Kiedy dawno temu zaczynałem pisać o street foodzie i robiłem pierwsze krakowskie porównanie burgerowozów, które ukazało się 9 lat temu w sierpniu – https://streetfoodpolska.pl/porownanie-krakowskich-burgerowozow/ – było ich zaledwie 4, a burgerownie można było zliczyć na palcach jednej ręki mało ogarniętego drwala. Street food raczkował, przeszedłem więc tę drogę od samego początku. A momentami nawet sam pracowałem i ten street food robiłem. Teraz, kiedy zbliża się moja 10 rocznica pisania dla Street Food Polska i widzę niektórych recenzentów, głównie youtuberów i tiktokerów, bo słowo pisane odchodzi do lamusa w zatrważająco szybkim tempie, przypomina mi się pewna zwrotka Pelsona i Włodiego z pewnej świetnej piosenki:
I gdy w podstawówce kończyłeś pierwszą klasę
My kończyliśmy pierwszą trasę, sprawdź datę
Czuję się trochę jak street foodowy dziaders. Jak człowiek, który widział wszystko i już nic go nie zdziwi. Na szczęście są miejsca, które mnie z tego stanu wyrywają. I takim miejscem jest właśnie Matt’s Cheesesteaks.
Nie będę ukrywał, że jednego ze współwłaścicieli lokalu znajdującego się w Krakowie przy ulicy Kącik 6 znam i bardzo szanuję za to, czego już w street foodzie dokonał serwując jedną z najlepszych pizz w Krakowie. Niestety przez pandemię musiał nieco zmienić profil działalności, ale dla mnie to nawet lepiej. Matt’s Cheesesteaks jest odrobinę bliżej mojego miejsca zamieszkania i zdecydowanie bliżej mego serduszka ze względu na serwowane tam menu.
Mam taką zasadę – nie chodzę w pierwszym miesiącu działalności do nowo otwieranych miejsc. Daję czas załodze, żeby się ze sobą zgrała i przygotowała na duży ruch i tutaj udało się to nawet z nawiązką, bo do Matt’sa dotarłem dobre kilka miesięcy po otwarciu, kiedy wszyscy zdążyli już o tym miejscu napisać, nagrać filmiki, tiktoki i storiski. Ale nic to, dziaders ma swoje tempo pracy. A pośpiech poniża.
Po tym długim wstępie zapraszam Was do sprawdzenia, jakie jedzenie serwuje Matt’s Cheesesteaks. TL;DR – serwuje jedzenie wspaniałe.

Umówiliśmy się w Matt’s większą grupą, żeby sprawdzić jak najwięcej pozycji z menu, jednak nikt nikomu jedzenia z rąk nie wyrywał. Zamówiłem najbardziej klasycznego Philly Cheesesteake’a znajdującego się w menu. Tylko bułka, 180 gramów antrykotu, czerwona i żółta cebula, papryka i dwa sosy, serowy i firmowy sos Matt’s. I uprzedzając pytania mogące się za moment pojawić. Nie, nie da się tego na początku wsadzić w całości do twarzy. Tak, można wyjadać zawartość kanapki widelcem (nikt tego nie sprawdza), co też uczyniłem. Idealnie przygotowane, kruche i wciąż soczyste mięso gra tu perfekcyjnie z dodatkami, których jest akurat, nie za dużo, nie za mało, stanowią one świetne tło dla głównego bohatera kanapki – mięcha. Sosy doskonale sklejają całość i powodują, że nie można się powstrzymać przed kolejnym gryzem. Na osobne wspomnienie zasługuje tutaj świetna bułka, wspaniale trzymająca całość w ryzach, gdy chcemy dokończyć jedzenie kanapki rękoma. Delikatnie wchłania sos, ale się nie rozpada. Jako dodatek do kanapki postanowiłem spróbować firmowej kraty Matt’sa, czyli fantastycznych ziemniaczanych kratek, gdzie powierzchnia chrupkości była zdecydowanie większa niż w klasycznej frytce. Coś wspaniałego, zwłaszcza z miejscowymi sosami.

Udało mi się również skraść gryza Matt’s Classica, czyli najprostszej kompozycji spośród smashburgerów dostępnych w lokalu. Idealnie miękka i trzymająca wszystko w jednym kawałku bułka, doskonale wysmażone, chrupiące mięso, nie przeszkadzające dodatki i bardzo dobre sosy. Sosy to w ogóle jedna z najważniejszych i najlepszych rzeczy w tym miejscu, ale o tym za chwilę. Smash miał w składzie sos firmowy i delikatne, ale bardzo aromatyczne truflowe aioli, które odróżniały tego burgera od innych, które jadłem do tej pory. No bardzo dobre to było.

Na dobicie się postanowiliśmy wziąć dodatkowo na stolik selekcję smażonych serowych i nie tylko przysmaków dostępną w karcie jako Fried Bucket. Nie rozwodząc się, wszystkie cztery opcje: lekko pikantne papryczki wypełnione kremowym serkiem, onion ringsy, paluszki z panierowanej mozarelli oraz cheese bites były doskonałe same w sobie. Ale robione na miejscu sosy wynosiły te przekąski na jeszcze wyższy poziom. Spróbowaliśmy kilku i byliśmy pod wielkim wrażeniem. Każdy sos wyróżniał się czymś innym i każdego chciałbym spróbować ponownie. Do tego wpadły również absolutnie idealne frytki z batata i dodatkowy koszyczek pełen onion ringsów, które wszyscy uwielbiają. I to wszystko było doprawdy perfekcyjne.

Spróbowaliśmy również bardzo smacznej domowej lemoniady. Doskonale zbalansowane smaki słodki i kwaśny stanowiły wspaniałą przepitkę dla tej całej wyżerki.
Współbiesiadnicy zachwycali się również robionymi na miejscu szejkami, wyglądającymi prawie tak jak szejki za pięć dolców w Pulp Fiction. Nie próbowałem, ale wierzę, że były znakomite.
Podsumowując – mamy w Krakowie kolejne miejsce serwujące Smash Burgery, czyli jedyne burgery, których nie zamawiam wysmażonych na rare, oraz pierwsze miejsce z jedną z najwspanialszych kanapek na świecie, czyli Phillycheese Steakiem. I obie te rzeczy wychodzą Matt’sowi wspaniale. Ja natomiast muszę tam wrócić na kurze skrzydełka, na szejka, serowy makaron i frytki z bekonem. Dobrze, że mam do Matt’sa najbliżej ze wszystkich lokali, które są na mojej krótkiej liście tych, do których chce się wracać.
Michał Turecki
Ceny widoczne w menu i na paragonie – https://www.facebook.com/photo/?fbid=156392343988485&set=p.156392343988485

Matt’s Cheesesteak – ul. Kącik 6, Kraków
Facebook – https://www.facebook.com/mattscheesesteaks
Instagram – https://www.instagram.com/matts_2023