Środowy leniwy poranek. Po długim weekendzie, spędzonym w domu, czas wrócić do szarej, gdańskiej rzeczywistości. Lodówka świeci pustkami, a przed zajęciami wypadałoby coś przekąsić, co by głodem nie przymrzeć. Wybór pada na Kanapowo.
Odkryłam to miejsce dzięki mojej Lepszej Połowie. Luby zabrał mnie tam na początku ubiegłego miesiąca, argumentując, że miejscówka fajna i jedzenie dobre. Jako że ostatnie trzy lata spędziłam poza Trójmiastem, musiałam wtedy uwierzyć na słowo. Czy w istocie okazało się warto?
Zacznijmy od twardych faktów: niewielki lokal, mieszczący się na ulicy Wita Stwosza w Gdańsku Oliwie. Praktycznie pod nosem przystanek tramwajowy oraz budynki Uniwersytetu Gdańskiego. Lokalizacja wskazuje więc na target w postaci studentów oraz tzw. „białych kołnierzyków”.
Ale przejdźmy do meritum. Porównałam to miejsce do Subwaya, bo i zasada podobna – wybieramy pieczywko, składniki bazowe, potem bułka wędruje pod grill, a po kilku minutach klient dobiera warzywa i sosy.
W Kanapowie do wyboru są dwa rodzaje bułek, biała pszenna oraz orkiszowa. Obie w dwóch rozmiarach: mała, wielkością porównywalna do subwayowego 6-incha i duża, okolice footlonga. Bułki nie są, co prawda, wypiekane na miejscu, bo rozmiary lokalu na to nie pozwalają, jednak, jak się dowiedziałam, właściciel zaopatruje swój interes w najstarszej działającej cukierni w Gdańsku – Paradowski. Ja tego dnia wzięłam dużą bułkę orkiszową, a do tego bekon i duszone pieczarki jako moją bazę. Do wyboru są jeszcze żółty ser, hummus, kurczak i salami, tak że każdy znajdzie połączenie, które będzie mu pasować. Nawet wegetarianie i weganie, co jest przeogromnym plusem
(fot. fan page Kanapowo)
(fot. fan page Kanapowo)
Po kilku minutach obsługująca mnie młoda dziewczyna prosi mnie do lady, bym mogła dobrać dodatki. A, zapewniam Was, jest w czym wybierać! Pomidor, ogórek świeży, pikle, cebulka tak biała, jak i czerwona, ostre jalapeno, surowa papryka, sałata lodowa, kukurydza, szczypiorek, oliwki… Oj, można nacieszyć oczy wyborem świeżości za ladą.
Ja do swojej kanapki wybrałam oba rodzaje ogórka i jalapeno; w tym miejscu należy się ukłon w stronę obsługi, która pyta klienta, ile papryczki sobie życzymy. Ja poprosiłam o sporą ilość, ale jeśli ktoś chce, żeby tylko delikatnie zapiekło go na języku, może poprosić o 2-3 plasterki i takie życzenie również zostanie spełnione. Dobrałam jeszcze słodziutką kukurydzę dla przełamania słoności.
Kolejną zaleta tego miejsca są sosy robione przez obsługę – w środę do wyboru były czosnkowy, tysiąca wysp oraz miodowo-musztardowy. Muszę przyznać, że nie próbowałam pierwszych dwóch, ale miód-musztarda bardzo fajnie komponuje się ze słono-pikantną kanapką, którą sobie skomponowałam.
Ale skoro kanapka, to przydałoby się również coś do picia. Kanapowo i tu rozpieszcza swoich gości. Kawa, lemoniady John Lemon, yerbaty, matchbata – napoje z dodatkiem yerby albo herbaty matcha, świeżo wyciskane soki. To wszystko czeka na spragnionych! Tego dnia padło na świeży sok marchewkowo-jabłkowy. Sok taki, jak się należy – dośc rzadki, słodki, z dużą ilością osadu ze świeżych produktów. Pyszny. Nic dodać, nic ująć. Podczas poprzednich wizyt próbowałam tak yerbaty i matchbaty, które również mogę polecić z czystym sumieniem, chociaż butelka takiego trunku może uderzyć po kieszeni, bo trzeba za nią zapłacić 8 złotych. Bardziej opłaca się zamówić duży sok. Za pół litra przyjemności przyjdzie nam zapłacić tylko 5 złotych.
W każdym razie, czas na konsumpcję. Wybaczcie rozmazane zdjęcia, ale dłonie trzęsły mi się z przejęcia, bo gdy otrzymałam mojego orkiszowego potworka do ręki, nie mogłam się powstrzymać, żeby się w niego nie wgryźć. Przyjemnie chrupiąca bułka, mocno zgrillowany bekon i wilgotne, soczyste pieczarki grały w mojej kanapce pierwsze skrzypce, ale dodatki nie ustępowały im w niczym, tylko podkreślając charakter tak samej kanapki, jak i miejsca, w którym dane mi było ją spożyć – niewielkiej knajpki o domowym charakterze i dbałości o szczegóły.
Podsumowując, Kanapowo nie należy może do miejsc, w których student jest w stanie pozwolić sobie stołować się na co dzień, ale warto tam zajrzeć przynajmniej raz w tygodniu. Przytulne miejsce, z pomysłem inspirowanym amerykańską siecią, słynącą z kanapek na ciepło, w którym to jednak miejscu takie kanapki są sporo tańsze, a na pewno równie dobre, jeśli nie lepsze, niż w znanej sieciówce. Miejsce z atmosferą i przemiłą obsługą, gdzie i sam właściciel, bardzo skory do rozmów o swej dumie i chlubie, nie obawia się stanąć za ladą.
Wyszłam z Kanapowa najedzona, z uśmiechem na twarzy, zostawiając w kasie mniej niż 20 złotych, ale myślę, że za kanapkę tej wielkości i tej klasy, oraz świeżo wyciskany sok nie jest to zbyt wygórowana kwota. Na pewno zjawię się tu jeszcze nie raz!
Duża kanapka orkiszowa – 11 złotych
Duży sok jabłkowo-marchewkowy – 5 złotych
Martyna
Kanapowo – Wita Stwosza 46, 80-308 Gdansk
Facebook: https://www.facebook.com/Kanapowo-408359605983256/