Kocham takie miejsca wręcz maniakalnie. Miejsca, które mają duszę, historię i wrośnięte są w miejską tkankę od lat. Miejsca, które stanowią żywy pomnik miejskiej gastronomii. Tam cofniesz się w czasie, z sentymentem powspominasz „stare, dobre czasy” i przy okazji dobrze zjesz. Nigdy nie oceniam ich oferty na tle lokali z podobnym asortymentem, historia bowiem ma swój specyficzny smak i na końcową ocenę takiego miejsca w dużej mierze składa się właśnie sentymentalne podejście. Dlatego uważam, że bez sensu byłoby pisać np. „pączki u Dziadka w porównaniu do pączków z XXX…”, bo to są rzeczy nieporównywalne. Po prostu. Zatem zapraszam Was dzisiaj do (wspominanych kilka tygodni temu na naszym fan page) dwóch historyczno-gastronomicznie zasłużonych lokali – Baru Planty oraz Pracowni Cukierniczej Zygmunta Pańszczyka.
Najpierw wejdźmy w podwórko kamienicy przy Małej 4, gdzie od 60 lat niestrudzenie pan Zygmunt Pańszczyk wypieka wg starych receptur i tradycyjnymi metodami ciasta, pączki i najlepsze jagodzianki. Warto zauważyć, że lokal, w którym kilka pokoleń mieszkańców naszego miasta zaopatruje się w pyszne wypieki, przed wojną był żydowską piekarnią. Tradycje gastronomiczne w tym bardzo niepozornym miejscu są więc długie.
Kupimy tutaj bogato oblane lukrem pączki (1.5 zł) przepyszne jagodzianki i inne bułki (1.30 zł), chrupiące bezy (0.60 zł), bułki weneckie (1.50 zł) czy ciasta, takie jak rolada, sernik, Stefanka, orzechowiec, szarlotka czy piernik w cenie od 15 do 18 zł/kg. Jeżeli chcecie sobie przypomnieć, jak kiedyś smakowały wypieki, to zajrzyjcie tu koniecznie.
Pan Zygmunt nadal sam piecze i obsługuje klientów, jest przy tym niesamowicie pozytywnym człowiekiem i chętnie wdaje się w rozmowy. Być może usłyszycie od niego historię, jak po 34 latach rozwiązał niewyjaśnioną sprawę włamań do swojego byłego pracodawcy czy o jazdach na rowerze z gwiazdami radzieckiego kolarstwa w latach 50. Panu Zygmuntowi energii nie brakuje, z werwą opowiadał mi różne ciekawe historie sprzed lat, jednocześnie niemal fruwał po zakładzie, to poprawiając tacę, to układając pączki, to znów przecierając blat. Do takich miejsc chce się wracać, nie tylko ze względu na smak, ale może przede wszystkim dla takich właśnie ludzi, jak pan Zygmunt – pozytywnych, uśmiechniętych, traktujących swoją pracę i wychodzące spod jego ręki produkty z szacunkiem. Dla tych historii, które sprawią, że szczękę będziecie zbierać z podłogi i inaczej spojrzycie na swoje miasto.
Następnie udajmy się do kamienicy nominalnie należącej do ulicy Sienkiewicza (nr 37), czyli położonego tuż przy mostku na Silnicy Baru Planty.
Tutaj również męska tradycja gastronomiczna, mimo ponad 7 krzyżyków na karku trzyma się mocno. Pan Szewczyk lokal swój otworzył w miejscu odkupionym od zakładu fotograficznego. I od 1968 roku niezmiennie, teraz z pomocą syna i synowej, traktuje kielczan wspaniałymi pyzami z mięsem (11.70 zł/3 szt.) lub kapustą i pieczarkami (11.10 zł/3 sztuki).
Przepis na pyzy odziedziczył po swojej mamie, a zanim otworzył bar na kieleckich Plantach terminował w gastronomii miedzy innymi jako ajent w Białobrzegach (gdzie karmił chociażby ówczesnego premiera Jaroszewicza) i kilku kieleckich restauracjach (np. w Hotelu Centralnym). Menu od otwarcia jest niezmienne, oprócz wspomnianych pyz zjemy tutaj domową pomidorową z makaronem (4 zł/350 g) czy żurek (3.10 zł/250 g). Zajadać się można bigosem (7 zł), flakami (7.50 zł) albo trzema rodzajami przepysznych pierogów – ruskimi, z mięsem i kapustą albo kapustą i pieczarkami. Wszystkie pierogi w cenie 9 zł/6 szt.
Warto wspomnieć, że Właściciel mocno związany był przez lata z kieleckim sportem, a na swoim koncie ma m.in. dwie walki ze słynnym kieleckim bokserem, a swoim kolegą w klubie i życiu prywatnym, Leszkiem Drogoszem.
Podsumowując: Co łączy oba miejsca? Oczywiście długa historia i pasja założycieli. Ale przede wszystkim jest to gastronomia z sercem. Dlatego szkoda byłaby niepowetowana, gdyby te miejsca zniknęły z gastronomicznej mapy Kielc. Dlatego pamiętajmy o nich, wspierajmy nawet drobnymi zakupami. Szczególnie w tych ciężkich dla gastronomii czasach.
P.S. Podrzucajcie w komentarzach namiary na podobne miejsca w Waszych miastach. Chętnie odwiedzimy.
Zygmunt Pańszczyk. Własne wyroby cukiernicze – Mała 4, Kielce (w podwórku). Czynne pon – sob 6:00 – 17:00.
Bar Planty – Henryka Sienkiewicza 37, Kielce. Czynne pon – pt 9:00 – 18:00, sob 9:00 – 15:00.
Facebook – https://www.facebook.com/Bar-Planty-596367537155708/
W obu miejscach płatności tylko gotówką, a jedzenie tylko na wynos.