Drażni mnie do granic wytrzymałości brak szacunku dla drugiego człowieka, który żyje inaczej, ma inne poglądy czy styl życia. Tak samo drażni mnie pogarda dla wegan, którzy według niektórych „ jedzą zielsko i trawę”. I na odwrót nie mogę pojąć dlaczego wielu wegan czy wegetarian traktuje jedzących mięso jak nieświadomych idiotów. Może ktoś w tym dialogu jest lepszy, ktoś gorszy… nie wiem. Ale nie mogę znieść dialogu w którym czuję się traktowany jak INNY (tylko dlatego, że jestem wielbicielem wołowiny czy mięsa drobiowego). Jestem pewien jednego – towarzystwo osób nie potrafiących podejmować świadomej i otwartej konwersacji, nie jest dla mnie.
Nie będę przytaczał przykładów bo po co…?
Wśród wegan, wegetarian, mięsożernych są ludzie dla których to czym się żywią ma ogromne znaczenie. Oni przykładają ogromną wagę do składników i ich pochodzenia. Ale poznałem i wegan, którzy są gotowi zjeść byle co, aby tylko nie ranić zwierząt, często nie myśląc o swoim zdrowiu. Tego pojąć nie potrafię, albo może nie chcę. .
I kiedy ktoś próbuje przekonać mnie do weganizmu zdjęciem,
odpowiadam dość krótko.
Każdy ma swoją drogę i każdy ma prawo do wyboru swojej drogi. Moim zdaniem, kiedy weganizm staje się religią i jedyną drogą do szczęścia, to jednocześnie staje się wykrzywieniem wspaniałej idei otwartości – niestety.
Od 1 lutego podjąłem decyzję o przejściu na wegetarianizm przez miesiąc! Warto dodać, że ten okres został przedłużony o kolejny miesiąc.
Wiele osób pytało dlaczego?! Odpowiedź jest dość złożona. Głównym powodem była ciekawość i chęć poszerzania horyzontów. W dodatku pociągnęła mnie idea “mindful eating„, czyli świadomego jedzenia. Amerykańskie badania mówią, że w ciągu dnia podejmujemy aż 200 decyzji dotyczących jedzenia. Świadomi jesteśmy ok. 30!
Wewnętrzna potrzeba poznania nowych smaków, nowych ludzi i przeżycia czegoś czego wcześniej nie miałem możliwości sprawiły, że zacząłem jeść sałatki, humusy , zupy ….
Niemniej jednak, miłość do burgerów nie umarła i dlatego trafiłem do PIECE OF CAKE
Dlaczego właśnie tam? Przeglądając profile różnych miejsc w Poznaniu zauważyłem, że dwie osoby, które niezwykle cenię, bywają tam i uważają to miejsce za godne polecenia (jedna z tych osób odpowiada za sukces Świętej Krowy, a druga za sukces Brisman Kawowy Bar).
Lokal położony jest ok. 150 metrów od Starego Rynku. Ulica Żydowska to jedno z moich ulubionych miejsc. Prowadzi do starej Synagogi Żydowskiej, która od wojny do lat 90 była basenem kąpielowym. Ale nie o tym dziś…
Wchodzę do niezwykle klimatycznego miejsca.
Karta niezwykle prosta – ciasta, kawa, kilka kanapek i… burgery. Rozglądam się, doceniając wspaniały ogródek, który z każdym dniem będzie stawał się dużym atutem tego miejsca. Muzyka doskonale wpisuje się w klimat lokalu.
Zaczynam od wyśmienitej kawy
Nie pamiętam detali związanych z krajem pochodzenia i innymi informacjami, gdyż głód odciął mi możliwość zapamiętywania. Jedno jest pewne, kawa przyrządzana jest z ogromną pasją miłością i wiedzą.
Zamawiam dwa wegeburgery.
Pierwszy wegański z pesto – Bułka ( pieczona własnoręcznie przez właścicieli) kotlet ze szpinaku, pesto z bazyli i migdałów, pomidor, cebula, rukola.
Przed zjedzeniem przyglądam się mu dokładnie, staram się wdrażać w życie przeczytaną ostatnio książkę. Podobno warto doceniać sam fakt tego, że mamy jedzenie na talerzu… Wdzięczność pobudza mózg do wydzielania hormonów szczęścia. Przyzwyczajeni jesteśmy do pełnej lodówki i często traktujemy posiłek jako konieczny przerywnik w napiętym grafiku. Ja dziś przyglądam się temu, co przede mną, dumając nad pochodzeniem składników.
Spróbuj to zrobić jedząc dzisiejszy obiad.
Biorę pierwszego gryza i czuje ogromne zaskoczenie.
Nikt tu niczego nie udaje, nikt niczego nie stara się naśladować to nie wegetariańska wersja hamburgera to wegeburger. Jest bardzo smaczny i delikatny jednak ciut mało wyrazisty. Całość świetnie się komponuje, a pesto (moje ulubione) dopełnia smaku. Pewnie czytając to wielu z was stwierdzi: odwaliło QŃowi od jedzenia zieleniny… Ale dla mnie danie jest na najwyższym poziomie, ba… powiem nawet, że pod względem smaku to jedno z ciekawszych doświadczeń ostatnich miesięcy. Sam kotlet szpinakowy nie jest czymś co można porównać z wołowiną. Jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju.
Kończąc pierwszego, po chwili na moim stole pojawia się kolejny – KRÓL WIECZORU!
Już po wyglądzie widać doskonałość w każdym centymetrze. A w środku znajduje się kotlet ze szpinaku, gorngonzola , gruszka, jalapeno, cebulka i rukola.
Idealne połączenie!.
W tym przypadku wcale nie brakuje mi serca typowego burgera,(jakim powinna być niby wołowina).. Wszystko jest na swoim miejscu – JEST MOC! A połączenie gruszki, jalapeno i szpinaku uważam za odkrycie nie z tej ziemi!
Mój dobry znajomy Macintosh (specjalista od drogich pasztetów) mawia: „ zjedzone danie prawdziwy test przechodzi wieczorem i następnego dnia. To jak czujesz się po zjedzeniu posiłku, często wiele mówi o tym daniu i o składnikach z których było zrobione”. Znam kilka miejsc ze wspaniałymi kebabami w smaku i punkty z chińszczyzną. Jedząc tam nic na pierwszy rzut oka Tobie nie podpadnie, ale kiedy wracasz do domu czujesz, że był to błąd żywieniowy.
Ja to miejsce i wegeburgera wpisuje na listę swoich ulubionych pozycji w Poznaniu. Będę wracał tutaj, gdyż lokal jest prowadzony przez ludzi wzbudzających moje Qlinarne zaufanie. Jeżeli twierdzisz że wegetariańskie jedzenie jest mdłe i bez sensu idź, sprawdź. Bo żeby coś ocenić trzeba najpierw spróbować. Weganie tak jak mięsożercy to wspaniali ludzie, którzy cenią dobry smak i fantazje w gotowaniu.
Wegeburgery – sQŃsumował i sfotografował Qlinarny Qń
Zdjęcia wnętrza i ogródka z profilu lokalu (gdy odwiedziłem lokal, wszystkie stoliki były zajęte – szanując prywatność siedzących osób nie wykonałem własnych zdjęć).