Kura – drób wyniesiony na inny poziom - Street Food Polska
close

Kura – drób wyniesiony na inny poziom

0udostępnień

Tekst powstał przy współpracy z Restauracją Kura.

Byłem specyficznym dzieckiem, mam specyficznych rodziców. W dzieciństwie kiedy zasłużyłem na nagrodę, rodzice pozwalali mi ją samemu wybrać. A ja od dziecka lubiłem dobrze zjeść. Bardzo lubiłem też chodzić do KFC, więc każde pytanie jaką nagrodę chciałbym dostać, kończyło się taką samą odpowiedzią. W ten sposób od najmłodszych lat byłem na bieżąco z ofertą tej amerykańskiej sieci. Uwielbiałem ich pikantne skrzydełka. Minęło kilkanaście lat, zacząłem zdecydowanie przedkładać wołowinę i wieprzowinę nad kurczaka, natomiast w polskich domach zaczął królować filet z kurczaka jako uniwersalne danie obiadowe, wypierając powoli kotleta schabowego. Polacy spożywają zdecydowanie najwięcej kurczaka ze wszystkich dostępnych nam mięs. Knajp serwujących kurczaka w sposób oryginalny, nowatorski i przede wszystkim smaczny było do niedawna bardzo niewiele. Jakiś czas temu powstało jednak miejsce, które ma to mięso dla Polaków nieco odczarować. Miejsce, które ma pokazać, że można inaczej.

Rok temu Mateusz znany między innymi z prowadzenia food trucków Wing Spot i Pot Spot, a także ze swojego kanału na YouTubie o nazwie Głodny, postanowił otworzyć w Warszawie restaurację. W miejscu tym zaczął sprzedawać kurczaki. Skrzydełka i polędwiczki, smażone i glazurowane. Do tego oczywiście frytki, kanapki i sałatki. Niestety przez ostatni czas do Warszawy było mi mocno nie po drodze. Zmieniło się to w ostatni weekend. Zjawiłem się w stolicy w piątek wieczorem, a w niedzielne popołudnie zawitałem, wraz z jednoosobowym wsparciem, do Kury. Mateusz chciał, abyśmy spróbowali tego, co oferuje i powiedzieli jak nam to smakuje. Ponieważ bardzo chciałem odwiedzić Kurę od momentu otwarcia, zgodziłem się bez chwili wahania. 

Na stół wjechały smażone polędwiczki, smażone skrzydełka, skrzydełka w przeróżnych glazurach, frytki, sałatki i na koniec kanapka BBQ Classic. Jedzenia było jak dla pułku wojska, ale dzięki temu mogliśmy sobie wyrobić przekrojową opinię na temat całego menu Kury.

Zacząłem od skrzydełek smażonych, które z wyglądu przypominają nieco te znane z KFC, choć są od nich na pierwszy rzut oka zdecydowanie większe. Po przegryzieniu chrupiącej i świetnie przyprawionej panierki dostajemy się do miękkiego, soczystego i idealnie odchodzącego od kości kurczaka. Smak nie jest tutaj zdominowany przez przyprawy. Możemy bez problemu poczuć doskonałą jakość mięsa i perfekcyjne jego przygotowanie.

Po skrzydełkach przyszedł czas na stripsy. Duże, mięsiste, w równie chrupiącej panierce. Delikatne w smaku, soczyste i po prostu pyszne. A maczane w sosach, których mogliśmy spróbować to już prawdziwa bajka. Sosy i glazury to był jeden z tematów przewodnich naszej rozmowy z Mateuszem. Jeśli myślicie, że wszystkie lokale w tym kraju korzystają z sosów znanej firmy na F (łącznie z KFC), to muszę zburzyć Wasz światopogląd. Przykładowo do sosu miodowo-musztardowego używane są 4 rodzaje musztardy i prawdziwy miód, a sos blue cheese powstaje na bazie gorgonzoli.  Tak, na bazie prawdziwej gorgonzoli. To jest właśnie dbałość o każdy szczegół. A kiedy właściciel zaczął nam opowiadać, że przez sposób przechowywania sos nie miał jednolitej konsystencji i długo pracował wraz z załogą nad tym, żeby problem wyeliminować, to nie mogłem uwierzyć własnym uszom.

Skrzydełka glazurowane to była prawdziwa bajka. Dzięki uprzejmości obsługi mieliśmy możliwość spróbowania kilku rodzajów glazury. Dla mnie najsmaczniejsza okazała się ta najbardziej klasyczna: Buffalo, co nie było dla mnie najmniejszym zaskoczeniem. Jedząc tego kurczaka można zamknąć oczy i przenieść się w czasie i przestrzeni. Nie jadłem nigdy takiego przysmaku w Stanach tylko dlatego, że po prostu jeszcze tam nie byłem. Ale wyobrażam sobie, że właśnie tak powinien smakować. Coś fantastycznego. 

