– Dokąd? – spytał szofer.
– Do Kameralnej – rzekł Halski – Jedziemy zapominać. Najlepiej zapomina się w Kameralnej. (Leopold Tyrmand, Zły)
Jak wiele czasu traci się w życiu na niepiciu wódki (Leopold Tyrmand, Zły)
W moim domu nie ma problemu z alkoholem, albowiem piję na mieście. (Marcin Świetlicki, Alkohol)
Jak to mówią w korporacjach – środa to mały piątek. Chcieliśmy poczuć się troszkę jak korposzczury, dlatego wyszliśmy z pracy zgodnie z tym co mamy na umowie, punkt 16:00 i zaczęliśmy małe świętowanie. Wybór padł na Kameralną Bistro. A potem uznaliśmy, że jesteśmy strasznie zmęczeni życiem i poszliśmy usiąść w znajdującym się obok zakładzie gastronomicznym z wyszynkiem. Wiadomo – do kieliszka powinniśmy zamówić tradycyjnie śledzika, tatara i tym podobne dobrocie, jednak tym razem weszliśmy w mięso. Zamawiamy na początek zestaw 2 x 40ml + nóżki (16 zł). Tutaj ważna informacja – zestaw 2 x 40 ml + nóżki kosztuje dokładnie tylko samo, ile taki sam zestaw bez nóżek. Warto chociaż raz skusić się na tę promocję, ponieważ nóżki są naprawdę dobre. Mocno mięsne, podlane odrobiną magii smakowały naprawdę wybornie. A przepite kieliszkiem zimnej wódki wręcz idealnie. Wódka zaostrzyła nam apetyt, tak że czas coś domówić. Sznycel z burakami, zasmażaną kapustą oraz ziemniakami (23 zł) w karcie wyglądał jak coś co chcielibyśmy zjeść. I taki też był. Za niewielkie pieniądze dostaniecie praktycznie nie do przejedzenia przez jedną osobę kawał wieprzowny – my suto podjedliśmy nim we trzech. Tak jak mięso było naprawdę smaczne, tak dodatki raczej nie bardzo. Kapusta troszkę bez wyrazu, a buraki były po prostu niesmaczne. Ale kto by się tym interesował, kiedy obok mamy mięso. Są pewne pozycje w karcie, których po prostu nie potrafimy nie zamówić. Taką pozycją jest na przykład panierowana mortadela (12 zł). To są naprawdę dobre rzeczy – twarda od frytury panierka, a w środku gruby 3-4cm plater mortadeli. A za te 12 zł dostaniemy aż dwa wielkie kawałki. Pozycja obowiązkowa. Na deser zamówiliśmy jeszcze kaszankę, której wprawdzie w karcie nie ma, ale za jedyne 12 zł można ją zamówić. My to zrobiliśmy. Wy tego nie róbcie. Nie potrafię do końca określić co było z nią nie tak, ale była po prostu niesmaczna.
Kameralna była restauracją pomyślaną bezbłędnie i dzieliła się na trzy części: Kameralna dzienna pierwsza, Kameralna dzienna druga i Kameralna nocna. Odkrywczość tego pomysłu gastronomiczno-architektonicznego polegała na tym, że można było zacząć pijaństwo w Kameralnej drugiej dziennej już wcześnie rano; po czym można było przejść na obiad do Kameralnej pierwszej, bawić się kielichem do wieczora, kiedy to otwierano Kameralną nocną, i tam dopiero wyrobić się towarzysko i dramatycznie.
Do Kameralnej dziennej pierwszej i drugiej mógł wejść każdy łachudra; natomiast w Kameralnej nocnej obowiązywała pewna etykieta: otóż gość musiał mieć krawat i marynarkę. To nieważne zupełnie, że konsument mógł zostać akurat wyciągnięty po dwudziestu czterech godzinach ze śmietnika – musiał mieć tylko marynarkę i krawat. (Marek Hłasko, Piękni dwudziestoletni)
Dobra, korposzczur ze mnie żaden, wszak jestem przedstawicielem jednego z wolnych zawodów. Z racji sympatii towarzyszę Marcinowi w jego zachciankach i awanturach. Tym razem to ja zaproponowałem Kameralną i z perspektywy czasu śmiem twierdzić, że to naprawdę fajne miejsce. Nóżki w galarecie są bardzo przyzwoite, nie wyczuwam żelatyny, a po kieliszku smakują jeszcze lepiej, maggi nie jest potrzebna aż tak bardzo. Śmieszna jest mortadela, która niby nie jest hitem mojego pokolenia, jednakże mamy ochotę na coś paskudnego i zamawiamy ją bez zastanowienia. „Rozczarowanie” spore, bo mortadela jest smaczna i świeża. Oczywiście na tyle na ile może być smaczne coś z głębokiego tłuszczu o wątpliwej konsystencji. Odrobina musztardy pomaga, a kolejny kieliszek sprawia, że zamawiamy jeszcze pospolitego sznycla. 23 złote to naprawdę niewiele, dodatki liche, ale samo mięso nienajgorsze. Starcza na przekąszenie na trzech chłopa. Jestem przekonany, że jest grubszy o kilka milimetrów niż reszta stołecznych sznycli, i już samo to zasługuje na uwagę. Kaszanka marna, dziwna, bez smaku i wyrazu, to był zły wybór i nikomu go nie polecam.
Wpadnijcie ze znajomymi na zakąskę i wódkę, to jedno z nielicznych miejsc gdzie w weekendy dostaniemy wolne miejsce. Klimat lekko przestarzały, ale jedzenie naprawdę porządne.
P.S. Z ostatniego zdania Mateusza wynika, że ewidentnie nad chłopem trzeba popracować. Mam nadzieję, że w końcu przeczyta Tyrmanda, Hłaskę, Uniłowskiego, Pilcha oraz innych klasyków i zrozumie – Żorż.
EDIT:
Mateusz Suchecki Prosze tam zrobic porządek, czytałem Hlaske, Tyrmanda i Krajewskiego :)
P.P.S. Jak zwykle na koniec ostrzeżenie:
Dzisiaj nie smakowało mu nic prócz wódki samej, która była – jak zawsze – niezawodna i przewidywalna. Niczego nie obiecywała prócz chwilowego raju upojenia i długiego piekła kaca. Stawiała sprawę jasno: wystawię ci jutro rachunek tak wysoki, jak wielkie będzie twoje szczęście dzisiaj. (Marek Krajewski, Erynie)