięcie bułce na zakwasie.
I zawsze wychodzę Na-żarty :-)
Żorż:
Po poprzedniej wizycie w lokalu miałem jeszcze kilkukrotnie okazję jeść w Na-Żartym food trucku. I zawsze było super. Czy był to burger, czy reuben czy różne przekąski typu krewetki w panko lub faszerowane jalapenos – micha mi się śmiała, bo dobre było. Teraz także skubnęliśmy zakąsek, ale podanych w ilości słusznej i detalicznie wszystkich z karty:
A więc opisywane już pikantno – kremowe jalapenos faszerowane serem, miękko – chrupiące mozzarella sticks, soczyste buffalo wings, chrupiące krewety, ujmujące w swej prostocie krążki cebulowe, aromatyczną quesadillę z kurczakiem czy fantastyczny ziemniak pieczony z bekonem i serem. Do tego gęsta śmietana, sos słodko – kwaśny i autorska salsa. Polecam na start, szczególnie większej grupie.
Zupa. Bo zupa być musi. Na przykład krem z kukurydzy. Słodziutka, delikatna, ale charakterna, bo złamana słonością chrupiącego bekonu i lekką pikantnością papryczek. Fajnie wchodzi pod tequillę. Albo tequilla fajnie wchodzi pod tę zupę.
O świetnych stekach w tym lokalu pisaliśmy poprzednio, więc tylko odnotowuję z obowiązku, że nadal są świetne.
Koniecznie spróbujcie sosu pieprzowego. Jest rewelacyjny.
A teraz to, co mnie w Na-Żartym uwiodło tego wieczora bardziej, niż fakt że siedział obok mnie Czarek z The Waffles ;) Kanapki.
Kaszpir pisał o Pulled Porku, na szczęście nie był sobkiem i dał mi kawałek:
Potwierdzam jego słowa o tej kanapce w całej rozciągłości. Jest genialna. Nic bym w niej nie zmienił.
Ja zamówiłem philly steak (29 zł). Tak właśnie. Mają go! Ale robią nie z rostbefu, a z polędwicy wołowej.
Obłędnie soczysta, idealnie doprawiona. Na tym mógłbym skończyć. I chyba skończę, bo na wspomnienie tej kanapki czuję ssanie w żołądku. Cierpię. Jest prawie 1 w nocy. Trudno. Idę robić kanapki z wołowiną, najwyżej obudzę rodzinę zapachami.
Jeśli nie chcecie tak cierpieć jak ja – walcie na Pragę. Z Na-Żartego wyjdziecie nażarci. Po pachy. I zadowoleni. Jako i my wyszliśmy.
Na-żarty (food truck) – różne lokalizacje w Warszawie, Na-żarty (lokal) – Warszawa, ul. Ząbkowska 16, tel. 22 273 69 15 – Facebook