Monachium na weekend. Cz. 1 – precle, wursty, leberkasen, czyli uliczne śniadania i przekąski. - Street Food Polska
close
Monachium na weekend. Cz. 1 – precle, wursty, leberkasen, czyli uliczne śniadania i przekąski.

Monachium na weekend. Cz. 1 – precle, wursty, leberkasen, czyli uliczne śniadania i przekąski.

0udostępnień

Ela Święcka: Jeśli wybieracie się do Niemiec, oprócz klasyków, o których mowa będzie w kolejnym tekście, musicie koniecznie spróbować tamtejszego streetfoodu. Jest prosty i bazuje na regionalnych produktach. A to połączenie idealne, kwintesencja ulicznego jedzenia.

Streetfoodową wizytówką Monachium są ultra proste kanapki. Do wyboru najczęściej z leberkase, czyli pieczenią/zapiekanym pasztetem popularnym w Bawarii czy Austrii, delikatnym, mięciutkim boczkiem z chrupiącą skórką, niemiecką, drobno mieloną białą kiełbasą albo siekanym kotletem wołowo-wieprzowym. Gdzieniegdzie można jeszcze wybrać schabowego albo panierowaną pierś kurczaka. My na takie właśnie jedzenie wybraliśmy się na Viktualienmarkt, czyli potężny targ z mnóstwem straganów ze spożywką i rozbudowaną gastronomią.

W końcu zdecydowaliśmy – Vincenzmurr. Spróbowaliśmy tam czterech pierwszych opcji i zdecydowanie wszystkie polecam. Bawaria stoi mięsem, więc zazwyczaj są przygotowane idealnie. Sama konstrukcja kanapki jest banalnie prosta: pszenna bułka i wybrane mięso. Na życzenie, całość uzupełnia delikatnie słodka, bawarska musztarda. I tyle. Sam smak, zero dodatków. I do tego świetne wykorzystanie produktu typowego dla regionu.

Pozycja obowiązkowa w niemieckim streetfoodzie to oczywiście currywurst. Wieprzowa kiełbasa (najczęściej grillowana lub pieczona), doprawiona sporą ilością curry i podana z lekko pikantnym sosem na bazie koncentratu pomidorowego. Do tego frytki. Można pokochać lub znienawidzić. Ale spróbować warto, bo dobrze zrobiony currywurst jest naprawdę smaczną opcją. I, co warte podkreślenia, znów mamy danie bazujące na regionalnym produkcie.

Bardzo popularną monachijską streetfoodową i kawiarnianą przekąską jest też pszenny precel z twarożkiem i szczypiorkiem. Prosto i smacznie. Ale ten smak łatwo znaleźć w Polsce, bo w doskonale znanym niemieckim dyskoncie spożywczym w stałej ofercie są te same precle i bułki bawarskie.

Żorz: Zakochałem się w monachijskim street foodzie. A szczególnie w bułce z leberkasen. Niby takie proste, a takie pyszne! (a może właśnie dlatego pyszne, że proste?) Bułkę z ta wędliną będącą dla mnie skrzyżowaniem mortadeli i pasztetu można tu zjeść niemal na każdym rogu. W kawiarni lub piekarni, w fast foodzie lub na stacji benzynowej. Na zimno lub ciepło. Z musztardą albo keczupem. W zawsze chrupiącej bułeczce (lub preclu).

Oczywistym więc było, że spróbowałem jej także na Viktualienmarkt. obeszliśmy kilkanaście stoisk, by w końcu wybrać wspomniany już przez Elę Vincenzmurr. Przed wojną w Polsce wiele sklepów rzeźniczych miało zwyczaj udostępniania swoim klientom miejsca na spożycie na miejscu wybranych produktów zakupionych w sklepie, np. kiełbas lub serdelków. I tak właśnie działa Vincenzmurr. Można tu zrobić mięsne zakupy, ale także na miejscu zjeść. Dla mnie bomba!

Oszalałem. Chciałem tam zostać, ale współtowarzysze przekonali mnie, że przecież jeszcze golonki przed nami… Z bólem serca wychodziłem. Bo bułki z leberkasen, wurstem, boczkiem i mielonym były obłędne. A sałatka z ziemnkaów i sauerkraut do tego? Mój Boże…

Jeśli będziecie w Monachium, to wizyta na Viktualienmarkt obowiązkowa! Ja na pewno przy kolejnej okazji spędzę tam cały dzień. A teraz, proszę wycieczki, idziemy dalej.

Rischart to niemiecka sieciówka. Trochę przypomina mi nasze piekarnio-kawiarnie, chociażby takie jak Pod Telegrafem. Można podejść i wziąć coś do jedzenia na wynos, ale można także zamówić i zjeść przy stoliku.

My skorzystaliśmy z tej drugiej opcji. Kawy, herbaty i ciasta. Ale również świetny słony precel ze szczypiorkiem i serkiem. Baaardzo mi smakował.

A co Bawarczycy jedzą na śniadanie? Pytanie to nurtowało mnie, więc postanowiłem sprawdzić. Tym bardziej, że dosłownie kilometr od hotelu gdzie mieszkaliśmy znalazłem lokal o nazwie Cafe Schuntner, który reklamował się tym, że w menu miał „klasyczne monachijskie śniadanie”.

Croissant z szynką i serem na gorąco może nie należy do kanonu niemieckiej kuchni, niemniej okazał się bardzo smaczny.

A potem już poszło. Leberwurstbreze, czyli precel z leberkasen i kiszonym ogórkiem – sztos. Mógłbym fo jeść codziennie.

A teraz München Frühstück. Czyli właśnie klasyczne monachijskie śniadanie. Składa się na nie słony precel a także białe śniadaniowe kiełbaski podane z bawarską słodką musztardą. Bardzo mnie ujęło, że w tym lokalu wursty serwują w gorącej wodzie, a nie bezpośrednio na talerzu.

Od stołu wstałem zadowolony. Zjadłem to, co zjeść chciałem, obsługa przemiła, miejsce sympatyczne, jedzenie bardzo smaczne. A w menu mają naprawdę duży wybór śniadań z całego świata plus wypieki. Jeśli poranny głód dopadnie Was gdzieś w pobliżu – śmiało tu wstąpcie. Nie pożałujecie.

Cafe Schuntner – Plinganserstraße 10, 81369 München, Niemcy

WWW – https://cafe-schuntner.de

Rischart – Marienplatz 18, 80331 München, Niemcy

WWW – https://www.rischart.de

Viktualienmarkt – Viktualienmarkt 3, 80331 München, Niemcy

WWW – https://www.viktualienmarkt-muenchen.de

Nie tylko piernikami Toruń stoi. Pierogarnia Stary Młyn w Toruniu i piecuchy.

Monachium na weekend. Cz.2 – golonka, ziemniaki i piwo.

Dodaj komentarz