Wzorzec hamburgera znajdziecie w Kielcach, czyli VooDoo po raz drugi (i na pewno nie ostatni). - Street Food Polska
close
Wzorzec hamburgera znajdziecie w Kielcach, czyli VooDoo po raz drugi (i na pewno nie ostatni).

Wzorzec hamburgera znajdziecie w Kielcach, czyli VooDoo po raz drugi (i na pewno nie ostatni).

0udostępnień

Podczas mojej  poprzedniej wizyty w VooDoo Steak House & Pizza, obiecałem sobie zawrzeć bliższą znajomość z serwowanymi tam kanapkami. Do ostatniej chwili walczyła we mnie chęć spróbowania Po’Boya, ale ostatecznie wybór padł na coś, co w karcie tymczasowej nazywa się Luizjana Burger. Pomyślałem, że dobrze będzie porównać tego hamburgera (a właściwie cheeseburgera, bo jest z serem) z innymi dużymi burgerami w mieście. I w sumie dobrze zrobiłem, bo dowiedziałem się, że w stałej karcie, która ma wejść lada moment, hamburger w bułce będzie tańszy, ale bez frytek, natomiast sam kotlet pod inną nazwą będzie podawany w zestawie z frytkami lub ziemniakami z pieca i surówkami. Zamówiłem więc swoją kanapkę i korzystając z chwili czasu dopstrykałem kilka zdjęć:

Szczególne wrażenie robi piec do pizzy opalany drewnem, który można zobaczyć obok baru (fot. 3 od góry). Na mojego burgera czekałem około 15 minut. Skąd ten czas? Ano stąd, że wszystkie potrawy przygotowywane są na bieżąco, co oznacza, że burger tworzony jest od podstaw, mięso jest mielone na miejscu, przyprawiane i smażone. Wiem bo miałem okazję podejrzeć. Wg zapewnień kucharza niczego nie zamrażają, tylko codziennie dowożą świeże składniki. Ma to swoje odzwierciedlenie w smaku, o czym za chwilę.
Przyniesiono mi więc owego Luizjana Burgera i szczęka mi opadła. Powiem tak: jadłem już różne hamburgery, ale takiego dostałem w swoje ręce po raz pierwszy. Ogromna bułka (pieczona na zamówienie w piekarni Piekiełko) kryła w sobie gigantyczny wręcz kotlet wołowy z dodatkami. Takiego hamburgera to do tej pory oglądałem tylko na zdjęciach z amerykańskich knajp. Generalnie zestaw podobny, jak w Roy Benie, ale: frytek zdecydowanie mniej, za to kotlet 3 razy większy. Dostałem oczywiście nóż i widelec, na początku myślałem, że to pomyłka (no, widelec do frytek, ok), ale jak postawiono przede mną kanapkę i wziąłem ją do rąk, zrozumiałem po co. Po prostu ktoś o mniejszym rozstawie szczęk będzie miał bardzo duży problem, żeby ugryźć tego potwora. Co składa się na tę kanapkę? Otóż:
  • ogromna, podpieczona na chrupko bułka
  • ogromny wołowy kotlet, nie dość, że duży to jeszcze gruby
  • ser
  • dodatki: czerwona cebula, pomidor, ogórek świeży i kiszony, sałata i sos musztardowy
Kotlet soczysty i świetnie doprawiony, sos idealnie podkreślający smak, dodatki chrupiące, bułka również – całość stanowi wzorzec cheeseburgera! Na początku wydawało mi się, że ilość frytek jest drastycznie mała w porównaniu do zestawu z Roy Bena, ale kiedy uporałem się z burgerem stwierdziłem, że tak naprawdę nie są one w ogóle potrzebne. Chcąc stwierdzić, czy da się tym najeść nie jadłem cały dzień i poszedłem do VooDoo około 14.30 głodny, jak wilk. Jednak wielkość Luizjana Burgera sprawia, że kiedy już się z nim uporacie, na 99% poczujecie się, jak po sutym obiedzie. Frytki mają bardzo smaczne, ale ja skubałem je tylko z łakomstwa, bo byłem już najedzony po pachy.
Reasumując: słuszną decyzje podjęli właściciele VooDoo, że Luizjana Burger będzie tańszy i bez frytek. On po prostu tak nasyca, że nic więcej już mu nie potrzeba. Doskonały kotlet znajdzie swoje miejsce w zestawie z frytkami lub ziemniakami z pieca i surówkami, jako osobne danie. Kosztowała mnie ta przyjemność 15,70 zł i absolutnie nie miałem żalu. Wręcz przeciwnie – Luizjana Burger wchodzi do mojego menu na duży głód na stałe. Lepszego burgera nie jadłem i polecam każdemu. Jeśli macie do wydania na fast fooda 15 zł (nie wiem ile LB będzie kosztował w nowej karcie), chcecie zjeść robionego na miejscu, a nie kupowanego w hurtowni hamburgera, to tak naprawdę w Kielcach możecie wybierać między bekonburgerem w Roy Benie (jeśli wolicie frytki niż burgera), zestawem powiększonym w McDonald’s (jeśli wolicie dużo coli) i Luizjana Burgerem w VooDoo. Dla mnie wybór jest oczywisty – VooDoo rządzi, zarówno pod względem smaku, jak i jakości. Oczywiście, można za te pieniądze zjeść normalny obiad lub taniej innego fast fooda, ale nic nie dorówna smakowi LB! Dzięki wystrojowi i sączącej się z głośników muzyce (blues, jazz, zydeco) czułem się jak na południu Stanów ;) I o to chodziło!
Pora na Po’Boya, z którym postaram się w najbliższym czasie zaprzyjaźnić.
Zgadzasz się z nami? Nie zgadzasz? Masz własną opinię? Skomentuj ten post!
Opinie wulgarne, wyglądające, jak nachalna reklama, reklamy itp. będą usuwane.

