China Town w burger barze, czyli Marcin w Seven Burger - Street Food Polska
close
China Town w burger barze, czyli Marcin w Seven Burger

China Town w burger barze, czyli Marcin w Seven Burger

0udostępnień

Co może być lepszego w niedzielny poranek niż burger – właściwie tylko jedna rzecz… lepszy burger. Ale od początku: ciężko jest znaleźć o godzinie 11 otwartą burgerownię,  na szczęscie mamy XXI wiek i z pomocą przychodzi wujek google. Okazało, że na Ursynowie jest jeszcze jeden lokal, o którym nie wiedziałem, mianowcie Seven Burger. Szybie przejrzenie menu i zdjęć – jest ok, więc jedziemy.

Sam lokal jest dość skromny, w środku znajdziemy raptem trzy stoliki. Na wejściu wita nas bardzo miły właściciel, zagaduje, doradzi, jest ok!. Decyduję się na China Town Burger w skład którego wchodzi: 200 gr wołowiny, roszponka, imbir, mango, pikle, sałata lodowa i ostre sosy. Tak przynajmniej jest napisane na fanpage’u facebookowym. Mój burger oprócz wspomnianych wyżej dodatków zawierał jeszcze bekon i czerwoną cebulę. Nie powiem, żeby mnie to zmartwiło, ale może są ludzie, którzy tego nie lubią i chcieli by wiedzieć co zamawiają.

Kanapkę dostajemy w fajnej, typowo burgerowej bułce z sezamem. Bułka jest zgrillowana, może nawet o tę minutkę za długo, ponieważ była delikatnie chrupiąca również od środka.

 

IMG_0819[1] IMG_0821[1]

 

Dodatki są głównym plusem tego burgera, wszystkie są naprawdę smaczne. Dodałbym troszkę więcej mango, ponieważ doskonale kontrastowało z naprawdę sporą ilością imbiru. Była mowa o ostrych sosach, na tablicy w lokalu również widnieje informacja, że burger jest ostry, natomiast ja w swoim burgerze wyczułem  coś na podobieństwo sosu majonezowego, a na górze mięsa sos BBQ, w ogólnie nie ostry. Nie chodzi o to, że sosy były niesmaczne, ponieważ były naprawdę dobre, jednak z ostrością nie miały za wiele wspólnego. Jednyną ostrość burgerowi nadawała cebula oraz wspomniany już imbir.

 

 

IMG_0820[1]

 

A teraz o głównym minusie kanapki, czyli 200 gramach mięsa. Smak tej wołowiny mógłym przyrównać do smaku papieru – czyli nie miało smaku, dopiero po drobnej solno – pieprzowej ingerencji zaczeło przypomniać coś, czego wszyscy oczekujemy od najważniejszej części burgera. Dodam jeszcze, że niestety nikt nie zapytał mnie o stopień wysmażenia mięsa i organoleptycznie oceniam go na „well done”.

 

Podsumowując, jako, że w Warszawie mamy naprawdę zatrzęsienie burgerowni, raczej nie będzie to lokal do którego chciałym powrócić. Jednak co jak co, ale wołowina to jest powód, dla którego odwiedzamy tego typu miejsca, a tutaj nie jest ona na zadowalającym poziomie. Burger kosztował mnie 21 zł.

 

Seven Burger – ul. Nugat 7, Warszawa. MAPA.

Jadł, fotografował i opisywał Marcin Malinowski.

 

Pizza totalna. La Stella w 4 smakach.

Klasyka polskiego street foodu – przegląd zapiekanek cz.1