close
Żarciowozy w Wadowicach – gościnne występy

Żarciowozy w Wadowicach – gościnne występy

0udostępnień

Michał Turecki:

Wycieczki do Wadowich na zlot firmowany przez Żarciowozy nie planowałem. W ciągu tygodnia odezwała się do mnie jednak Ela, którą znacie z tekstów które są tutaj publikowane. Zaproponowała sobotnią wycieczkę na jedzenie do papieskiego miasta. Ponieważ ostatni raz byłem w Wadowicach jakieś 15 lat temu, a dobre jedzenie to zawsze świetne wytłumaczenie dla podróży dalekich i bliższych, to w sobotę zapakowałem się do samochodu Eli i po kilku chwilach wylądowaliśmy w mieście nad rzeką Skawą.

Na miejscu czekała na nas już dwuosobowa ekipa Street Food Polska. Po chwili spacerowaliśmy już po terenie zlotu witając się z właścicielami i obsługą food trucków. Robiło się coraz cieplej, zbliżało się powoli południe, zdecydowanie przyszedł czas na śniadanie. A jeśli śniadanie to jajko sadzone, najchętniej w kanapce. Gdy do kanapki z jajkiem dodamy jeszcze smażoną włoską mortadelę i równie apetycznie podsmażony boczek oraz żółty ser, to zbliżamy się do ideału. Moją miłość do mortadeli afiszowałem już wielokrotnie w różnych miejscach w internecie. Lubię ją w każdej formie i praktycznie w każdym towarzystwie, które nie przyćmi jej smaku. Kanapka z food trucka o nazwie Pychotka, była ucieleśnieniem moich marzeń o kanapce śniadaniowej. Wszystko w niej do siebie pasowało, idealnie dopracowana kompozycja. Ser zapieczony pomiędzy mortadelą a boczkiem i lejące się żółtko wsadzone wraz z pozostałymi dodatkami w cudownie miękką i delikatną, maślaną bułkę, która od początku do końca dzielnie radziła sobie z utrzymywaniem wszystkich składników w ryzach. To wszystko sprawiło, że w połowie kanapki poprosiłem współbiesiadników, żeby ją ode mnie zabrali, bo zjadłbym całą, a dzień dopiero się zaczynał.

Chwilę później dorwałem się do łyżki zatopionej w miseczce z flaczkami. Ale nie takimi zwykłymi flaczkami, jakie można spotkać na połowie tradycyjnych wesel lub poprawin. Mieliśmy do czynienia z małym dziełem sztuki kulinarnej w wykonaniu food trucka Lampredotto. Cudownie intensywny, idealnie przyprawiony wywar, pełen miękkich warzyw i delikatnych flaczków. Coś fantastycznego. Tutaj podobnie jak w przypadku kanapki, musiałem prosić, żeby ktoś zabrał ode mnie porcję, bo niechybnie skończyłoby się to zjedzeniem całości bez mrugnięcia okiem.

Po śniadaniu przyszedł czas na obiad. Tym razem w postaci quesadilli od food trucka Amigo. Fantastyczna tortilla, wypełniona kurczakiem, intensywnie pachnąca kolendrą, w towarzystwie sosów smakowała doskonale. Ale moje serce zdobyła wersja z szarpaną wieprzowiną. Dokładnie taka jak lubię, miękka ale stawiająca delikatny opór zębom, w towarzystwie intensywnie kolendrowego sosu i ciągnącego się sera smakowała perfekcyjnie. Dodatkowe wspomnienie należy się sosom które dostajemy w zestawie, genialnie świeża salsa, doskonały sos jogurtowy i podobno równie dobry bardzo ostry sos z pikantnych papryczek, którego jednak nie odważyłem się spróbować.

Na deser uszczknąłem nieco z bąbelkowych gofrów z lodami od Boom Bomb Waffle, które były bardzo ciekawe, bardzo smaczne i bardzo słodkie. Idealne dla kogoś kto lubi słodycze. Ja jednak miałem ochotę na kawę i coś jeszcze. W końcu Wadowice to miasto kremówek. Udaliśmy się zatem do Galicjanki, opisywanej już tutaj przy okazji poprzedniego zlotu, przez Ojca Założyciela. Kremówka okazała się bardzo smaczna, a kawa jeszcze lepsza. Pokrzepieni wróciliśmy na teren festiwalu i obserwowaliśmy zadowolonych mieszkańców miasta pochłaniających kolejne porcje jedzenia. Minęło nieco czasu zanim znowu poczuliśmy głód.

