Po 3 dniach melanżowania pomyślałem, że niedzielny wieczór spędzę sobie przy cygarku. Zajrzałem do humidora i chwilę się zastanawiałem, na co ja mam właściwie ochotę. W końcu mój wybór padł na coronę firmowaną nazwiskiem Alonso Menendez.
Postać to w świecie cygarowym znana, założyciel H. Upmann i współzałożyciel Montecristo. Jego syn z kolei stworzył marki Alonso Menendez i Dona Flor. Cygaro Alonso Menendez Corona CL określane jest jako średnie, przechodzące w pełne. Liść pokrywowy pochodzi z USA, natomiast wkładka i zawijacz z Brazylii. Powinno być ciekawie, pomyślałem i obciąłem kapturek podwójną obcinarką, a następnie odpaliłem.
Pierwsze pufy i … Gdzie ta średnia moc??? Moim zdaniem pierwsza tercja była łagodna, jak baranek. Czułem się, jakbym palił klasyczną Dominikanę. W smaku wyczuwalna słaba kawa i coś jakby świeże drewno. Aromat dymu bardzo przyjemny, nawet mojej żonie się spodobał.
Dopiero bliżej połowy cygaro pokazuje charakter. W smaku wyczuć można zioła, coś między pieprzem a miętą. Moc nieco rośnie i można już mówić o średniej. Dym nadal bardzo aromatyczny.
Końcówka pokazuje pazur. Moc ciągle rośnie, a w smaku zaczyna przeważać pikantność. Uderzenia nikotyny są mocno wyczuwalne i ślinianki mają wreszcie co robić. Po jakichś 55 minutach odkładam końcówkę by zgasła.
Podsumowując: ciekawe cygaro. Choć początek sugerował, że będzie nudno, cygaro potrafiło mnie zaskoczyć – moc rozwijała się od słabej przez średnią po pełną. Smaki i aromaty może niezbyt wysublimowane, ale doskonale współgrały z kawą z mlekiem, którą płukałem kubki smakowe podczas palenia. Chętnie powtórzyłbym, jednak na następny raz wybiorę robusto.
W kwestii technicznej: popiół się strzępił i nie trzymał zbyt dobrze. Pokrywa miała żyłki, ale cygaro paliło się równo. Jedynie na początku dół spalał się o jakieś 2 mm szybciej, później spalanie wyrównało się.
Cygaro można nabyć TUTAJ.
[nggallery id=34]