Nacho Whopper. Nowa, sezonowa kanapka w Burger Kingu. Czy stuningowanie klasyka wyszło dobrze? O tym przeczytacie w poniższej recenzji. A właściwie w 4 niezależnych recenzjach:
Michał Turecki:
Dostałem jakiś czas temu przesyłkę od Burger Kinga. Oprócz mini-kaktusa w doniczce, pendrive’a w kształcie gitary i karty rabatowej, znalazło się w niej zaproszenie na nową kanapkę – Nacho Whoppera.
Jako, że burgery w Burger Kingu zawsze smakowały mi bardziej niż w McDonalds (no może z wyjątkiem McRoyala, którego uwielbiam) to nie pozostało mi nic innego jak wybrać się do najbliższej restauracji i sprawdzić jak prezentuje się i jak smakuje Nacho Whopper.
Ponieważ było to moje późne śniadanie i byłem bardzo głodny to dla towarzystwa i niejako dla porównania, składając zamówienie poprosiłem również o Ranch Burgera który znajduje się w ofercie King’s Deals za 4,95 zł. Po kilku chwilach odebrałem zamówienie i usiadłem przy stoliku, żeby przyjrzeć się zamówieniu i zrobić kilka zdjęć. Ranch Burger to chyba mój ulubiony budżetowy burger jakiego można dostać w Polsce, mięso, krążki cebulowe, ser i sos barbecue. Nacho Whopper jest znacząco większy, potężniejszy, różnicę widać jeszcze zanim odwiniemy obie kanapki z papierka. Po odwinięciu różnica staje się jeszcze wyraźniejsza. Ponieważ nie lubię jeść na pusty żołądek, zacząłem od Rancha. Tutaj nic się nie zmienia, Ranch jest perfekcyjny w swojej prostocie.
Po przystawce przyszedł czas na danie główne. Kiedy bierze się Nacho Whoppera w dłonie, czuć przyjemny ciężar, zapach papryczek jalapeno i dwóch ostrych sosów unosi się nad kanapką i zachęca do jedzenia. Po pierwszym gryzie można stwierdzić, że wszystko jest tutaj na swoim miejscu. Burger Kingowi należą się słowa uznania, zachowano tutaj idealny balans smaków i nie przesadzono z ostrością. Jest pikantnie, ale to jedynie stanowi dodatek, uzupełnienie całości, ostrość przyjemnie rozgrzewa ale nie przykrywa smaku mięsa. Sosy oraz pokruszone nachosy są świetnym pomysłem, burger jest wilgotny i soczysty a nachosy dodają przyjemną fakturę. Do tego chrupiąca cebula, bardzo smaczne mięso, miękka świeża bułka i mamy naprawdę doskonałą kanapkę. Nie pamiętam kiedy ostatni raz burger z sieciówki mi tak smakował.
Podsumowując, uważam Nacho Whoppera za bardzo ciekawy powiew świeżości i znakomite uzupełnienie menu Burger Kinga. Polecam wszystkim którzy lubią nieco więcej ostrości w swoich kanapkach. Jeśli jesteście głodni i macie ochotę na coś naprawdę dobrego to skierujcie swoje kroki do Króla. Warto.
