Kiedy wpadłem tam styczniu byłem pod ogromnym wrażeniem. Kebab zupełnie inaczej przyprawiany niż do tej pory dane mi było jeść, zapadł mi na tyle w pamięci, że pałałem chęcią spróbowania innych dań. Okazja nadarzyła się teraz, więc skwapliwie z niej skorzystałem. A że byliśmy we dwie osoby, to i więcej skosztowaliśmy.
Sami Am Am znajdziecie w Krakowie, na ulicy Świętego Wawrzyńca 27. Mieści się w kamienicy, a miejsce to nie jest jakoś specjalnie oznakowane:
Rzut oka na tablicę z krótkim menu i decyzja zapadła: bierzemy szisz kebab barani w zestawie z cebulą, pomidorem, grillowaną papryką i ryżem (22 zł) oraz Manakish żebre, czyli serową wersję syryjskiej pizzy z serem orientalnym halloumi, czosnkiem i zielona pietruszką (10 zł). Na deser ciastko (5 zł), a całość popijać postanowiliśmy marokańską herbatą (5 zł).
Szisz to mielone, grillowane na szpadzie mięso, w tym wypadku baranie (czyli raczej wołowe zmieszane z baranim łojem). Zestaw jest duży i już na pierwszy rzut oka sugeruje, że głodny od stołu nie wstaniesz:
Mięso doprawione dobrze, wyczuwam nutę mięty, pietruszki, kminku i kolendry. Moim zdaniem na grillu mogłoby przebywać krócej, bo było nieco za suche. Grillowane warzywa doskonale tutaj pasowały, a miłą niespodzianką była kulka doskonałego hummusu. Ryż ugotowany na sypko, żółciutki i smaczny. Ale to co wynosi to danie ponad przeciętność to doskonałe sosy. Jogurtowy z nutką czosnku i mięty jest łagodny i orzeźwiający, z kolei ostry z papryki chili pali jak ogień, ale zachowuje cały aromat i smak świeżej papryki. Danie bardzo sycące i smaczne, z pewnością warto spróbować.
Ciekawie miała się sprawa z zamówioną przez żonę Manakish żebre. Na zdjęciach wyglądało to jak typowa pizza, czyli składniki rozłożone były na okrągłym placku. To co dostaliśmy wyglądało zgoła inaczej:
Powiem szczerze, że pierwsze wrażenie nie było zachęcające. Kroimy:
Dość grube ciasto kryło w środku nadzienie z sera halloumi z ziołami. Pierwsze kęsy i reakcja moje żony: nie zjem tego! Fakt, potrawa ta charakteryzuje się bardzo intensywnym i nieczęsto spotykanym smakiem. Jednak po kilku dalszych kęsach żona przełamała swoją niechęć i koniec końców uznała, że w połączeniu z ostrym sosem Manakish smakuje całkiem dobrze. Mnie również smakowało, ale polecić mogę chyba tylko osobom, które lubią halloumi i … dużą ilość mięty, to zioło bowiem dominuje tutaj w smaku. Niemniej warto się przełamać i zjeść co najmniej połowę, bo pierwsze kęsy dla kogoś, kto spotyka się po raz pierwszy z tym daniem będą raczej nieciekawe.
Na deser, jak pisałem wyżej, wzięliśmy ciastko. Nie pamiętam jego nazwy, a na tablicy nie figuruje, bo ciastka zmieniają się codziennie. Nie przepadam raczej za słodyczami, ale to ciastko jest fajne, bo robione głównie na kaszy mannie nie zasładza, jest lekkie i puszyste, do tego znaleźliśmy w nim słone migdały, które ciekawie zmieniają smak. Bardzo dobrze smakowało popijane mocną, korzenna herbatą.
Podsumowując: wizyta udana, wyszliśmy najedzeni za w sumie niewielkie pieniądze. Nie jestem jednak przekonany do końca, wydaje mi się, że kebab w syryjskim chlebie, który jadłem tam poprzednio smakował mi bardziej. Chyba muszę iść tam jeszcze raz i znowu zjeść typowy fast foodowy kebab oraz falafela, żeby wyrobić sobie jasny obraz. Niemniej jednak spróbować warto, bo sposób doprawiania dań w Sami Am Am różni się znacząco od typowo tureckich kebabów.