VooDoo Steak House & Pizza, czyli Nowy Orlean nad Silnicą.

Wiesz co pijesz?, czyli o słodzie jęczmiennym

6 komentarzy

  1. No i bylem dzis… Na testy wybralem gumbo oraz burgera a moja polowica zupe cebulowa oraz makaron ze szpinakiem i lososiem.
    Gumbo jako zupa rewelacja – totalny strzal w 10,co prawda ja zawsze bylem przyzwyczajony do gestszego, ostrzejszego i bardziej rybnego Gumbo (ryby i jakies owoce morza) ale jest to tak otwarta potrawa, ze i to przyjmuje za Gumbo. Nic do zarzucenia – a w zasadzie bomba. Burger… No brawo, brawo – oby nikt tego popsul. Elegancka, gruba (i w dobrej „gramaturze” zmielona) wolowina. Elegancko obrobiona, ani nie sucha ani zbyt miekka. Gratuluje. Aha i w moim byl jeszcze bekon pod serem – nie wiem jak u Ciebie. Znakomitym pomyslem jest tez oryginalna bulka – a nie lepiuch z foliowego worka. Moja polowica zupa cebulowa zachwycona. Co do pasty ciezko powiedziec bo: Nie slucham jej w temacie makaronu gdyz lubi rozgotowany ktorego ja znowu nie cierpie , a samego dania sprobowala 2 widelce bo najadla sie na maksa zupa. Ale chyba musialo byc dobre bo przelamala sie i poprosila o zapakowanie – a to komplement, poniewaz zawsze sie wstydzi. I tu staneli na wysokosci zadania (jak beda tak kazdemu pakowac to zbankrutuja na pojemniki – ale wielkie dzieki). Obsluga przemila. Same plusy, pewnie jakbym mial szukac w calym to wystroj nie w moim klimacie, ale w ogole nie ma dla mnie to znaczenia bo ide tam zjesc a nie podziwiac sciany (chociaz wrzut pierwsza liga). Mam nadzieje, ze nie jest nietaktem wyrazac swoje opinie na Twoim blogu:)

  2. Zacznę od końca – wręcz przeciwnie :) Bardzo się cieszę, że piszesz bo to znaczy, że do kogoś ta moja pisanina trafia. :)
    Gumbo – namówiłeś mnie!
    Makaronów nie próbowałem, bo przez nader częste gotowanie past dla dzieci moich – jakoś nie mam apetytu na to danie ;) Ja się tam wybieram wkrótce na Po’Boya (tutaj też bułka na zamówienie podobno pieczona).
    Hamburger – fakt, jak teraz sobie przypomnę, był bekon.
    Jeśli masz ochotę to napisz recenzję(nie tylko z VooDoo) i ślij na misza67 małpa gmail.com, chętnie zamieszczę.
    Pozdrawiam

  3. W ubiegłym tygodniu z lenistwa nie doszedłem do Roy Ben’a:) wstąpiłem do VooDoo więc Beckonburger’a zastąpiłem Luizjana Cheesburger’em, nie zawiodłem się. Porównując ww. dwie kanapki Luizjana Cheesburger- inna liga! Kolejny dzień powtórka z rozrywki, tym razem już ze znajomymi. Jeżeli wszystko zostanie na obecnym poziomie, VooDoo na stałe zagości do mojego „menu”. Polecam!
    Uwaga, kanapka jest mega wielka!

Dodaj komentarz