Plotki o tym, że Yakitori otwiera nowy lokal pod szyldem Miss Kichmi słyszeliśmy już od jakiegoś czasu. Jakże miło więc zrobiło nam się w serduszku, kiedy to dostaliśmy mejla z zaproszeniem na przedotwarcie i testing ich menu. Szybko zorganizowaliśmy czas oraz chęci i w mocnej grupie wraz z Marcinem ze slodkokwasna.pl i Moniką z Zomato udajemy się w stronę warszawskiej Woli. Emocje podsycał fakt, że nikt z nas za bardzo nie wiedział, czego możemy się tam spodziewać. Ja nieopatrznie wcisnąłem wcześniej burgera w Prostej Historii, ale o tym innego dnia. Nie będę opisywał Wam całego menu – może Mateusz to zrobi, ale raczej też na to bym nie liczył ☺. A to dlatego, że pojedliśmy dużo. I dobrze. Bardzo dobrze. Powiem Wam, że ta knajpa na bank będzie sztosem. Z przystawek pojemy tam mnóstwo kiszonek – patrz kimchi. Od klasyków w stylu kapusty i rzepy aż po czosnek, szpinak. I tak na przykład Marcin i ja szpinakiem nie byliśmy zachwyceni, ale były też osoby którym bardzo przypadł do gustu. Dalej dania ciepłe – żeberka będą na bank hitem. Przepyszne, rozpływające się w ustach, same odchodzące od kości, kurczak ( nie wiem jak to możliwe, wszak to kurczak ) mnie osobiście powalił na kolana. I w tajemnicy Wam powiem, że nie tylko mnie. Kluski z mąki ryżowej mnie i Monikę po prostu zwaliły z nóg. Tak – to tylko kluski, ale robią robotę. A przy okazji były, nawet jak dla nas, delikatnie pikantne. Kaczka była za to pozycją, którą chyba wszyscy się zachwycali. Może była delikatnie sucha – ale byliśmy przed podaniem poinformowani, że właścicielom trafił się okaz bez tłuszczu. Może sportowiec? Przechodzimy do zup – zjedliśmy ze cztery. Ja wspomnę tylko o Laksie. Tą starałem się dojeść pomimo jakiegokolwiek miejsca w żołądku. To chyba mówi samo za siebie. I tyle ode mnie. Ja na bank tam wrócę. Oddaję głos Mateuszowi.
Wstęp zapewnił Wam Marcin, ja jak zwykle kończę. Rownież nie zamierzam opisywać każdego ze spróbowanych dań, ponieważ było ich zbyt wiele. Podsumowując: spróbowaliśmy około 14 przystawek, kilku wydań makaronów i innych klusko – podobnych, 4 zupy niesamowicie sycące i jeden deser, biorąc pod uwagę iż popiliśmy to wszystko kilkoma butelkami piwa, sami możecie się domyślać jak bardzo pełni byliśmy. Zacznijmy od przystawek, które wprowadziły mnie w doskonały nastrój. Pierwszorzędne kimchi w kilku wydaniach, odpowiednio zbalansowane smaki kwaśne i słone, wyczuwalna fermentacja. Chłopakom nie podszedł szpinak i doszukiwali się w nim aromatu piwnicznego, ja natomiast nic takiego nie odczułem, kolejny raz wracamy do sentencji wielkiego kucharza: „Smak jest jak dupa, każdy ma własny/ą”. Doskonałe żeberka! Widzę, że już przed otwarciem lokalu robią furorę na portalach społecznościowych i przyznam Wam się, że z błogością wychlipałem sos w którym są zanurzone. Kurczak, najzwyczajniejszy kurczak, był wyśmienity, Koniecznie zamówicie kilka porcji. Totalnie nie podszedł mi natomiast dodatek do boczku, który składał się miedzy innymi z ostryg, które wolę jednak w innym wydaniu. Natomiast już owy boczek z obłędną wariacją na temat pasty krewetkowej, był genialny, chociaż jestem jego skromnym entuzjastą w naturalnej postaci ?. Spróbujcie koniecznie placka z kimchi, który był delikatny i dobrze doprawiony, zwłaszcza w akompaniamencie ich autorskiego sosu. Udon cechował się esencjonalnym bulionem, jednakże fakt psuł makaron z paczki, trzeba to wybaczyć załodze, gdyż nie każdy może pozwolić sobie na luksus posiadania maszyny i odpowiedniej receptury. Laksa była bardzo dobra, aromatyczna i przepełniona dodatkami. Kaczkę skromnie przesunąłem blisko siebie i tak naprawdę zjadłem ją sam, mimo faktycznie suchej tekstury smaki były bogate i dobrze dobrane.
Wszystkie dania wypadły naprawdę konkretnie, brakowało mi może odrobiny ostrości przepalającej przyjemnie kubki smakowe, ale stwierdziliśmy, że nasze gusta dawno juz przekroczyły normy. Czekamy aż Miss Kimchi dostanie koncesje i wpadamy z grupką znajomych na doskonale jedzenie i dobry before.
Zdecydowanie polecamy!
Miss Kimchi – Żelazna 58/62, Warszawa
Facebook: https://www.facebook.com/Yakitori.wwa