Knysza, czyli wrocławskie klimaty ulicznego jedzenia. - Street Food Polska
close
Knysza, czyli wrocławskie klimaty ulicznego jedzenia.

Knysza, czyli wrocławskie klimaty ulicznego jedzenia.

0udostępnień

Dzisiaj recenzja dania we Wrocławiu kultowego. Napisał do mnie  Radek Zaraziński: „Jak to jest, że w tym serwisie nie ma nic o knyszy. Przecież to hit ulicznej gastronomii Dolnego Śląska z jego stolicą Wrocławiem na czele.” Od słowa do słowa, umówiliśmy się, że Radek taką recenzję podeśle. Więc dziś z radością prezentujemy podwójny debiut na blogu – Autora i knyszy. Zapraszam do czytania.

 

Pierwszy raz przybyłem do Wrocławia chyba w 1996 r. Wtedy to było dosyć biedne miasto biednych ludzi z wielkim dworcem, w którego holu można by było grać w piłkę. Ale nie to przede wszystkim zwróciło moją uwagę i zwraca ją teraz.

Jak każdy dworzec, tak i jest jedzenie. Wiadomo, że na wszystkich warszawskich, poznańskich, trójmiejskich, łódzkich, krakowskich, itd. dworcach musi się znaleźć coś do „wszamania” i to w miarę szybko, bo pociągi i autobusy odjeżdżają nie wtedy, kiedy my chcemy, ale w miarę zgodnie z rozkładem. Ale wrocławskie dworce (najbardziej dwa główne: kolejowy główny i autobusowy centralny) mnie zszokowały właśnie w latach dziewięćdziesiątych i mogą szokować każdego przyjezdnego z dalekiej od Wrocławia reszty Polski. Oprócz hot-dogów hamburgerów i zapiekanek w menu przy każdym zakładzie jedzenia ulicznego widnieje napis „knysza”.

Danie ma pochodzenie wschodnie. Bez wątpienia zostało ono przywiezione wraz z przesiedleńcami zza Buga. Kto wpadł, na to, żeby wersję tegoż dania obrócić w źródło pieniędzy oraz przekąskę dworcową dla zgłodniałej rzeszy Wrocławian oraz innych odwiedzających te miasto, nie jest wiadome. Wiadome jest to, że pomysł „zażarł” i podczas mojej pierwszej wizyty we Wrocławiu w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych knysza już królowała na dworcach historycznej stolicy Śląska. Wtedy to była taniocha po wsze czasy. Wyżerka wielkości kebaba kosztowała w porywach 4 zł. Tu widać jak na knyszy odbiła się historia ostatniego dwudziestolecia Wrocławia, który z biednego miasta nie za bardzo bogatych ludzi, wyjeżdżających za chlebem np. nawet do Poznania, stał się kwitnącą metropolią na miarę Polski, co odbiło się na knyszach tak, że jej cena podskoczyła o 300% od mojej pierwszej inicjacji knyszowej. Dzisiaj knysza nie stanowi konkurencji cenowej dla kebaba.

Ale ten, kto w życiu knyszy nie jadł zastanawia się pewne od początku czytania moich wypocin, co to jest ta knysza. Najprościej mówiąc, to coś podobnego do kebaba, ale bez mięsa opiekanego na ruszcie, a w zamian tego z różnymi dodatkami lub w wersji podstawowej zwanej „knyszą z warzywami”. Knysza z warzywami to taki kebab bez mięsa. Natomiast zamiast mięsa opiekanego na ruszcie możemy dostać wkład hamburgerowy (knysza z hamburgerem lub kotletem), parówkę (knysza z parówką) lub ser żółty (knysza z serem). Generalnie nie ma wyboru sosów takiego jak przy kebabie, a już na pewno nie podaje jej się z sosem pikantnym. Ostatnio pojawił się miks kebaba z knyszą czyli knysza z gyrosem. Ale jak uważam do za świętokradztwo, bo knysza to knysza, a kebab to kebab.

 

knysza1 knysza4 knyszka2

 

Kiedyś dworzec główny we Wrocławiu knyszami stał. Jednak nastąpił remont z okazji Euro2012. Remont zaowocował podniesieniem cen wynajmu lokali i wycięciem knysz z dworca głównego. Na szczęście na znajdującym się nieopodal dworcu autobusowym nadal królują knysze.

A jak smakuje knysza z centralnego dworca autobusowego we Wrocławiu? Jest pyszna! Oczywiście dla mnie, a o gustach się nie dyskutuje. Masa warzyw specjalnym chlebku wraz z sosem majonezowym z czy czosnkowym daje mocne wrażenie. Osobiście polecam knyszę z hamburgerem lub kotletem. Daje ona wrażenie jedzenia mega wielkiego hamburgera. Wielkiego w swej objętości, bo wkład jest ten sam, ale za to ilość otaczających go warzyw potężna. Dla wegetarian „jedynie słuszną” opcją pozostaje knysza z warzywami. Jest to opcja nad wyraz bogata w porównaniu z inną wegetariańską opcją w jedzeniu ulicznym, czyli zapiekanką. Po zjedzeniu zapiekanki człowiek czuje się, jak po zjedzeniu przekąski, a po zjedzeniu knyszy – jak po zjedzeniu obiadu.

Na koniec chciałbym podkreślić różnice pomiędzy knyszą a kebabem. Knysza zakrólowała na rynku jedzenia ulicznego Wrocławia i daleko pojętych okolic znacznie wcześniej zanim kebab zajął rynek ogólnopolski. Zanim kebab dowędrował do Wrocławia, zaczynając swą wędrówkę od Warszawy, we Wrocławiu dawno knysza już była. Ponadto knysza smakuje naprawdę inaczej niż kebab. Zwłaszcza ta wersja z warzywami.

 

Autorem wpisu i zdjęć jest Radosław Zaraziński

 

Tatary, golonka, flaki i stek, czyli obiady na wyjeździe

O tym jak Mavika za rogi złapała Byka, czyli łódzkie burgery ponownie.

Dodaj komentarz