Wyobraźcie sobie taką sytuację: jest sobota, godzina siedemnasta, jesteście głodni. Wchodzicie więc na stronę jednej z firm, która pozwala zamawiać jedzenie przez internet i po wybraniu interesującej Was propozycji i zapłaceniu za zamówienie, zostajecie poinformowani, że na zamówienie przyjdzie Wam poczekać 2 godziny. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie dwie godziny to szmat czasu. Czasami zdążę dwa razy zgłodnieć.
Rozumiem, że technicznie trudne byłoby zrobienie zegara, który jeszcze przed opłaceniem zamówienia informowałby nas jaki jest przybliżony czas oczekiwania w danym miejscu. Ale bardzo by się takie narzędzie przydało.
Jeszcze gorzej jest wtedy, kiedy zamówienie po ustalonych dwóch godzinach nie dociera. Wtedy człowiekowi krew zaczyna buzować. Próbujesz się dodzwonić do pizzerii, żeby dowiedzieć się kiedy możesz spodziewać się jedzenia, ale numer podany na Facebooku sieci nie działa. Kiedy po dwóch i pół godzinie pojawia się dostawca ciężko jest zachować spokój. Zwłaszcza kiedy do tej pory, z naszej ulubionej pizzerii najdłużej czekałem na pizzę 1,5 godziny i było to podczas meczu Polaków na ostatnim Euro. Ale kiedy dostawca zaczyna mówić, że to wina klientów, że czas oczekiwania jest tak długi, to człowiekowi może włączyć się dżihad. Nie wdawałem się w dyskusję i nie przepraszałem, że ośmieliłem się złożyć zamówienie. Później jedynie sprawdziłem opinie konsumentów na fanpage’u i dowiedziałem się, że nie jest to odosobniony przypadek i że czas oczekiwania na zamówienie wynieść może nawet 5 godzin. W normalnych warunkach zatrudniono by więcej kierowców. No ale tutaj widocznie ktoś chce mocno ciąć koszty. A później wchodzisz na stronę internetową i widzisz średni czas oczekiwania na zamówienie 35-45 minut. A w innym miejscu strony 45-60 minut. Cóż.
Ale dość o przygodach z samym zamówieniem. Pizza którą wybraliśmy nazywała się Gyros i miała w składzie sos czosnkowy, ser, kurczaka w przyprawie gyros, prażoną cebulkę oraz oregano. Taki placek o średnicy 50cm kosztował nas 36,50 zł. W gratisie, rozumiem, że za opóźnienie w dostarczeniu zamówienia, otrzymaliśmy 5 maleńkich kulek z ciasta pizzowego, ketchup, sos czosnkowy oraz masło czosnkowe. Pizza przyjechała ledwo letnia, po zjedzeniu pierwszego kawałka, drugi był już zimny.
O samym placku nie mogę natomiast powiedzieć złego słowa, kompozycja smaków bardzo mi odpowiadała, sos czosnkowy był smaczny a kurczak soczysty i nieprzesadnie przyprawiony. Prażona cebulka która dla niektórych jest złem wcielonym i samą chemią idealnie tutaj pasowała i przyjemnie podkręcała smak i kontrowała swoją chrupkością miękkość pozostałych składników. To była naprawdę smaczna pizza, szkoda tylko, że drugi i każdy kolejny kawałek smakował dokładnie tak samo zaraz po odebraniu zamówienia, jak następnego dnia rano. Smaczne było również masło czosnkowe dodane do gratisowych kuleczek, ketchupu nie próbowałem, sos czosnkowy był przeciętny.
Podsumowując, oduczyłem się zamawiania jedzenia przez internet, od dzisiaj będę dzwonił do mojej ulubionej pizzerii. A co do samej sieci w której zamawiałem pizzę, szkoda, że tak ciekawe kompozycje smaków, jak pizza którą mieliśmy okazję jeść, są niszczone przez kosmicznie długi czas dostawy. Na pewno placek smakowałby nam jeszcze bardziej, gdyby przyjechał ciepły.
Ceny:
Pizza Gyros (sos czosnkowy, ser, kurczak gyros, prażona cebulka, oregano) – 36,50 zł
Pizzeria Anakonda – ul. Bieżanowska 39, Kraków
Strona na Facebooku: https://www.facebook.com/PizzeriaAnakonda
Strona internetowa: http://www.pizzeria-anakonda.pl/