Jedno z miejsc, które od lat karmią podróżnych. Jadąc z Łodzi w kierunku Kielc (trasa Łódź – Włocławek) często tam stajemy. Kiedyś jeździło się tam na pierogi, niestety ich smak z biegiem czasu przestał już przyciągać. Wracając znad morza byliśmy wściekle głodni i cała nasza piątka jednogłośnie ustaliła, że robimy postój na jedzenie. Pomyślałem, że to dobra okazja by sprawdzić, jak jedzenie w Karczmie w Miłosnej smakuje obecnie.
Najpierw rzut oka na menu przy kasie – warto, bo w karcie często czegoś brakuje, a przy kasie menu jest zawsze aktualne:
Do jedzenia domówiliśmy jeszcze dużą Cole i zasiedliśmy na zewnątrz. Po kilkunastu minutach zaczęły docierać do nas dania. Zaczęliśmy od zup.
Kapuśniak z prażonkami. Kapitalny, odpowiednio kwaśny, obficie napakowany mięsem i wędlinami kapuśniak w towarzystwie prażonek, czyli czegoś w rodzaju puchatych kluchów z ziemniaków polanych skwarkami.
Sztos! Cena 8.50 zł wydaje się śmieszna, bo nie dość, że pyszne, to nasyca niemal jak dwa dania. Zdecydowanie polecam.
Barszcz czerwony z pierożkami także godzien polecenia. Cierpko – słodkawy, idealny. Pierożki bardzo smaczne i uczciwie napakowane mięsem. Warto.
Równie smaczny okazał się barszcz czerwony z krokietem. Krokiet duży, mięsny, chrupiący, w ogóle nie nasiąknięty tłuszczem, dobrze doprawiony. Idealny.
Zupy zrobiły na nas jak najlepsze wrażenie i niecierpliwie czekaliśmy na drugie dania.
Żona zamówiła sobie mix pierogów z wody. Spróbowałem każdego i powiem, że okazały się najsłabszych daniem, jakie tego dnia zamówiliśmy. Niby duże, niby nadzienia nie pożałowano, ale… jakieś takie mdłe. Były ruskie, były z mięsem, były ze szpinakiem, były z grzybami i były z kaszą, były z jajkiem i boczkiem i wszystkie smakowały mdło.
Dla Basi wzięliśmy pierś z kurczaka panierowaną do tego kluski śląskie. Pierś okazała się podwójnym filetem, w doskonałej chrupiącej cienkiej panierce. Mięso soczyste i dobrze doprawione, klusek naprawdę dużo, porcja nie dla dziecka, ale dla głodnej dorosłej osoby:
Kluski śląskie niestety słabe. A może po prostu po tych, jakie robiła mojej św. pamięci Babcia, już żadne śląskie mi tak nie smakują?
Ola zamówiła sobie schabowego z ziemniakami oraz sałatkę z sosem vinegrette. Schabowy bardzo dobry, ziemniaki z bemara, więc bez szału. Za to sałatka pyszna.
Junior zdecydował się na Kotlet gajowego, do którego zamówił opiekane ziemniaki. Kiedy przyniesiono jego danie, sapnąłem z uznaniem – to koszmar dietetyków – solidny schabowy zapieczony z serem, pieczarkami, boczkiem i cebulką:
Powiem wprost – to było pyszne, choć jeśli macie wyrzuty kalorii, to raczej trzymajcie się od kotleta gajowego z daleka. Ziemniaczki smaczne, dobrze opieczone, z chrupiącą skórką i mięciutkim wnętrzem.
Dla siebie wziąłem Golonkę myśliwego (7,50 zł/100 g). To faszerowana golonka bez kości podana na zasmażanej kapuście, domówiłem chrzan, musztardę i opiekane ziemniaczki.
Mięso mięciuteńkie, nieźle doprawione, ale chyba powinienem był wziąć klasyczna golonkę z kapustą. Kapusta bowiem była idealna. Kwaśna, wyrazista, dobrze naszpikowana dodatkami. tutaj chyba lepiej sprawdziłaby się typowa golonka z pieca.
Podsumowując: poza pierogami i niektórymi dodatkami wszystko okazało się pyszne. Porcje ogromne, nie daliśmy rady zjeść wszystkiego i część musieliśmy zapakować na wynos. Jedzenie warte swojej ceny, bardzo przyjemna i pomocna, nienarzucająca się obsługa, dużo miejsca zarówno w środku, jak i na zewnątrz, do tego plac zabaw dla dzieci – moim zdaniem warto Karczmę w Miłosnej odwiedzić. Za wszystko co zjedliśmy i dużą Colę zapłaciliśmy 163 zł, co wydaje mi się ceną jak najbardziej uczciwą.
Karczma w Miłosnej – Miłosna 6, Krośniewice