Kiedy w końcu zdecydowaliśmy się na podwieczorek, padło na frytki z plantanów i manioku od San Escobar. Tydzień wcześniej na zlocie w Krakowie próbowałem jednej z ich arep i zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Frytki również okazały się doskonałe, te z plantanów zaskoczyły smakiem, a te z manioku konsystencją, która po przegryzieniu przypominała nieco dobrze usmażonego kurczaka. Sos którym była pokryta porcja, bardzo aromatyczny, idealnie dopełniał smak całości.

Po takim podwieczorku przyszedł czas na kolację. O kanapce El Żurro z food trucka Eat Me&Meet Me słyszałem już wiele dobrego. Wieprzowina marynowana w zakwasie na żurek. Czy to nie brzmi obłędnie? Musiałem spróbować. Szybkie zamówienie, szybki odbiór, kilka zdjęć i już mogłem zanurzyć w niej swoje zęby. Mięso wybija się tutaj zdecydowanie na pierwszy plan, czuć w nim intensywny zakwas, do tego nieco boczku, tarty chrzan z jajkiem, ogórek kozacki i zielenina, zamknięte w podpieczonej delikatnie bagietce. Proste, ale nie prostackie, wyszukany smak przywołujący na myśl wspomnienie ostatnich świąt. Zjadłem całą kanapkę uśmiechając się szeroko pomiędzy kolejnymi kęsami. Coś wspaniałego, oryginalnego, niespotykanego, po prostu pysznego. Będę jadł za każdym razem, kiedy tylko będzie okazja.

Tak zakończyła się sobota w Wadowicach. Po uśmiechach gości, mogę stwierdzić, że jedzenie smakowało, po uśmiechach właścicieli food trucków mogę stwierdzić, że dla nich to również był udany zlot. A w końcu to zawsze chodzi o to, żeby wszyscy byli szczęśliwi, bo przecież nie ma na świecie miłości szczerszej, niż miłość do jedzenia.

Żorż:

Ja miałem szczęście być na tym zlocie całe trzy dni, więc udało mi się zjeść więcej niż Michał (mówiłem już, że kocham to, co robię?).

W piątek cały dzień pościłem, bo miałem zacząć wyżerkę na zlocie od 1.2 kg steka Tomahawk od B.B.Kings. No i zacząłem. Idealnie zgrillowany na rare, tak jak kocham (krwisty, temperatura mięsa w okolicach 55 stopni) – przy tym stopniu wysmażenia czuć smak mięsa najlepiej. Cudowne, soczyste mięcho, delikatne ale wyraziste. Zjadłem go do kości z przyjemnością. Jeśli chcecie sami spróbować jak smakuje, wypatrujcie BB Kings na zlotach, ale pamiętajcie – ten stek nie jest dostępny „od ręki”! Trzeba go zamówić przed imprezą! Zdjęcia mi nie wyszły, bo nie zauważyłem, że podczas fotografowania smokera w środku chlapnął mi tłuszcz na obiektyw, więc posiłkuję się fotami udostępnionymi przez Jacka z BB Kings (ostatnia moja). Swoją drogą (hermetyczny żarcik) okazuje się, że można nieprzerwanie od 5 lat święcić sukcesy na street foodowym rynku nie mając w ofercie burgera z halloumi ;)

Pychotkę znam, jadłem ich kanapki już w zeszłym roku w Zawierciu i bardzo mi posmakowały. Ponieważ wiedziałem, że nie będę musiał Michała dług namawiać na kanapkę z jajkiem, zdecydowałem się spróbować nowej kanapki na ostro. Podstawą oczywiście jest maślana buła i włoska mortadela przełożona serem cheddar. Ostrości nadają jalapenos i sos. Pyszne!

