Kraków’s Yellow Submarine Smash Burger & Shake – burgery godne Beatlesów. - Street Food Polska
close
Kraków’s Yellow Submarine Smash Burger & Shake – burgery godne Beatlesów.

Kraków’s Yellow Submarine Smash Burger & Shake – burgery godne Beatlesów.

0udostępnień

„We all live in a yellow submarine
Yellow submarine, yellow submarine…”

Michał Turecki:

W sobotę po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna miałem okazję wyjść z domu tylko w jednym celu – aby zjeść coś z food trucków. Okazją tą była wizyta szefostwa Street Food Polska w Krakowie.

W sobotę minął również rok odkąd w jednym z krakowskich barów mlecznych spotkałem się z dziennikarką New York Times. Kilka dni później miała się odbyć profesjonalna sesja zdjęciowa, nie odbyła się, bo zaczęła się pandemia. Wczoraj uderzyło mnie jak bardzo zmieniły się nasze życia w ciągu ostatniego roku. 

Kazimierz Food Square znajduje się w Krakowie na rogu ulic Dajwór i Na Przejściu, ten niewielki na razie plac (wkrótce zostanie powiększony) zajmowany jest przez pięć food trucków. Nas najbardziej interesował Kraków’s Yellow Submarine Smash Burger & Shake specjalizujący się w smashburgerach. Jeśli dobrze kojarzę, jest to pierwsze takie miejsce w Krakowie. Ta technika przyrządzania mięsa na płycie polega na rozpłaszczeniu za pomocą specjalnego narzędzia kulki mięsa na samym początku smażenia.

Dzięki temu spód burgera mocniej i szybciej się karmelizuje, a to dodaje mięsu smaku. Oprócz burgerów można w Żółtej Łodzi Podwodnej zjeść także frytki z dodatkami za którymi szaleję, a także naleśniki z syropem klonowym i bekonem (w sezonie). Wypić możemy klasyczne piwo korzenne, ale też robione na miejscu szejki i floaty, czyli napoje gazowane z lodami. 

Po spojrzeniu na menu stwierdziliśmy, że trzeba spróbować nie tylko burgerów, ale też kanapki wege. Kilka chwil później w nasze ręce trafiły Paul, George i Ringo.

Zatrzymam się na chwilę przy bułce, bo jest absolutnie świetna – miękka, delikatna, lekko słodka. Idealnie trzyma całość składników w ryzach do samego końca, ale też dodaje coś od siebie. W wielu miejscach ten element wciąż jest traktowany po macoszemu, tutaj na szczęście nie. Mięso jest doskonale przyprawione i idealnie skarmelizowane. Dodatki są oczywiście świeże i chrupiące, podobnie jak perfekcyjnie podsmażony bekon. Powiem szczerze, że to najoryginalniejsze burgery jakich próbowałem od dawna. I bardzo chętnie będę na nie wracał. Są jedyne w swoim rodzaju. Burgery są duże i całkiem sycące, na większy głód polecam jednak zamawiać wersję z podwójnym mięsem, taka kanapka bardziej przypomina wagowo burgery, do których jesteśmy wszyscy przyzwyczajeni. 

Byłem też ciekaw jak zostanie potraktowany temat kanapki wegetariańskiej. Często w podejściu do wegetarian widać prawdziwą troskę właścicieli miejsca o to, aby każdy był zadowolony z wizyty. Nie zawiodłem się. Kanapka z pieczarką portobello i serem pleśniowym to petarda. Jędrny kapelusz pieczarki w połączeniu z delikatnie ciągnącym się, bardzo intensywnym w smaku i aromacie serem pleśniowym wyrwały mnie z kapci. To był chyba najszybciej zjedzony wege burger w moim życiu. Niesamowicie mi smakował.

Spróbowaliśmy także firmowych karbowanych frytek z dodatkami: jalapeno, firmowym sosem i chrupiącym bekonem. Dostajemy dokładnie to, co obiecano nam w menu. Firmowy sos jest świetny, idealnie pasuje do całości. To doskonałe rozwiązanie kiedy nie mamy akurat ochoty na kanapkę.

