close
Pljeskavica w Jam-Jam, czyli Mateusz zjada bałkańskiego hamburgera w Olsztynie

Pljeskavica w Jam-Jam, czyli Mateusz zjada bałkańskiego hamburgera w Olsztynie

0udostępnień

Dzisiaj Mateusz opowie Wam o pljeskavicy w olsztyńskim Jam-Jam. Kto czytał relację Pawła Kotwicy z Serbii, ten wie, że jest to bałkańska odmiana hamburgera. Czy w Olsztynie można zjeść równie dobrą pljeskavicę co w Serbii? Przeczytajcie sami:

Kochany  Żorż narobił nam smaku swoim wyjazdem do stolicy, my tutaj w północnej Polsce nie mamy takich rozrywek, a jeszcze teraz, w zimie, to w ogóle ciężko wyrwać się z tej zasypanej śniegiem i zamrożonej Syberii. Razem ze znajomym sukcesywnie nakręcaliśmy się na burgery już od dłuższego czasu, mieliśmy robić, jednak jak to na studiach bywa, wciąż brakuje czasu. Dostaliśmy cynka, że na mapie olsztyńskich knajpek znajduje się pewien bałkański bar, specjalizujący się w grillowanej wołowinie i serwowaniu jej we własnej wersji. Nazywa się Jam-Jam. 

Spragnieni wołowiny, nie wiele zastanawiając się umówiliśmy się na spróbowanie tej nowości. Wypijamy wcześniej po 2 butelki piwa, aby nasze ślinianki zaczęły pracować intensywniej a i ocena konsumencka pozostała niezachwiana. W środku jest przyjemnie i ciepło, grill jest opalany drewnem. W karcie zaledwie 5 pozycji, plus ich modyfikacje. Obsługa jest miła i uprzejma, bez mrugnięcia okiem odpowiada na wszelkie nasze pytania. Wołowinę przygotowują sami, bułki piecze im lokalna piekarnia, warzywa są świeże. 

Bierzemy oczywiście największą możliwą kanapkę, nazywa się to Pleskavica Gurmańska, 210 gramów mięcha z dodatkiem siekanego boczku i czosnku. Cena 17 złotych, ma być ostro! Nasza prośba aby nie zabijać mięsa i wysmażyć je średnio nie przynosi zaskoczenia. Po kilkunastu minutach, pani prosi o wybranie dodatków i sosów. Zdajemy się na jej gust, warzywa : pekińska, cebula, pomidor, ogórek kiszony. Sosy: paprykowy, śmietanowy, odrobinę czosnkowego i jakieś diabelstwo serko podobne. Wygląda to tak:


Pierwszy gryz, bum ! Mięso jest soczyste i wysmażone tak jak prosiliśmy. Czuć nutę czosnku, boczek gdzieś przepadł. Nie przeszkadza nam to wcale. Kolejne kęsy, utwierdzają nas w przekonaniu, że było warto. Przede wszystkim dla smaku doskonałego mięsa. Bułka jest odrobinę za gliniasta, powinna być lżejsza i bardziej hamburgerowa, sosy nie urywają dupy nie ma co się oszukiwać, warzywa nieźle komponują się ze smakiem, jednak nie są niezbędne.


Słyszeliśmy także, że posiadają jakiś diabelsko ostry sos, który trzeba dawkować w kroplach. Głodni nowych doznań, poprosiliśmy obsługę o spróbowanie. Po chwili postawiono:


Diabeł ! Wykręca straszliwie, naładowani kapsaicyną śmiejemy się jak dzieci a łzy kapią nam na burgera, którym próbujemy zagryźć uczucie bólu. Polecam każdemu ! Osobiście zmieniłbym odrobinę kompozycję kanapki, białą cebulę zastąpił krążkami czerwonej, pekińska jest zbędna, jako sos wybrałbym tylko ketchup i majonez. Całe szczęście obsługa zapewniła mnie, że następnym razem nie będzie najmniejszego problemu aby skomponować taką kanapkę. 

Podsumowując: całość trąca trochę kebabem, jednak przy odrobinie modyfikacji, możemy zrobić sobie niezłego burgera. Plus za mięso, naprawdę niezłej jakości, smak bardzo bardzo dobry, stopień wysmażenia odpowiedni. Cena jako taka do przyjęcia, po zjedzeniu jesteśmy pełni na dobrych kilka godzin. Wpadnę tam przy następnej okazji, spróbować jak smakuje w mojej wersji.

Autorem tekstu i zdjęć jest Mateusz Suchecki.

Zgadzasz się z nami? Nie zgadzasz? Masz własną opinię? Skomentuj ten post!
Opinie wulgarne, wyglądające, jak nachalna reklama, reklamy itp. będą usuwane.

4 razy po francusku jednego wieczoru, czyli hot dogowy dzień

Fast foodowe przygody w Makro, czyli jak nie zjedliśmy kurczaka

Dodaj komentarz