Ceny:
Nacho Whopper: 13,95 zł
Ranch Burger: 4,95 zł
Adam Ślosarski (MyFoodTruck.pl)
Dawno nie było mnie w Burger Kingu, ostatnim razem w kwietniu, kiedy to zamawiałem Angriest Whoppera. Wracam głównie na nowości, więc tym razem jest to oferta połączona z meksykańskimi smakami. Głównym dodatkiem stają się tu nachosy kukurydziane dodawane do burgera albo osobno, zastępując frytki. Nachosy w Whopperze sprawują się dobrze, nie są twarde i nie kaleczą podniebienia, za to przyjemnie i miękko chrupią. Do Nacho Whoppera zamówiłem także dolewkę ze względu na obecność w nim papryczek jalapeno, które były nieco ukryte pod kotletem, za to zaskakiwały swoją ostrością prawidłowo. Jest to jedna z nielicznych kanapek (patrząc też na ofertę innych sieciówek), która nie posiada pomidora i pikli, za to zawiera tylko sałatę, plaster sera i bardzo dużą ilość białej cebuli pokrytej dwoma ostrymi sosami: chunky salsa i mexicana. W przypadku wspomnianych sosów wyczułem niestety tylko jeden z nich – pikantną salsę, która ze sporą ilością cebuli potrafi nieco przypalić. Brak pomidora (co powinno prawdopodobnie ucieszyć Żorża) zastępuje omawiana salsa, aczkolwiek brakowało mi naturalnej soczystości jaką daje plaster pomidora w burgerze. Kanapka jak widać ze zdjęć i opisu tylko nieco wyróżnia się od standardowego Whoppera, chętnie wyróżniłbym ją bardziej, dodając na przykład chilli con carne z fasolą i kolendrą. Takie połączenie byłoby już prawdziwie meksykańskie. Ale jeżeli lubicie ostrzejsze kanapki to zamówcie Nacho Whoppera.
Żorż:
Tak jak w Maku najchętniej zamawiam McRoyala, tak w Burger Kingu najlepszą wg mnie kanapką jest Whopper. Kiedy dostałem informację, że będzie limitowana edycja tego klasyka, wzbogacona o jalapenos i naczosy, wiedziałem, że muszę jej spróbować. Najbardziej intrygowało mnie, czy będzie faktycznie ostry, czy też, jak w przypadku Angriest Whoppera, ostrość ta będzie jedynie na poziomie akceptowalnym. A żeby się przekonać, trzeba go zamówić i zjeść. W weekend robiliśmy event z food truckami w Krakowie, więc w drodze do domu podjechałem do Bonarka City Center i udałem się do food courtu celem zamówienia nowego Whoppera.
Rozwijam papier. Bułka ta sama, co w klasycznej wersji, jednak od razu w oczy rzuca mi się coś, co już przed ugryzieniem sugeruje, że będzie dobrze. BRAK POMIDORA. O bogowie! Mała rzecz, a cieszy :)
Zaczynam jeść. I wiecie co? Tego Whoppera powinni zostawić w menu na stałe! Dla mnie jest zdecydowanie smaczniejszy niż klasyczny Whopper. Brak pomidora, obecność chrupiących nachosów, pikantność papryczek i sosów – tak mnie mów, tak mnie rób! Nie ma się co rozpisywać – to najlepsza sezonowa kanapka w Burger Kingu, jaką ostatnio jadłem. I jest naprawdę ostra! O ile Angriest zjadłem bez popijania, o tyle będąc już w połowie Nacho sięgałem po Pepsi. Podsumowując: jeśli lubicie połączenie świeżej cebuli, sera, mięsa i ostrości – bierzcie Nacho Whoppera w ciemno. Będzie Wam smakował.
Arek Tysiak:
Lubię niespodzianki. Może nie takie, gdy ktoś traktuje mnie paralizatorem, poprawia półprzytomnemu pałką policyjną w plecy i krzyczy „it’s a prank!” albo wysyła mi spamowego maila mówiącego o spadku od wujka z RPA, ale niespodzianki wprawiające mnie w dobry humor. Nieoczekiwane spotkanie z dawno niewidzianymi, genialnymi znajomymi, wydrapanie 50 zł ze zdrapki za dwa zyle albo otrzymanie drobnego upominku. Oczywiście najchętniej przytuliłbym milion w lotto, lecz potrafię się cieszyć nawet z pary skarpetek. Bardzo ucieszył mnie też e-mail od agencji Open Media, która obsługuje kampanię Burger King. Miłe przywitanie, pokazanie nowości w ofercie tej znanej sieciówki oraz informacja o przesyłce z kłującą zawartością. Zatarłem ręce, by dwa dni później cieszyć się niewielką paczką w otchłani której znalazłem vouchery na kanapki Nacho Whopper, kaktusa, zagarniętego od razu przez moją dyrektor, kartę królewską, bo jestem królem i gitarkę brelok okazującą się ostatecznie pendrive’em. Takie prezenty bardzo lubię!
