Miejsce kultowe, a więc i popularne. Na tyle, że trzeba czekać w długaśnej kolejce. Staliśmy chyba ze 30 minut, zanim udało nam się wejść i coś zamówić.



W końcu dostaliśmy się do środka (stoliki na zewnątrz były zajęte). Rzut oka na wnętrze i krótkie, lecz treściwe menu…



… i zamawiamy. Chłodnik, babkę i podlaski talerz. Do picia natomiast rewelacyjny, robiony na miejscu podpiwek. Koniecznie spróbujcie, takiego podpiwku nie wypijecie nigdzie indziej!


Chłodnik litewski z jajkiem na botwince doskonały. Gęsty, kremowy, idealnie doprawiony. Do chłodnika kawałek babki ziemniaczanej. Poezja.


Babka ziemniaczana świetna. Zwarte, odpowiednio wilgotne ciasto z kawałkami mięsa, do tego małosolne ogórki. Można ją też zamówić z sosem grzybowym.



I wreszcie Podlaski talerz, czyli mix trzech ikonicznych dań, z których Podlasie słynie.


O babce wspomniałem wyżej, więc nie będę się powtarzał. Dodam tylko, że z sosem grzybowym smakuje doskonale. Za kiszkę ziemniaczaną we flaku podsmażonym na chrupko dałbym się pokroić. Ta w Jarzębince jest idealna. Tak mi smakowała, że kupiłem jeszcze na wynos.

No a kartacze? Sprężyste, lekko kleiste, wypełnione farszem z soczystego, wyraziście doprawionego mięsa, polane skwarkami? Po rozcięciu na talerz wypłynął sok mięsa… O rany, jakie to było dobre!!!


Podsumowując: Najedzeni po pachy i szczęśliwi, zaopatrzeni w pudełka z babką i kiszką zapakowanymi na wynos ruszyliśmy do auta. To był ostatni przystanek naszego trzydniowego tripa po Podlasiu i Suwalszczyźnie. Niecierpliwie czekam, żeby znowu w tamte rejony pojechać. Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji poznać tych miejsc, ludzi i potraw – koniecznie to nadróbcie. My przez te trzy dni naładowaliśmy akumulatory do pełna. Wam tez polecam. A do Jarzębinki zajrzyjcie koniecznie. Kultowość tego miejsca jest w pełni uzasadniona.

Bar Jarzębinka – 3 Maja 22, 16-030 Supraśl
Facebook – https://m.facebook.com/profile.php?id=149370101826389