Nie ustaję w poszukiwaniach ciekawych smaków w moim rodzinnym mieście. Jakiś czas temu na miejscu skądinąd bardzo dobrego Bistro Gusto, które po początkowym skupieniu się jedynie na zapiekankach (świetnych), zaczęło się rozmieniać na drobne i poszło w smażone kurczaki, a na końcu chyba nawet pizzę, a następnie zniknęło, pojawiło się coś nowego. Podczas remontu na szybie wisiała jedynie kartka z enigmatycznym napisem ‘turkish food’.
Sporo wody w Wiśle upłynęło zanim pojawiłem się pod drzwiami Kofteci Rafet. Tym razem miała to być moja urodzinowa przyjemność. Kilkanaście minut po podanej na facebooku godzinie otwarcia tego dnia wszedłem do środka. Szybkie spojrzenie na zdjęcia potraw widoczne nad barem i wybór najprostszy z możliwych.
Klopsiki w bułce. Czymże są te klopsiki? To znana na całym świecie kofta, czasami mówi się o niej kofta kebab, nie dziwię się, że w tym przypadku zrezygnowano z tego drugiego członu. Kebab wciąż w naszym kraju większości ludzi kojarzy się z czymś, co można w siebie wrzucić jedynie wtedy, gdy w środku nocy przechodząc między jednym klubem a drugim poczujemy głód. Czytając recenzje na tej stronie wiecie dobrze, że i to na szczęście zaczyna się już zmieniać. Wracając do kofty, charakterystyczne pulpeciki, okrągłe bądź w kształcie przypominającym cygaro, mogą zawierać w środku praktycznie wszystko, od baraniny (ten rodzaj jest chyba najbardziej na świecie rozpowszechniony), przez kurczaka, ryby, krewetki aż po warzywa. Według badań przeprowadzonych w Turcji w roku 2005, tylko w tym jednym kraju można spotkać 291 rodzajów kofty.
Ale wróćmy do Krakowa i mroźnego grudniowego dnia. Młody człowiek który mnie obsługiwał, w czasie kiedy na blasze skwierczały już pulpeciki poczęstował mnie gorącą herbatą. Niesamowicie miły gest, zwłaszcza że ręce miałem zgrabiałe po podróży krakowską komunikacją miejską.
Po kilku chwilach w moich rękach wylądowała sporych rozmiarów bułka. Lekko zgrillowana, jednak nie straciła przy tym nic ze swojej miękkości, od razu skojarzyła mi się z pieczywem które jest dodatkiem do falafla w Szalom Falafel. Wewnątrz bułeczki jest prosto, cebula, pomidor, trochę ziół i pulpeciki. Żadnego sosu.
Na pierwszy rzut oka można pomyśleć że całość będzie sucha, ale kiedy tylko wgryziemy się w soczyste, miękkie i pachnące kuminem mięso – od razu wiemy, że żaden sos tutaj nie jest potrzebny. Kompozycja smaków, wysmażonego na medium mięsa wołowego sowicie okraszonego mieszanką ziół, z których pierwsze skrzypce zdecydowanie gra kumin, świeży pomidor i chrupiąca cebula, coś tak prostego i tak pysznego, że ciężko było mi się oderwać w połowie żeby zrobić dodatkowe zdjęcia.
Takiej potrawy w Krakowie wcześniej nie znalazłem, smakowało mi bardzo i będę wracał kiedy tylko będę miał okazję. W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Warto sprawdzać godziny otwarcia w konkretnych dniach, mam wrażenie, że osoba która mnie obsługiwała prowadzi ten interes jednoosobowo i czasami zdarza się jej wcześniej wyjść z lokalu. Nie przepadam za takimi posunięciami, ale w tym przypadku okazuję zrozumienie. Przypadki losowe nie omijają nikogo. Dla mnie ważne jest, że w Kofteci Rafet poczułem się ugoszczony, poczułem, że komuś zależy, żebym wyszedł z jego lokalu nie tylko najedzony ale i uśmiechnięty. A to dla mnie liczy się najbardziej.
Michał Turecki
Ceny: Kanapka z czterema solidnymi klopsikami – 12 zł
Kofteci Rafet – ul. Legionów Piłsudskiego 2, Kraków
Strona na Facebooku: https://www.facebook.com/K%C3%B6fteci-Rafet-Najlepsze-Klopsiki-w-Krakowie-1829693690590751/timeline