Na degustację miałem się udać w czwartek, lecz zniechęcony urywającym głowę wiatrem i deszczem, wizytę odłożyłem na piątek. Piątunio przywitał mnie jeszcze gorszymi warunkami, więc pozostała sobota. Wyszło słońce, wyszedłem i ja. Skok w tramwaj, kierunek CH Sukcesja, kilka skrzywek po poziomach, oto przede mną jest on – Burger King. Nie bawiąc się w podchody, zrealizowałem jeden voucher na Nacho Whoppera, dokupiłem Colę i dobrałem drugiego z braci – Nacho Chicken. Nie mogłem sobie odmówić porządnego napchania żołądka, tym bardziej, że do BK wpadam niezwykle rzadko. Kilka minut oczekiwania przy ladzie, kilka głębszych łyków Pepsi i oto w me ręce trafiły wreszcie dwa burgery. Zabrałem je na randkę do stolika, przedstawiłem się, by wiedziały z kim mają do czynienia, po czym przeszedłem do bliższego przyjrzenia się im.
Obydwa skubańce całkiem spore, wytykające do mnie jęzory z rozpuszczonego sera. W środku dwóch braci znalazły się grube plasterki papryczki jalapeno, krążki cebuli, nieco poszarpanych kawałków sałaty, co jest klasyką w fast foodowym wydaniu burgerów i nachosy. Podstawowa różnica między Nacho Whopper i Nacho Chicken to nie tylko kotlet, ale również dobór sosów. Pierwszego z braci napędzanego wołowiną, dopełniono pikantnymi sosami mexicana i chunky salsa, podczas gdy wariant z kurczakiem nie ma w sobie mexicana, a w zastępstwie majonez. Dobra. Starczy tego pierdzenia. Jeść trzeba.
Moją pierwszą ofiarą został Nacho Whopper. By mieć jak objąć paszczą buksa, zgniotłem go w łapach i zacząłem kąsać łapczywie. Muszę przyznać, że kompozycja udana. Najpierw wchodzi smak wołowiny i sera, by płynnie przejść przez świeże dodatki, a na koniec posmyrać kubki smakowe wyraźnie pomidorowymi, pikantnymi sosami i rozgrzać jalapeno. Naprawdę fajną sprawą są te kukurydziane nachosy. O ile nie wpływają mocno na smak kanapki, o tyle ich chrupanie jest po prostu przyjemne.
Gorzej ma się sprawa z Nacho Chicken. Skład niby podobny, ale w ostatecznym rozrachunku konfiguracja niezbyt mi podeszła. Zamiast wołowiny w burgerze znalazł się kawał zgrillowanego, dobrze doprawionego kurczaka, lecz jego smakiem cieszyłem się dosłownie przez pierwszy, może drugi kęs. Potem kompozycję zamordował kwaskowy, dominujący wszystko majonez. Zjadłem, ale prawdę powiedziawszy, nie zakumpluję się z Nacho Chicken’em.
Na spróbowanie kanapek macie czas do 11 lipca 2016. Podobnie jak w przypadku Angriest Whopper, edycja Nachos jest limitowana, ale co warte nadmienienia, wreszcie w restauracjach Burger King pojawiły się materiały reklamowe, których poprzednio kompletnie brakowało. Krok do przodu! Czy warto jednak zawracać sobie głowę Nachos Whopper’em? Oczywiście, że tak! Patrząc przez pryzmat innych kanapek w ofercie sieci, jak i jej konkurencji, wystawiam mocne 8,5/10. No jest smaczna, ciekawie skomponowana i warto po nią sięgnąć. Niestety nie mogę tego powiedzieć o Nachos Chicken. Majonez zarżnął przyjemność płynącą z degustacji i wystawiam jedynie 4/10. Najlepiej dopadnijcie obie kanapki i po prostu je porównajcie, lecz w tym starciu jest tylko jeden zwycięzca.