Białostockie burgerownie rosną w siłę. Kolejnym żywym dowodem na to jest Buła i Spóła. Lokal jest nieduży, ale komfortowy, czysty i nowoczesny. W menu znajdziemy kanapki na ciepło, burgery, sałatki, świeże soki i milkshake’i. Wszystkie dania streszczone są lekko metaforycznymi, humorystycznymi nazwami. Ceny są bardzo przyzwoite, małe kanapki 6-9zł, duże 9-15 zł, burgery 11-17 zł.
Na pierwszy ogień wersja podstawowa, burger YES SIR, wołowina, cheddar, sałata, konfitura z czerwonej cebuli i oczywiście bułka. I od bułki zacząć by należało, gdyż jest to słodki, mięciutki wypiek z lekko chrupiącą skórką o cudownie złocistym kolorze. Konsystencja porównywalna do dobrej maślanej bułeczki, lekko zapieczonej z obu stron, tylko ładniejsza. Nie pęka podczas jedzenia, nie nasiąka wilgocią, bułka wręcz idealna. Rzekłbym: właściwa bułka na właściwym miejscu. Konfitura z czerwonej cebuli naprawdę świetna, lekko słodka, jedwabista, ale jednocześnie wyraźna, świetnie podkreśla smak mięsa. Ale najważniejsza jest jej konsystencja-gęsta, ale lekko płynąca, ze sporymi kawałkami cebulki. Burger dobrze przyprawiony, dosyć kruchy, wydaje mi się że mógłby być mniej wypieczony, kwestia gustu. Bardzo smaczny i bardzo chudy, jedząc naprawdę nie czuć tłuszczu, tylko kruchą aromatyczną wołowinę.
Do burgera jako dodatek zastosowałem łódeczki z ziemniaka. Są to mniej więcej ćwiartki z ziemniaka, doprawione ziołami, zapieczone, podane w stylowym wiadrze blaszanym. Porcja ogromna, praktycznie dwuosobowa.
Po najedzeniu się jak bąk zestawem podstawowym byłem bardzo ciekaw, jak wypadnie burger miesiąca. Jozin z Baklazin – z wołowiną, grillowanym bakłażanem, świeżą bazylią, serem mozzarella, sałatą i sosem paprykowym, to prawdziwa podróż przez smaki. Sos paprykowy szczególnie mi smakował, miał przyjemny, domowy posmak. Pozostałe dodatki bardzo delikatne. No i bułka…. Ale to burger miesiąca, więcej nie wróci, kto nie spróbował niech żałuje.
W tym miesiącu rządzi Bollywurst, burger z wołowiną, białą kiełbasą, kiszoną kapustą i domowym sosem curry. Momentalnie znalazłem się w lokalu, takiej okazji nie można przegapić! Uwielbiam curry we wszelkich postaciach, ale sos curry z kiszoną kapustą i z białą kiełbasą to jest coś wspaniałego. Postuluję o wprowadzeniu tego burgera na stałe do menu. Smakuje tak niesamowicie, że już jedząc mózg próbował sobie wyobrazić jak będzie smakował świąteczny bigos z sosem curry. Jeżeli nie tak dobrze, jak w Bollywurście, to równie dobrze może nie istnieć. Dawno się tak nie rozpływałem nad żadnym burgerem. Kompozycja jest totalna! Jest kompletna, esencjonalna i prosta jednocześnie. Takie dobre, że aż żal jeść. Wszystko wynika z filozofii kuchni Buły i Spóły – świeżo, zdrowo, wysoka jakość. Amen.
Milkshake’i mają ciekawe smaki-Oreo, Bounty, Snickers. Próbowałem Oreo i Bounty, oba fajne, wyraźne, nienachalnie słodkie. Do burgera polecam małego shake, myślę, że to wystarczająca porcja. Zjadłem co prawda burgera i popiłem dużym shake’iem, ale to za dużo nawet jak dla mnie.
Sugerując się smakami i jakością burgerów nie mogłem się doczekać spróbowania kanapek! I się nie zawiodłem. Świeże warzywa, pyszna, chrupiąca bagietka, cheddar, szynka (Henryk Szynkiewicz), to wszystko czego trzeba idealnej kanapce. Serwowana jest na gorąco. Zjadłem też ze smakiem kanapkę o wdzięcznej nazwie 420 GASTRO z grillowaną wołowiną, podwójnym serem cheddar i karmelizowaną cebulą. Kanapka jest gigantyczna i na maksa sycąca, żaden głód jej nie straszny.
No i cóż, straszna szkoda…szkoda….szkoda że nie spróbowałem jeszcze sałatek. Zakładam, że nie ustępują jakością ani smakiem burgerom i kanapkom. Pozostaje czekać na kolejnego burgera miesiąca, którego przegryzę jedną z sałatek. Czyli mam jeszcze po co żyć.
W Buła i Spóła, ul. Krakowska 11/2, Białystok, był Wujek Melon