close
Warszawa po turecku, czyli najlepszy kebab jaki jadłem

Warszawa po turecku, czyli najlepszy kebab jaki jadłem

0udostępnień
Wczoraj opisałem Wam kilka fast foodów na warszawskich dworcach. Na naszej trasie znalazł się też  rekomendowany przez kolegę lokal turecki, mieszczący się w Pasażu Muranów, na ulicy Jana Pawła II 41,
 
EFES KEBAB.
Efes słynie podobno ze swoich lawaszy, ma jednak w ofercie również kebab w chlebku tureckim. Ceny w ofercie na wynos zaczynają się od 12 zł.
Kolega namówił nas jednak, by nie brać na wynos, tylko zjeść wersję „talerzową”. Weszliśmy więc do środka. W oczy od razu rzuca się lada chłodnicza, gdzie obejrzeć można cudownie wyglądające dania tureckie.
W lokalu znajdziemy dwie sale, o wschodnim wystroju, mieszczące 8 stolików na 4 osoby każdy.
Przejrzeliśmy kartę. Ja i kolega wybraliśmy danie Sultan Kebab (26 zł), żona Bejti (30 zł).
Sultan okazał się najlepszym kebabem, jaki do tej pory jadłem. Danie to składa się z tureckiego chleba, pociętego w kostkę, na którym ułożone są paski cielęciny i baraniny. Do tego pomidor, ostre papryczki i rewelacyjny ayran, czyli gęsty turecki jogurt. Całość polana aromatycznym pomidorowym sosem. Cóż mogę napisać o tej potrawie? Soczyste paski doskonałej baraniny przeplatały się z równie soczystymi paskami cielęciny. Mięso gdzie trzeba twardsze, gdzie trzeba miększe, doprawione idealnie, w połączeniu z chlebkiem i jogurtem stanowiły prawdziwą rozkoszą dla wszystkich zmysłów. Sos pomidorowy jest łagodny, jednak na stołach stoją dzbanuszki z sosami: ostrym paprykowym i czosnkowym. Ostry to mistrzostwo świata – niesamowicie podkreśla smak mięsa, dodając potrawie charakteru. Powtarzam – dla mnie najlepszy kebab, jaki do tej pory miałem okazje jeść.
Moja żona za kebabem nie przepada i jeśli już go zamawia, to tylko w lawaszu. Dlatego też zdecydowała się na Bejti. Jest to również kebab baranio – cielęcy, jednak zawinięty w lavas, zapieczony i pocięty w kawałki. Do tego ryż i warzywa. Bejti okazał się równie smaczny co Sultan. Żona zachwycona była także ryżem, doskonale ugotowany z tureckimi przyprawami, bardzo aromatyczny, nakryty kulką ayrana idealnie komponował się z resztą potrawy. Próbując tego dania zrozumiałem, czemu tyle osób właśnie lawasz uważa za najlepsze danie w EFES KEBAB. Ciasto smakuje rewelacyjnie, a mięso doprawione tak samo, jak w Sultanie, tylko drobniej pocięte.
Za trzy dania obiadowe, dwa duże piwa, 4 pięćdziesiątki Finlandii, 2 pepsi, 1 wodę mineralną i turecką anyżówkę zapłaciliśmy 165 zł i były to naprawdę dobrze wydane pieniądze. Muszę jeszcze pochwalić obsługę, która była bardzo miła i pomocna. Duży plus lokal dostaje także za idealnie czystą toaletę! Przy kolejnych wizytach w Warszawie EFES na pewno znajdzie się na mojej kulinarnej trasie. Polecam wszystkim gorąco, bo stosunek jakość – cena oraz ilość – cena jest doskonały.
Zgadzasz się z nami? Nie zgadzasz? Masz własną opinię? Skomentuj ten post!
Opinie wulgarne, wyglądające, jak nachalna reklama, reklamy itp. będą usuwane.

Warszawa w oparach fast foodów, czyli dworcowe zakąski

Nie bądź taki Szybki Bill, czyli smętne wycie Kojota

14 komentarzy

    1. Ja mam moralny problem z Amritem. Na Placu Wilsona wypuszczają śmierdzące opary z wentylacji wprost na tyły budynku, bezpośrednio do okien ludzi, którzy w tym smrodzie nie mogą już żyć. Ludzie protestują, a Amrit mówi wprost – „MAMY WAS W DUPIE, MY PŁACIMY MIASTU KUPĘ KASY I NIKT Z WAMI NIE BĘDZIE ROZMAWIAŁ”. Trochę to słabe, chociaż kebab podobno mają świetny.

    1. Right. To był pierwszy nasz wypad do Warszawy. Od czasu do czasu podciągam street food jako jedzenie poza domem. Po prostu czasami ludzie chcą przeczytać nie tylko o fast foodzie, ale i o miejscach, gdzie można usiąść. Kebaby warszawskie to duży temat i zamierzam niedługo przeznaczyć dwa dni tylko nas „kebaby z okienka” w Warszawie.
      pozdrawiam i dzięki za komentarz

Dodaj komentarz