Zdjęcia z tego lokalu zobaczyłem na dwa dni przed przyjazdem do Krakowa, przewijały się na Instagramie obserwowanych przeze mnie osób w ilości hurtowej, co oznaczało, że albo jest tam naprawdę dobre jedzenie, albo po prostu dania wydawane są z myślą o instaświrach ;) Albo jedno i drugie. Postanowiłem sprawdzić osobiście. Oprócz tego bowiem, że jedzenie wyglądało świetnie, Niebo w gębie kusi również drugą części nazwy – Hawaii & Polynesian Canteen Bar. Nie miałem dotąd za bardzo kontaktu z taką kuchnią, więc pomyślałem, że będzie to doskonała okazja by się z nią zaprzyjaźnić.
Lokal znajdziemy na krakowskim Kazimierzu, w kamienicy na rogu ulic Krakowskiej i Józefa.
Karta nie jest przesadnie długa, ale na tyle ciekawie skonstruowana, że chyba każdy bez problemu znajdzie coś dla siebie. Ponieważ byliśmy po obfitym śniadaniu i w perspektywie mieliśmy wieczorny rajd po knajpach, stwierdziliśmy, że weźmiemy cztery dania, ale raczej z tych mniejszych.
Najpierw świetne lemoniady oraz potraktowane przez nas jako przystawki (bo w karcie nie ma podziału ) – Tsukune i serca wołowe.
Tsukune to kuleczki z mielonego mięsa z kurczaka. Sześć kuleczek podanych na patyczkach plus sos. Mięso soczyste, o ciekawej fakturze – trochę jak galantyna. Sos podkręcał smak mięsa. Bardzo fajna przegryzka.
Serca wołowe. Po prostu sztos. Wiązałem z nimi duże nadzieje i nie zawiodłem się. Świetne, sprężyste mięsko w glazurze z melasy, której mocną słodycz przełamuje przyjemnie pikantny sos. Chętnie wziąłbym jeszcze ze dwie porcje.
Następnie wjechały Lomi Lomi Taco. Trzy miękkie, podane na zimno tacosy wypełnione warzywami, owocami i łososiem. Świetnie przyprawione, rześkie (podobnie jak podany do nich sos), na panujący w tym dniu upał były wręcz idealną opcja lunchową.
Nie ukrywam, że Octopus Hot Dog był od początku na mojej liście zainteresowań. Wyglądał bardzo foodpornowo, pachniał obłędnie. A jak smakował? Ano tak jak wyglądał. Mięciutka bułeczka, świetna czerwona kapusta, szczypiorek, dwa sosy (w tym jeden pikantny w typie Srirachy). No i macka ośmiornicy. Soczysta, miękka, sprężysta. Sztos. Naprawdę warto się skusić.
Na koniec jeszcze deser. Wybraliśmy Hawaii Cheesecake na spodzie z orzechów laskowych. Pyszny. Słodycz sera łamał sos z limonki i brzoskwini.
Podsumowując: warto było zrobić rezerwację i przyjść tam na lunch przedzierając się przez rozprażony afrykańskim słońcem Kazimierz. To prawdziwe Niebo w gębie. Jedzenie jest pyszne, lekkie, pięknie podane, smaki ciekawe i niebanalne, obsługa bardzo miła, wystrój świetny, a ceny bardzo przyjazne dla kieszeni, jak zobaczycie na ostatnim zdjęciu. Już wiem, że będę do Nieba wracał przy każdej możliwej okazji. Z przyjemnością spróbuję wszystkich dań z karty i chętnie posiedzę przy drinku. Polecam serdecznie, jest świetnie.
Niebo w gębie Hawaii & Polynesian Canteen Bar – Krakowska 20, Kraków
Facebook – https://www.facebook.com/niebokrakow/