South African Street Food – tak smakuje Republika Południowej Afryki - Street Food Polska
close

South African Street Food – tak smakuje Republika Południowej Afryki

0udostępnień

Próbowaliście kiedyś kuchni Republiki Południowej Afryki? To możemy sobie śmiało zbić piątki, bo ja do niedawna też nie miałam okazji. A tu taka niespodzianka. Niepozorny, zielony food truck (a dokładniej autobus przerobiony na mobilną kuchnię) i jeszcze bardziej niepozorna lokalizacja – Modlniczka pod Krakowem. Szybka decyzja – sprawdzamy! I zeżarliśmy prawie wszystko…

Zanim opowiem Wam, jak doprowadziliśmy się do stanu „niech mnie ktoś poturla”, szybciutko nadmienię, że trucka prowadzą Beata i Tomasz – przesympatyczna para z gastronomicznym zapleczem i ogromną pasją. A dlaczego kuchnia RPA? Bo tam przez wiele lat mieszkał Tomasz i właśnie tamte smaki postanowili pokazać nad Wisłą.

No dobra. To co oni tam dają jeść? Zawiodą się ci, którzy obstawiają steka z antylopy i potrawkę z Timona i Pumby. Na talerzach lądują mięsa nieco bardziej „ogólnogalaktyczne” jak kurczak czy krowa, ale za to przepysznie zrobione. Lecimy po kolei.

Na pierwszy ogień poszła zupa gulaszowa – gęsta, sycąca, z porządną ilością wkładu. W menu jest opisana jako ostra, ale u mnie stopień „przyjemnie pikantny” zaczyna się od habanero, więc w tym aspekcie się nie wypowiem. Potjiekos – bo tak się ta nazywa – jest na bazie pomidorów, z mnóstwem kawałków warzyw i kiełbasy. No i przede wszystkim jest bardzo dobrze doprawiona. Tak, jak wszystkie pozostałe dania. Odpowiednio dobrane przyprawy i w adekwatnych ilościach. Jak ja lubię kucharzy, którzy nie boją się nadać daniu konkretny smak.

Następna była kiełbaska wołowa – cieniutka, jasna, soczysta, delikatna, idealnie doprawiona. I, co jest w tym wszystkim najlepsze – robią ją sami. Szacun przeogromny. Nazywa się boerwors i podawana jest z cebulką, tostami i przepysznym chutneyem na bazie suszonych owoców, który też sami przygotowują. Połączenie smaku kiełbaski ze słodkością sosu jest po prostu obłędne. Wszystko tutaj gra. A przy okazji – i kiełbaskę, i chutney można kupić osobno.

Następna wjechała wątróbka. Peri peri livers to bardzo delikatna, wprost rozpływająca się w ustach wątróbka drobiowa. Wymieszana z papryką, cebulą, cieciorką, pomidorkami, papryką peri peri, czosnkiem i sokiem z cytryny. Do kompletu – kolendra. Całość na talerzu z ryżem i surówką. Jakież to było dobre. Naprawdę jedna z najlepiej zrobionych wątróbek, jakie ostatnio jadłam. A jak lubię cieciorkę, nie wpadłabym na to, żeby użyć jej w takim zestawieniu. Dla wszystkich fanów podrobów – miejsce obowiązkowe do odwiedzenia.

Chicken mayo – to nic innego, jak kurczak pieczony idealnie połączony z majonezem. Jest przepyszny. Bo oprócz tego, że jest świetnie przyprawiony, to na grillu ląduje solidna porcja z całej kury. A ponieważ są to też te nieco tłustsze kawałki i skórka, to na samą myśl, jak dobrze to może smakować, ślinotok gwarantowany. Porcja jest naprawdę zacna. Mięso jest soczyste, wprost rozpływa się w ustach. Posypane jest obficie świeżą kolendrą i podane z chutneyem, ryżem basmati i sałatką. A jeszcze gdzieś tam w tle robotę zrobiła moja najulubieńsza oliwa truflowa… Zdecydowanie warto wybrać się na tego kurczaka do Modlniczki.

Na koniec coś dla fanów burgerów – South African smashed burger. Buła, wołowina (oczywiście samodzielnie przygotowywana), sałata, ogórek, korniszon, cebula, pomidor, balsamiczny majonez, chutney i ser. Tak się je burgera w RPA. I jak mało co jest w stanie mnie zachwycić w przypadku burgerów, tak tutaj gryziesz to mięcho i zaskakująco szybko twoje kubki smakowe przekonują się, że chcą więcej. Tak, wiem, powtarzam się, ale przyprawy robią robotę. Naprawdę dobre to jest. Niby kolejny burger, a jednak da się inaczej. Zdjęcia „wnętrza” nie zdążyłam zrobić – taki był dobry.

Jeszcze szybko wytłumaczę, jak trafić do South African Street Food. Jadąc od strony Krakowa mijamy po prawej tego wielkiego zakupowego, outletowego molocha (product placementu nie będzie), przejeżdżamy nad autostradą, na światłach jedziemy na wprost, jak na Zabierzów, ale za bardzo się nie rozpędzamy. Bo truck stoi w miejscu dość nietypowym – na parkingu przed stacją kontroli pojazdów po lewej stronie, niedaleko za światłami. Za pierwszym razem można minąć, ale jak już tam raz podjedziecie, będziecie wracać. Jest gdzie zaparkować i mają też swój namiot na kapryśną pogodę.

Nie wiem, czy potrzeba tu jeszcze więcej słów zachęty, żeby odwiedzić tego niepozornego trucka. Na pewno nie zawiedziecie się tym, co oferuje South African Street Food. Tym bardziej, że od czasu do czasu można trafić na dania spoza menu, jak żeberka, polędwiczki z kurczaka w parmezanie czy ryby. No i do kompletu mają mega ekspres i dobrą kawę.

Ela Święcka

Street Food Africa – Modlniczka, ul. Rożańskiego 33

Facebook – https://www.facebook.com/Street-Food-Africa-105689907843707/

Jedzenie na trasie – Karczma u Basieńki

Bal u Wszystkich Świętych, czyli wizyta w Tutti Santi

Dodaj komentarz