Podsumowując Kraków’s Yellow Submarine serwuje jedne z najoryginalniejszych i nie obawiam się tego napisać, jedne z najsmaczniejszych burgerów w Krakowie. Już nie mogę się doczekać momentu kiedy wrócę i dla towarzystwa do kanapki zamówię jeden z floatsów, na przykład Coca Colę z lodami waniliowymi. To brzmi jak posiłek idealny. 

Żorż: A myślałem, że już mi się burgery przejadły. Jednak od jakiegoś czasu śledziłem profile KRK Yellow Submarine w social mediach i coraz bardziej miałem ochotę spróbować ich smash burgerów. Choćby po to, żeby porównać je do tych, które jadłem w Stanach. A poza tym, jak nie czuć sympatii do kogoś, kto nazwał trucka tytułem świetnej piosenki czwórki z Liverpoolu i całą identyfikacją graficzną również składa hołd The Beatles? Krótko mówiąc kiedy zapadła decyzja o wyjeździe do Krakowa, wiedziałem, że będzie to pierwszy truck, do którego skieruję swoje kroki.

Beata i Michał dołączyli i mogliśmy zacząć. Rodi, przesympatyczny Szkot prowadzący tego food trucka, wyjaśnił drobną nieścisłość w menu – John to klasyczny cheeseburger, natomiast Paul to John wzbogacony o bekon. No to zacznijmy od Paula.

Zgłupiałem… Niby nie byłem fanem cieniutkich kotletów, niby nie poważałem dotąd brioszek, a tu… Szok! Tak dobrego burgera nie jadłem już dawno! Wszystko tutaj do siebie pasowało. Kapitalna, lekko słodka bułka, doskonale trzymająca wszystkie składniki w ryzach, świetny sos, idealnie roztopiony cheddar, soczyste mimo spłaszczenia mięso. Nawet pomidor się tutaj odnajdywał, a pomidora to ja wolę do wódeczki, a w burgerach niekoniecznie. Sztos!

Następnie spróbowaliśmy Ringo. Nazwany imieniem perkusisty Beatlesów burger w wersji wege. Tutaj za kotleta robi doskonała pieczarka portobello nafaszerowana serem. Cud, miód i orzeszki. Cała kompozycja smakuje rewelacyjnie i ląduje na szczycie mojego rankingu wege burgerów. Brać, bo pyszne.

No to jeszcze George. Czyli Paul wzmocniony jalapenos. Tym razem w wersji double, bo chcieliśmy sprawdzić, jak wypadnie z dwoma kotletami. A wypadł po prostu doskonale. Ogromna soczystość wzbogacona o nutę pikantności. Poezja.

Warto skusić się na Crinkly Submarine Fries, czyli frytki dopakowane chrupiącym bekonem, krążkami papryczki jalapeno i autorskim sosem. Świetne!

Wracając wieczorem do hotelu, wpadłem jeszcze na chwilę by spróbować Vanilla Shake. Gęsty, waniliowy, przybrany dobrą bita śmietaną z wisienką, wręcz podręcznikowy szejk. Dałbym za niego 5$ ;)

Podsumowując: Te burgery są idealne. Po latach jedzenia 200 g olbrzymów z przyjemnością zjadłem nieco mniejsze bugsy. I wiecie co? Nie czułem na żołądku takiego ciężaru jak po klasycznych burgerach. Najlepiej po prostu spróbujcie i sami się przekonajcie. Dla mnie bomba. Niecierpliwie czekam na moment pełnego otwarcia gastronomii, by w ciepły wiosenny wieczór zasiąść z Paulem w jednej ręce i puszką zimnego root beer w drugiej i żeby było jak w piosence:

„And our friends are all aboard / Many more of them live next door /And the band begins to play…”

Kraków’s Yellow Submarine Smash Burger & Shake – Dajwór 6, 33-332 Kraków (teren Kazimierz Food Square)

Facebook – https://www.facebook.com/yellowsubmarinekrakow/

Podcast nr 8 – Wehikuł Smaku

Kazimierz Food Square – street foodowa różnorodność.

Dodaj komentarz