Po raz enty, przy okazji Ligi Mistrzów zagnało nas na Węgry. Tym razem Szeged, trzecie co do wielkości miasto naszych bratanków, stolica papryki i węgierskich wędlin, z chyba jedynym na świecie muzeum papryki i salami .
Nauczeni doświadczeniem z wyjazdów poprzednich znaleźliśmy na uboczu centrum/starego miasta lokal o dźwięczne nazwie „Brnoi Etterem” (http://brnoietterem.hu) i zamówiliśmy to co tygrysy lubią najbardziej, stały element węgierskich wyjazdów czyli „Gulyásleves” – węgierską zupę gulaszową.
Jako aperitif na stół wjechał kolejny węgierski specjał czyli „Palinka” – mocno zdradliwa tradycyjna węgierska wódka owocowa z woltażem rozkładającym się miedzy 40 a 70 % w zależności od tego ile razy była destylowana. Wachlarz smaków palinki to śliwka, gruszka, jabłko, morela, czereśnia, morwa.
Za 980 Forintów czyli około 13-14 naszych złociszy otrzymujemy ogromną michę zupy nijak nie przypominającej gulaszu jaki znamy z naszych restauracji. Mocno paprykowa, gęsta zupa miała w sobie dwa rodzaje mięsa wieprzowe i wołowe w dość sporych kawałkach, warzywa, ziemniaki i specyficzne lane kluseczki.
[singlepic id=247 w=320 h=240 float=]
Pierwsze co ujmuje w tym daniu to aromat, mieszanka dużej ilości papryki, liści laurowych i jeszcze raz papryki. To wszystko razem uderza w nozdrza i zwiastuje niesamowite doznania kulinarne. W osobnej miseczce Węgrzy podają pikantną paprykową pastę do przyprawienia zupki, gdyby komuś okazała się zbyt mdła. Dla osób nieprzyzwyczajonych do ostrych potraw pół łyżki pasty czyni zupę piekielnym doznaniem.
[singlepic id=248 w=320 h=240 float=]
Mój współbiesiadnik po zjedzeniu połowy swojej zupy stwierdził, że mógłby jeść ją codziennie, wiele się nie pomylił bo przez trzy dni pobytu w Szeged każdy dzień witaliśmy zupą gulaszową. Pasta paprykowa zakupiona w markecie przyjechała do Kielc i dzień po przyjeździe posłużyła do…zrobienia zupy gulaszowej.
Z tą zupą jest jak z naszym bigosem, każdy kucharz ma nieco inną koncepcję i każda się nieco różni. Jednak po spróbowaniu ich w kilku miejscach na Węgrzech mogę śmiało stwierdzić, że jedno je łączy – są naprawdę rewelacyjne. Punkt obowiązkowy wizyty u bratanków. Polecam gorąco.
Hrabicz