Aydin Kebab – ogromne porcje za niedużą kasę - Street Food Polska
close

Aydin Kebab – ogromne porcje za niedużą kasę

0udostępnień

Jakoś nieczęsto jadam ostatnio kebaby. A przecież kiedyś ten ukochany przez Polaków street/fast food był jednym z najczęściej przeze mnie spożywanych. Zacząłem się zastanawiać i doszedłem do wniosku, że to chyba znak czasów. Kilka lat temu kebsik był jadany przed, ale głównie po melanżu. Teraz idąc w miasto w celach rozrywkowych mam ogromny wybór lokali, w których do kieliszka zmrożonej substancji mogę bez problemu zamówić tyle jedzenia, że wracając do domu nie czuję po prostu głodu. Ale natury nie oszukasz, raz na jakiś czas dopada mnie chęć na kebaba. Tak było w ostatnia sobotę. Przypomniałem sobie, że dwa miesiące temu Marcin, znany szerzej jako Szafa lub Mocny, wrzucił film, w którym pokazuje nowe miejsce z kebabem. I to kebabem grubym jak jego przedramię (a Marcin jest raczej typem pyknika niż fit modela).

Nie znalazłem informacji by lokal oferował dowóz, ale z drugiej strony wyznaję zasadę, że kebab, podobnie jak burger, powinien być jedzony od razu po przygotowaniu. A więc kierunek Ślichowice. Tamże, na ulicy Massalskiego 8, w ciągu pawilonów, przez ścianę ze sklepem mięsnym Kamińskiego, vis-a-vis E’Leclerc, znajduje się lokal Aydin Kebab:

Prowadzi go sympatyczny Syryjczyk. Sam lokal malutki, zaledwie 5 stolików. Za to menu bardzo ciekawe. Oczywiście dominują opcje uliczne – bułka, tortilla czy box, ale moją uwagę przykuły trzy dania, których dotąd w Kielcach nie widziałem. I na nie właśnie się ostatecznie zdecydowałem.

Toszka (20 zł) z wyglądu przypomina nieco quesadillę. W chrupiące tortille wpakowano mięso (wołowina, kurczak lub miks obu do wyboru), ser, oliwki i kiszonego ogórka, całość pocięto w trójkąty, a surówki i sosy podano obok:

Do dania dostajemy także stertę frytek. Porcja jest ogromna i niemal nie do przejedzenia dla średnio głodnej osoby. Forma podania jest bardzo wygodna, można jeść sztućcami, ale bez problemu obejdziemy się bez nich. Smak. Tutaj mam chwilę zawahania. Mięso jest typowe dla takich przybytków i nie ma nawet startu do warszawskich restauracji typu Sapko czy Efes. Niemniej całość broni się smakiem, a biorąc pod uwagę jego wielkość nie ma sensu się czepiać.

Shoarma (20 zł). Wyglądem przypomina trochę bejti kebab z Efesa w stolicy. Znowu mamy do czynienia z tortillą, tyle, że tym razem pociętą w kawałki. W środku znowu mięso, ser i kiszony ogórek, ale wzbogacono skład o słodką paprykę. I oczywiście ogromna sterta frytek i sałatki.

Dzięki tej papryce, którą wyraźnie czuć w smaku, jest tutaj ciekawiej niż w Toszce, bardziej soczyście i świeżo. Ruloniki wygodnie trzyma się w ręce lub na widelcu i łatwo można podkręcić smak maczając je w sosach.

Falafel. Zamówiłem po dwa kotleciki do każdego dania, żebyśmy mogli spróbować, jak smakują. A smakują przeciętnie.

Na koniec holenderskie danie zwane kapsalon (16 zł). W sumie to dziwi mnie, że do tej pory nikt w Kielcach tego nie serwował. W rynience z folii aluminiowej ułożono wartwę frytek, ser, warstwę mięsa (wziąłem tym razem kurczaka), posypano to wszystko dodatkową warstwą sera, a sosy i surówki położono obok. I to warto podkreślić, bo moim zdaniem danie na tym zyskało. Do tej pory spotykałem kapsalony, w których surówki stanowiły jedną z warstw. A surówki zapieczone z ziemniakami… no nie są czymś porywającym. Przy okazji frytki mocno namakają i także nie są zbyt atrakcyjne. Tutaj zarówno sałatki pozostały świeże i chrupiące, jak i frytki nie namokły. Sam kapsalon to koszmar dietetyka. Pisałem jak jest skonstruowany, ale dopiero zabierając się do jedzenia docenimy szatańską dobroć tego dania. Bo nie tylko dużo w nim soczystego kurczaka, ale przede wszystkim masakryczna ilość ciągnącego się sera sprawia bardzo miła niespodziankę. To danie zdecydowanie wygrało.

Podsumowując: gdyby mięso nie było gotowcem, jaki spotkacie w 99% kebabów byłby sztos. Jeżeli podejdziemy do tematu bez spiny, czyli potraktujemy to jako klasyczny uliczny kebab – jest bardzo dobrze. Porcje są ogromne, za te pieniądze raczej nie dostaniecie w Kielcach większych (chyba tylko Mega Zestaw w Prosiaczku może z nimi konkurować). Smakowo jest bezpiecznie, chociaż żałuję, że nie są to mięsa autorskie. Niemniej jeżeli chcecie zjeść bardzo przyzwoity kebab w bardzo dobrej cenie – nie zawiedziecie się. Na kapsalona chętnie wrócę, shoarma tez zapadła mi w pamięć. Toszka – następnym razem spróbuję z kurczakiem, mam wrażenie, że cieniutkie krojenie wołowiny nieco zubożyło to danie. Kurczak wydawał mi się bardziej soczysty. Wegetarianie także znajdą coś dla siebie – są falafele, są kanapki bez mięsa z samymi warzywami, są dwie sałatki. Bez problemu złożycie sobie sycącego boxa z frytkami.

Krótko mówiąc: bardzo miła obsługa, bardzo dobre ceny, bardzo duże porcje.

Aydin Kebab – Massalskiego 8B, Kielce

WWW – https://aydinkebab-kielce.eatbu.com/?lang=pl

Amerykańskie sieciówki. Część 7 – Huddle House

Amerykańskie sieciówki. Część 8 – IHOP

Dodaj komentarz