Na koniec przypomniałem sobie o kanapce. To jedna z podstawowych kanapek w Kurze, jeden z hitów sprzedażowych, w którym ostatnimi czasy stripsy zostały zamienione na udka z kurczaka. Pozostałe składniki kanapki nie zmieniły się, mamy tu więc białego coleslawa, ogórka, sos barbecue i  majonez. Wszystko to zamknięte jest w pięknej i bardzo smacznej maślanej bułce, która mimo nasiąknięcia sosami (moja wina, mogłem się szybciej do kanapki zebrać), dzielnie utrzymuje wszystkie składniki w ryzach aż do samego końca jedzenia. Kanapka wyrwała mnie z butów. To połączenie smaków sprawiło, że nie odłożyłem jej ani na moment. Filety z udek, czyli mój ulubiony fragment kurczaka, wysmażone zostały perfekcyjnie i mimo polania sosem pozostały chrupiące. Mięso było idealnie miękkie i soczyste. A w towarzystwie sosów i sałatki spowodowało gigantyczny uśmiech na mojej twarzy. Ta kanapka to było coś genialnego. Bez chwili wahania mogę ją ustawić w pierwszej piątce najlepszych kanapek jakie jadłem w życiu, włączając w to zestawienie wszystkie burgery, które przewinęły się przez lata przez mój układ pokarmowy. Petarda, absolutna rewelacja. 

Osobne wspomnienie należy się również dodatkom w postaci frytek i sałatki. Nie spróbowaliśmy czerwonego coleslawa, ale biały był świetny, idealny balans smaków. Często zdarza się, że ten rodzaj sałatki jest ciężki, wręcz utopiony w majonezie, tutaj nic takiego nie miało miejsca. Naprawdę doskonały. Nawet po przewiezieniu w plastikowym pojemniku w pociągu na trasie Warszawa Centralna – Kraków Główny. Coś o tym wiem.

Frytki są robione na miejscu i choć nie są tak bardzo chrupiące jak w sieciach fast foodowych, to ich smak wynagradza wszystko. Delikatnie słodkie, przyprawione niewielką ilością soli, są niemal tak samo kuszące jak kurczaki. 

Powiedzieć, że to co robi Mateusz i jego załoga, jest lepsze od kurczaków serwowanych przez KFC, to nic nie powiedzieć. To były najlepsze smażone i glazurowane kurczaki jakie jadłem w życiu. A kanapka BBQ Classic, będzie mi się śniła po nocach, póki jej znowu nie spróbuję. Z rozmowy z właścicielem miejsca bije profesjonalizm i miłość do jedzenia. Dbałość o każdy szczegół jest tutaj zauważalna na każdym kroku i w każdym aspekcie. To dowód na to, że nawet mając produkt świetny, można nie osiąść na laurach i wciąż wkładać wszystkie swoje siły w podnoszenie i tak już wysokiego poziomu serwowanych dań. 

 Już nie mogę się doczekać kolejnej wizyty w Kurze. Co polecam i Wam Drodzy Czytelnicy. A nadarza się ku temu całkiem niezła okazja. Wystarczy wziąć udział w konkursie, który organizujemy wraz z Kurą.

Michał Turecki

Kura – ul. Nowolipki 15, Warszawa

Kura na Facebooku: https://www.facebook.com/pg/restauracjakura

ROZDAWKA! Dzięki uprzejmości Restauracji Kura mamy dla Was … UWAGA! Aż 20 voucherów o wartości 25 zł każdy do zrealizowania w Kurze. 

Co zrobić, aby zdobyć jeden z nich? To proste – w komentarzu pod tym postem na naszym fan page napisz, sfotografuj – forma dowolna, jakie jest twoje ulubione danie z kurczaka. Możesz puścić wodze wyobraźni i wymyślić np. kanapkę idealną, ale możesz podać przepis, który uwielbiasz. Możesz wrzucić fotę najlepszego kurczaka, jakiego jadłeś/jadłaś, możesz napisać wiersz. Czas start, kończymy o północy z niedzieli na poniedziałek, a do końca poniedziałku Kura poda w komentarzu pod postem nazwiska osób, które dostaną vouchery. 

P.S. Miło byłoby, gdybyście polubili fan page fundatora nagród, chociażby po to, żeby na bieżąco dowiadywać się o nowościach i promocjach w Kurze. Nie jest to jednak warunkiem by wziąć udział w Rozdawce —> https://www.facebook.com/pg/restauracjakura

 

Las Vegas – część 3. Foodpornowe hot dogi, smażone Oreo i kukurydza w posypce

Las Vegas – część 4. Bufet hotelowy i burgery u Gordona Ramsaya

Dodaj komentarz