Wyjątkowo zacznę ja, ponieważ byłem w Sumo dwa razy. Zlot food trucków organizowany przez Żarciowozy pod naszym patronatem odbywał się na Placu Jana Pawła II. W okalających Plac kamienicach mieściło się zaś kilka lokali gastronomicznych (Galicjankę już opisywałem). Jednym z nich był lokal Sumo Sushi. Kiedy wieczorem temperatura mocno spadła i zaczęło mocno padać, postanowiliśmy wejść gdzieś pod dach i nieco się rozgrzać. Wybór padł na Sumo Sushi, bo w menu mieli… ramen. Tak, tak – dobrze czytacie. Ramen. I to w cenie sugerującej, że mamy do czynienia z oryginałem, a nie podróbką.
Lokal urządzono w piwnicach, więc dominuje kamień, fajne wrażenie robi przejście przez nieczynną windę:
Z karty wybieramy sałatkę z wakame na start, ramen, dragon rolls i uramaki z doradą. Do picia herbatę i aloes.
Wakame no suomono (12 zł), czyli sałatka z glonów wakame i ogórka świetna. To niby prosta rzecz, ale w tej prostocie tkwi jej siła. Chrupiące, świeże i bardzo smaczne:
Ramen (32 zł/650 ml). Jest dobrze! Bardzo esencjonalny, kolagenowy wywar, mocny i wyrazisty w smaku. Do tego masa dodatków:
Osobiście przyczepię się tylko do tej minikukurydzy. Wolałbym słodkie ziarna. Ale całość smakuje naprawdę dobrze i warta jest swej ceny.
Dragon Rolls (8 szt./42 zł). Krewetka w tempurze, japoński majonez, ogórek i tykwa owinięte węgorzem i polane słodkim sosem kabayaki i posypane sezamem:
Pyszne. Po prostu pyszne. Świetnie zestawione smaki i faktury. Lekko, ale wyraziście. Miękko i chrupiąco. Ciepło i zimno. Słodko i słono.
Uramaki z doradą (8 szt./24 zł). Klasyczne, smaczne sushi:
Rozochoceni postanowiliśmy wrócić. I wróciliśmy dzień później, w towarzystwie Eli, Jakuba i jego siostry. Bardzo byłem ciekaw, co powie Jakub, jakby nie było człowiek od lat zawodowo zajmujący się sushi.
Zaczęliśmy tym razem od tatara. A nawet dwóch. Tatar z polędwicy z łososia był w zestawie Gold Set i podano go jako pierwszą część zestawu (solo kosztuje 34 zł). Bardzo smaczny i lekki, dobry pomysł, by serwować do niego bułeczkę gua bao:
Ale tatar z polędwicy tuńczyka (39 zł) to klasa sama w sobie.
Delikatny, ale bardzo wyrazisty w smaku. Ryba naprawdę dobrej jakości i czuć to w smaku. Tatar wart każdej wydanej złotówki.
Następnie zupa Miso Shiru z łososiem (14 zł). Klasyczny, mocny wywar oparty o pastę miso, a w nim kawałki grilowanego łososia, tofu, glonów wakame i pora. Prosta, ale smaczna, rozgrzewająca zupa.
Pora na menu degustacyjne. Ponieważ Ela zamówiła Platinum Set, a chcieliśmy spróbować jak najwięcej, my wzięliśmy Gold Set (83 zł). W jego skład wchodzi 8 sztuk uramaki (krewetka w tempurze, sos tobiko, awokado, rzodkiew), warzywa w tempurze z sosem kabayaki, 4 sztuki nigiri (awokado, grzyby shitake, węgorz i tuńczyk) oraz sernik z zielonej herbaty z zieloną czekoladą:
Uramaki dobre, ale nigiri fantastyczne. No dobra, poza awokado, które jak dla mnie było nieco mdłe.
Sernik w smaku ciekawy, niezbyt słodki, bardzo efektowanie podany:
Na koniec, chociaż pękaliśmy już w szwach, zamówiłem jeszcze coś, na co miałem ochotę już dzień wcześniej. Beef Rolls (53 zł). Krab panierowany, majonez japoński, ogórek, rzodkiew, a całość zawinięta w … wołowinę!
Smakuje obłędnie, a świeżego posmaku nadaje tu posiekana dymka. Zamówcie koniecznie!
Podsumowując: jeśli będziecie w Wadowicach i będziecie chcieli zjeść pyszne sushi, doskonały ramen i ciekawe desery – nie kombinujcie tylko idźcie prosto do Sumo Sushi. Warto! Ja żałuję tylko jednego – że nie spróbowałem już niczego z karty dań głównych, ale jeśli będę w pobliżu Wadowic na pewno to nadrobię.
P.S. Żeby recenzja zbyt się nie rozrosła, nie opisuję tego co zamówiła Ela & Crew, ale podpisuję się pod jej recenzją obiema rękami.
Zlot food trucków zlotem, ale dobrą japońszczyzną człowiek nigdy nie pogardzi. I choć to nie Sumo Sushi było celem naszych odwiedzin w Wadowicach, to jednak okazało się miejscem na naprawdę fajnym poziomie. Iza i Michał byli tam już dzień wcześniej. A skoro bez większego problemu dali się przekonać (ba, nawet tak jakoś podświadomie skierowali do tego lokalu swe kroki), to już wyglądało zachęcająco.
