Warburger otworzył swoje nowe miejsce na Żelaznej! Większość osób wie czym jest ich kultowa już budka przy ulicy Puławskiej tak że nie trzeba nikomu jej przedstawiać. Do tej pory Warburger specjalizował się przede wszystkim w burgerach i robił to niezwykle dobrze. Po kilku latach udanej działalności Panowie odpowiedzialni za koncept zdecydowali otworzyć knajpę z prawdziwego zdarzenia. Tak powstał Warburger na talerzu, czyli świeża miejscówka specjalizująca się w mięsie.
Nowoczesne lekkie wnętrza zachęca do spędzenia tutaj więcej czasu. O koktajle dbają ogarnięci barmani i robią to naprawdę dobrze. Drink z boczkiem o smaku włoskiej Carbonary? Tak tutaj się tego napijesz.
Jedzenie opiera się na mięsie wszelkiego rodzaju, ważnym elementem są także uwielbiane przeze mnie podroby, które tutaj zostały bardzo dobrze opanowane.
Kolację zaczynamy od koktajlu, który ma podnieść nasz apetyt.
Następnie prosta przystawka – Carppacio z jelenia, które jest daniem prostym, apetycznym i zazwyczaj udanym jak również było w tym wypadku.
Potem tatar wołowy, delikatny z podstawowymi dodatkami i pieczywem wypiekanym na miejscu, które jest naprawdę smaczne.
Następnie ogony wołowe na kremowym ziemniaczanym puree. Ogony bardzo esencjonalne o konkretnym wołowym smaku, podane zostały na budyniowym puree. Pozycja sympatyczna i warta polecenia.
Kolejnym daniem, które zasługuje na chwilę uwagi to galareta z głowizny, jedna z lepszych jakie jadłem w życiu. Doskonale doprawiona, zachwycająca swoją konsystencją i smakiem. Jestem fanem galaret mięsnych, które zazwyczaj jadamy z odrobiną octu. Uwierzcie mi, ta nie potrzebowała takiego dodatku.
Spróbowaliśmy również serduszek drobiowych zatopionych we własnym sosie. Jednak zdecydowanie serca wolę smażone krótko tak, aby wciąż były różowe w środku i zachwycały swoją soczystością.
Przed daniem głównym nastąpił szybki przerywnik doskonałą solianką, każdy kto zna tę zupę wie czego się spodziewać. Zawiesista, esencjonalna, kwaśna oraz pikantna. Bomba! Taką zupę chciałbym jeść w niedzielne ciężkie poranki i zapewne jeżeli będziecie w potrzebie możecie jej szukać w Warburgerze na talerzu. Kolację oraz dobre rozmowy zakończyliśmy pieczenią z sarny, która została podana na desce. Aromatyczne mięso z dodatkiem pieczonych warzyw było ciekawym zakończeniem wieczoru. Właściciele bardzo chcą promować dziczyznę za co z całego serca ściskam za nich kciuki, ponieważ jest to mój prywatny konik, którym zajmuję się na codzień.
Niestety deseru nie zmieściliśmy. Chętnie wrócę następnym razem spróbować steaka oraz burgera, a póki co trzymam kciuki za rozwój miejsca.
Właściwie to Mateusz wyczerpał temat w zupełności. Jednak, jako że nie jest tak łatwo nas zachwycić, a to miejsce zdecydowanie nas zachwyciło, postanowiłem i ja skrobnąć kilka słów. Na mnie, nie ukrywam, największe wrażenie zrobiła zachwalona już galareta z głowizny. Fantastycznie doprawione, delikatne mięso w galarecie, dodatkowo przepite własnej roboty wódką chrzanową, to na pewno pozycja, której nie powinniście sobie odmówić. Szczególnie, że ta przyjemność będzie Was kosztowała jedyne 14 zł. Ja po pierwszym talerzu nie potrafiłem sobie odmówić drugiego. A potem wyjeść jeszcze resztki tego, co zostało u innych. Carpaccio z jelenia podane z parmezanowymi chipsami, to faktycznie coś bardzo prostego, ale zarazem świetny pomysł na pobudzenie apetytu przed daniami głównymi. Nie wiem co się Mateuszowi stało, że nie wspomniał o boczku. W końcu to jeden z naszych podstawowych elementów jedzeniowych. A boczek wyszedł im również bardzo smaczny. Mięciutki, prawie rozpływający, taki właśnie jak powinien być.
Tatar jak to tatar – dobre mięso w połączeniu z klasycznymi dodatkami – to musi się udać. A mięso mają naprawdę porządnej jakości. W tym przypadku chłopaki wybrali ligawę, przez co tatar nie zabija cenowo. Nie pamiętam dokładnie, ale było to coś w granicy 18 zł. Jakby nie patrzeć – uczciwa cena. Solianka faktycznie powinna Was postawić na na nogi nawet po najgrubszej imprezie. Mnóstwo mięsa, mnóstwo smaku, mnóstwo kwaśnego smaku. Mi weszła znakomicie. I znowu dziwię się, dlaczego Mateusz zapomniał o deserze. Przecież spróbowaliśmy świetnego deseru w postaci ozorków wołowych. Podany na zimno z chrzanem był naprawdę dobry. Warto dodać, że przyrządzony jest tak, że całkowicie pozbyli się zapachu podrobów. Myślę, ze to dość ważna informacja dla „podrobowych laików”. A może taki sposób podania zachęci jeszcze więcej osób do piątej ćwiartki?
Podsumowując – pojedli, popili i tak naprawdę nie za bardzo jest się do czego przyczepić. Także korzystając z początków ładnej pogody jak najszybciej lećcie sprawdzić to miejsce.
Warburger na talerzu – Żelazna 58/62, Warszawa
Facebook: https://www.facebook.com/warburgernatalerzu/