Żeby troszkę odpocząć od ciężkich dań poszliśmy do trucka Dim Sum Truck i zjedliśmy pierożki na parze. Bardzo smaczne:

Potem była przerwa na słodkie, a dokładnie na fantastyczne kurtosze od Bogusiowe Kurtosze:

Odwiedziliśmy też Rolanda, bo w menu Traditional Hungarian pojawił się nowy langosz – z jalapenos, salami i chorizo. Pyszny, pikantny, Ostrego Stefka w moim prywatnym rankingu nie przebił, ale chętnie na niego wrócę.

W Lampredotto zjedliśmy tradycyjnie lampredotto tutto i trippa alla Fiorentina. Kto lubi flaczki, ale zupełnie inne niż te polskie, powinien koniecznie spróbować. Niebo w gębie:

Dawno nie miałem okazji zjeść pizzy od Pizza Truck, więc z radością przypomniałem sobie ten wspaniały smak ich pizzy z pieca opalanego drewnem:

Orient Pork od Azji w Bule to coś dla tych, którym znudził się klasyczny pulled pork. Jest tutaj smak klasyki, ale złamany został azjatyckimi piklami, majonezem bazyliowym, sezamem, kolendrą i sosem hoisin BBQ. Jest słodko, ale i kwaskowo, jest soczyście i aromatycznie. Warto.

Amigo Food Truck bardzo pozytywnie nas zaskoczył swoimi quesadillas. Zarówno z kurczakiem, jak i wieprzowiną. Smakowały świetnie, a na osobną wzmiankę zasługuje wg mnie rewelacyjna salsa habanero. Słodko-pikantna nadaje quesom wyrazisty i ciekawy smak. Polecam.

Eat Me & Meet Me. Nie mogłem nie zamówić El Żurro, którą to kanapkę uważam za jedną z najlepszych, jakie jadłem. Nieco się do zeszłego roku zmieniła – jajo na twardo nie jest już w plastrach, tylko starte i wymieszane z chrzanem. Efekt? Jeszcze lepszy niż był. Jajko nie wypada z kanapki, a jego smak czuć do końca i podkręca smak marynowanej w zakwasie na żur wieprzowiny. Rewelacja i koniecznie musicie tego spróbować. Żurek w chlebie w formie stałej ;)

Skorzystałem z okazji i zamówiłem również kanapkę z wołowiną. Mięso marynowane jest jak na pastrami, ale bez okresu dojrzewania w przyprawach. Smak lekko winny, całość komponuje się naprawdę świetnie.

W San Escobar Food Truck skubnęliśmy arepę z kurczakiem i arepę wege oraz frytki z manioku i chipsy z plantana. Pisałem już o nich na blogu, więc nie będę się powtarzał, dodam tylko, że nic się nie zmieniło i nadal są świetne.

Robimy Pierogi karmiły nas pierogami w różnych smakach. Bardzo je lubię, a ciekawe składniki używane do farszów (np. bób, chorizo, ser lazur) sprawiają, że oprócz klasycznych smaków (ruskie, z mięsem) sięgam też po inne (jedliście marchewkę z masłem orzechowym? Nie? To polecam).

I znowu coś na słodko – churrosy ze słonym karmelem od Churros & More. Słodko-słone połączenie smaków bardzo mi odpowiada. Świetna przekąska podnosząca poziom dopaminy ;)

Piekło w Niebie to moja ulubiona zapiekanka od E’Cazuela. Jest taka jak lubię: chrupiąca skórka, miękki miąższ, wyraziste dodatki i mnóstwo ciągnącego się sera… Warto!

Był też Special Burger od American Food Truck. Nie ma się co rozpisywać, podwójny bekon i podwójny ser zawsze robią robotę.

I jeszcze gofry od Boom Bomb Waffle. Dawka uderzeniowa kalorii, ale pyszna. Gofr bąbelkowy, a w nim lody, bita śmietana i dodatki. No pyszne to było.

Nie spróbowałem tym razem niczego w Jadle na Kółkach i Bart Burgerze, ale kiedy już dojrzałem by coś u nich zamówić, kolejka była na dwie godziny :) Następnym razem przyjdę przed otwarciem.

DO zobaczenia na kolejnych zlotach!

 

Street Food Polska w Krakowie – kilka nowości z food trucków

Plac Cafe – nie tylko na śniadania

Dodaj komentarz