Byliśmy w piątkę, więc popróbowaliśmy sporo.
Tatar z łososia wchodził w skład zestawu „Gold set”, który wybrała Iza – smaczna i fajnie podana przekąska. Delikatny, na pewno zadowoli wszystkich miłośników tej ryby. Ale tatar z tuńczyka zamówiony przez Michała – to było to. I choć wiem, że obecnie i łosoś i tuńczyk nafaszerowane są chemią do granic, znaczy po samą skórkę, to jednak zdecydowanie wolę tę drugą rybę. Posiekany na odpowiedniej wielkości kawałeczki, w tatar z łososia był jednym ze smaczniejszych, jakie jadłam. Główną tu zasługę ma sama ryba, która po prostu była wysokiej jakości. Do tego porcja jest spora. Do obu porcji podana jeszcze bułeczka gua bao.
Z Ewą i Kubą wybraliśmy „Platinium set” (93 zł). Jako pierwszy z zestawu na stole wylądował ramen. Aromatyczny wywar, nieźle zrobione jajko ajitsuje i rozpadające się przy każdym kęsie mięso. Jako dodatek jeszcze glony kaiso i edamame. Słodkość grzybów stanowiła dobrą kontrę dla pozostałych składników. Pożywny. Porcja w secie ma 270 ml, osobno – ponad 600. Naprawdę można się tym najeść. Jedyne, co mi tu nie pasowało, to mini kolby kukurydzy.
Dalej na stół wjechały futomaki grill z krewetką w panko, majonezem japońskim, awokado i grzybami shitake oraz nigiri z tamago, awokado, okoniem morskim oraz doradą. Krewetka w panko, grzyby i wyrazisty w smaku majonez dobrze ze sobą współgrają, a neutralne awokado jest dla tych składników doskonałym tłem. Nigiri jak najbardziej na plus. Co prawda awokado zamieniłabym na coś konkretnego, ale już nie marudzę.
Do tego jeszcze gunkan z kawiorem z łososia i tatarem z tuńczyka. Ponieważ kawioru nie było, dostaliśmy tatara z tuńczyka. Też bez zarzutu.
Na deser – tamago z owocami. To nic innego, jak cząstki owoców zawinięte w cieniutki omlet, uformowane na kształt naleśnika. Do tego odrobina czekolady na podgrzewaczu. Taka ciekawostka dla deserożerców.
Do tego jeszcze klasyczne nigiri z tuńczyka i Specjal Nigiri Tuńczyk – opiekany z sosem tobiko, porem i kwiatem soli. Tuńczyk, to tuńczyk. Jak smakował? Patrz wyżej, tu gdzie pisałam o tatarze. To jest ryba, która solo zamiata system. Po prostu. A z dodatkiem ryżu – smakuje wyśmienicie.
Miso shiru z łososiem, którą zamówili Iza z Michałem – zupa z kategorii smacznych, nieskomplikowanych, a tym samym nie powodująca przeciążenia żołądka. Szczerze – jest to też jedna z niewielu form, w jakich przyswajam tofu. To w zupie było idealnie neutralne.
Próbowaliśmy też sernika z zielonej herbaty z dodatkiem zielonej czekolady. Zaskoczyła mnie konsystencja. Był zdecydowanie bardziej zwarty niż typowy sernik. Bardziej obrazowo – coś w klimacie faktury sernika na zimno, ale usztywnionego żelatyną. Smaczne, o nienachalnym aromacie. Do tego bajer w formie zabarwionej na zielono czekolady. I sam pomysł na talerz – mazaje z sosu na czarnym robią robotę:
Michał zamówił też Beef Rolls z krabem panierowanym, majonezem japońskim, ogórkiem i rzodkwią, owinięte wołowiną i posypane dymką. Coś mu się na talerzu nawet uchowało. Dobre to było. Paluszek jak paluszek, ale to mięcho z wierzchu… Dobra. Nie ma co ukrywać. Całość komponuje się świetnie. A kontrast pomiędzy smakiem i aromatem krabowym, a wołowiną sprawia, że chcesz sięgnąć po kolejny kawałek.
Podsumowując, jest dobrze. Jest trochę standardów, ale i pomysłowych zestawień smaków. Ale przede wszystkim jest to, co cenię najbardziej, czyli smak. Sumo Sushi ma sporo do pokazania w kwestii smaków najróżniejszych. Zdecydowanie warto tu zajrzeć.
SUMO SUSHI – Wadowice, ul. Zatorska 2 (Plac Jana Pawła 2)
WWW i menu: http://www.sumosushi.eu/
Facebook: https://www.facebook.com/SumoSushiRestaurant/
Godziny otwarcia:
Pon-Czw: 12:00 – 22:00
(lub do ostatniego Gościa)
Pt-Sob: 12:00 – 23:00
(lub do ostatniego Gościa)
Ndz: 12:00 – 21:00
(lub do ostatniego Gościa)