Zdarza się ostatnio tak, że zamiast mięsa jem ryby, zamiast burgera – matjasa, a zamiast solidnego kotleta – smażoną rybę. Każda kolejna informacja o smażalni ryb niezmiernie mnie cieszy. Uwielbiam ryby o które w Krakowie do tej pory było niełatwo (po ostatnich recenzjach to mam wrażenie, że Kraków leży nad morzem ;) -Żorż). Na szczęście wszystko zmierza ku dobremu. Całkiem niedawno dowiedziałem się, że w okolicy pętli tramwajowej na Krowodrzy Górce znajduje się sklep rybny oraz smażalnia. To chyba najlepsze możliwe powiązanie. Jaka jest najlepsza pora na odwiedzenie lokalu serwującego ryby? Oczywiście piątkowe popołudnie. Wtedy na pewno nie będzie tłoku. Jakbym nie mógł sobie wybrać innego dnia…
Sam ‘lokal’ znajduje się poza głównymi szlakami komunikacyjnymi, w osiedlu, mimo to w sklepie nieustannie jest kolejka a niemal wszystkie stoliki zajęte są przez jedzących ze smakiem klientów. Szybkie zamówienie u sympatycznej Pani obsługującej: filet z dorsza, frytki i surówka z kiszonej kapusty. Po kilkunastu minutach Pani woła mnie do sklepu, waży każdy z produktów, płacę i siadam na zewnątrz żeby przyjrzeć się porcji.
Frytki to mrożonka, ale poprawnie przyrządzona, smak przywołuje na myśl dzieciństwo, kiedy takie frytki można było zjeść w każdym okienku i wielu przyczepach kempingowych Niewiadów 126, specjalizujących się w zapiekankach. Całkiem w porządku, bez szaleństw ale smaczne.
Surówka wygląda i pachnie świetnie, uwielbiam kiedy w surówce z kiszonej kapusty czuć przede wszystkim ten podstawowy składnik, dodatki w postaci marchewki i cebuli są gdzieś w tle, idealnie się komponują. Surówka kwaśna, ostra, dla mnie idealna, fantastycznie pasuje do delikatnej ryby.
No i to po co tu tak naprawdę przyszedłem – dorsz. Na pierwszy rzut oka widać, że ryba była pieczona na patelni a nie na głębokim tłuszczu, pęknięcie panierki zdradza piankę która sugeruje, że ryba zbyt szybko się smażyła.
Po oddzieleniu kawałka widelcem wszystko wygląda w porządku, ryba jest upieczona, ale nie wysmażona, jak na mój gust jest zbyt soczysta, dół panierki rozmięka pod wpływem soków wyciekających z ryby.
Przeszkadzało mi jeszcze coś, nie wyczułem na rybie ani w panierce soli, za to poczułem jakąś gotową mieszankę przypraw, nie wiem czy była to vegeta czy inny kucharek, ale zupełnie mi się to nie spodobało. Podsumowując ryba nie była zła, ale zdecydowanie nie był to najsmaczniejszy dorsz jakiego można zjeść w Krakowie. To trochę przykre, że najjaśniejszym punktem posiłku była surówka.
Czy wrócę do Marlina? Pewnie tak, bo uwielbiam ryby, jeśli tylko będę gdzieś w okolicy, to będzie to mój pierwszy wybór. Może w inny dzień tygodnia, kiedy jest mniejszy ruch, ryba smażona jest wolniej? Sklep za to jest pełen cudownie wyglądających ryb świeżych, wędzonych, sałatek, patrzyłem na nie i miałem ochotę spróbować wszystkiego. Słówko jeszcze o otoczeniu w którym jemy. Bardzo fajne drewniane ławy i namiot z plastiku kojarzy mi się z nadmorskimi smażalniami i całkiem przyjemnie spożywa się wewnątrz posiłek, nawet kiedy temperatura powietrza na zewnątrz jest bardzo wysoka, choć wydawałoby się, że w środku musi być piekielnie gorąco.
Ceny:
Widoczna na zdjęciu porcja kosztowała 23,34 zł
Dorsz atlantycki smażony – 60zl/kg – 0,236kg – 14,16zł
Surówka z kiszonej kapusty – 18zł/kg – 0,26kg – 4,68zł
Frytki – 4,50zł
Sklep i smażalnia ryb Marlin, ul. Krowoderskich Zuchów 21a, Kraków
Strona internetowa: http://www.rybymarlinkrakow.pl/smazalnia.html
1 Comment