Zakopane – dobre pierogi i pułapka na turystów - Street Food Polska
close

Zakopane – dobre pierogi i pułapka na turystów

0udostępnień

Dzisiaj ostatni wpis z mini – przewodnika po Zakopanem.

Między Krupówkami a Bąkową Zohyliną stoi sobie drewniany pawilonik.

IMG_1866IMG_1875

Postanowiliśmy zajrzeć i sprawdzić, czy w Zakopanem da się zjeść coś klasycznego, coś dla osób, które niekoniecznie mają chęć na baraninę lub kwaśnicę.

IMG_1873 IMG_1874

Jak widać menu jest klasycznie barowe. Papitar reklamuje się także przygotowywaniem swoich dań w ilościach hurtowych na potrzeby cateringowe. Jak można przeczytać na tablicy, wielokrotnie zostali docenieni za swoje wyroby:

IMG_1871 IMG_1870 IMG_1869 IMG_1867 IMG_1868

Lokal jest w środku przyjemnie urządzony, duże okna wpuszczają sporo światła nawet w pochmurny dzień. Chce się usiąść i coś zamówić:

IMG_1872

Zamawiamy więc. Ponieważ pierogi można mieszać, zdecydowaliśmy się na 4 smaki, do tego barszcz czerwony z krokietem i gołąbka. Zagadka niskich cen wyjaśniła się, kiedy otrzymaliśmy swoje zamówienie. Jemy na jednorazówkach, co pozwala zaoszczędzić lokalowi kosztów. A nam szczerze mówiąc nie przeszkadza taki sposób podawania jedzenia, bo w końcu to bar, a nie restauracja.

IMG_1876

Zaczynamy od barszczu z krokietem. Barszczyk smaczny, dość esencjonalny, kwaskowy, nie ma się do czego przyczepić. Ciekawił mnie krokiet, bo danie to dość proste, ale często zepsute przez nieumiejętne smażenie. Na szczęście w Papitarze wiedzą, jak się to robi. Krokiet idealnie odsączony z tłuszczu, nie znajdziemy do także w panierce wewnątrz. Jedynie w kapuście błyśnie, ale to akurat mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, jestem ze szkoły mówiącej, że kapusta lubi tłuszcz. Oprócz kapusty w krokiecie znajdziemy także grzyby. farsz doskonale przyprawiony, zjedliśmy z przyjemnością.

IMG_1878 IMG_1883 IMG_1884

Pora na gołąbka. Podawany klasycznie w sosie pomidorowym. Sos mi smakował, nie był kwaśno – koncentratowy, balans między pomidorami a śmietaną zachowany idealnie. Taki prawdziwie domowy. Kapusta miękka, farsz smaczny, choć wolę, kiedy proporcje mięsa i ryżu pozwalają bardziej wyczuć mięso. Tutaj dominował ryż, miękki, ugotowany jak trzeba, dobrze doprawiony. Mięso czuć, ale mniej niż ryż. Niemniej gołąbek smaczny i za 4 zł nie ma się do czego przyczepić.

IMG_1877 IMG_1885

Pora na pierogi. Porcja pierogów w Papitarze to 10 sztuk. Ponieważ można mieszać, to wzięliśmy 4 różne smaki. Pierogi są niewielkie, szczególnie w porównaniu do tych, jakie znajdziecie w typowych pierogarniach, czy choćby w Czarcim Jarze lub Bąkowej Zohylinie. Na oko o 1/3 mniejsze. Ciasto w moim guście, nie za cienkie, rzekłbym nawet dość grube, stawiające delikatny opór zębom. A farsz?

Pierogi z kapustą i grzybami uwielbiam i staram się je zamawiać zawsze, kiedy tylko zobaczę je w karcie. W Papitarze wybrałem wersję z kapustą kiszoną. Kapusta dobrze doprawiona, a grzyby czuć w smaku wyraźnie. Nie byłem zawiedziony. No OK, mogłyby być jednak większe :)

IMG_1882Pierogi ruskie także mi smakowały. Nie były kwaśne, więc użyto odpowiedniej ilości ziemniaków (nie przepadam za ruskimi, w których dominuje smak sera). Podobało mi się też, że w farszu widać i czuć skwarki.

IMG_1880

Pierogi ze szpinakiem i grzybami. Przyznam się, że do tej pory takiego połączenia nie jadłem. Zwykle farsz zawierał szpinak solo albo z serem. Tym bardziej byłem ciekaw, jak wypadnie połączenie szpinaku i grzybów. Wypadło dobrze. Nie tak dobrze,  jak kapusty i grzybów, ale smak ciekawy i wart spróbowania.

IMG_1881

Na koniec jeszcze pierogi z kaszą gryczaną i boczkiem. Także smaczne, dobrze doprawione, a smaki doskonale się przenikały.

IMG_1879

Podsumowując: z Papitaru wyszliśmy najedzeni i zadowoleni. Nie jest to może szczyt wykwintności, ale jeśli w Zakopanem szukać będziecie miejsca, gdzie można zjeść po domowemu, bez zadęcia, smacznie i tanio, nie przeszkadza Wam jedzenie z plastikowych talerzy i jednorazowymi sztućcami, to Papitar będzie dobrym wyborem.

IMG_1886

Na zamknięcie tematu zakopiańskiej gastronomii kilka słów o miejscu, które jest typową pułapką na turystów. Owczarnia ma wszelkie atuty, by skusić głodnych ceprów – świetne położenie, wystrój, muzykę słyszalną na ulicy – jednym słowem widzisz prawdziwie góralską karczmę i wchodzisz. W necie czytałem opinie skrajne od zachwytu (sporadycznie) po stanowcze odradzanie tego miejsca (w większości). Postanowiliśmy organoleptycznie stwierdzić, którym opiniom bliżej do prawdy.

Zaczęliśmy od Patelni grzybów (16 zł).

IMG_1937 IMG_1938

Porcja spora, grzyby gorące, nie wysuszone, ale do rydzów z Bąkowej Zohyliny nawet się nie umywały.

Kwaśnica podhalańska (10 zł). Już wiedziałem, że dalej może być tylko gorzej. Smakowała jak woda z gotowania kapusty. Zero esencjonalności, zero smaku. Pieczony ziemniak (chłodny), suchy, zapewne leżał gdzieś i czekał, aż ktoś go litościwie wykorzysta. Niby jest kawałek żeberka, ale… Porcję oddaliśmy niemal nietkniętą.

IMG_1939

Kiełbaski z barana (17 zł) uzmysłowiły mi, dlaczego mój ojciec unika baraniny i robi się zielony na twarzy, kiedy ktoś wspomina o baraninie. Podane ładnie, nie powiem:

IMG_1942 IMG_1943

Smak… jasny gwint! Smród i smak starego łoju nie dał się spłukać nawet wódką. Pozostał do następnego dnia i gdybym wcześniej nie odwiedził Czarciego Jaru i Bąkowej Zohyliny, zdanie o kuchni góralskiej miałbym równie dobre, co husyci o papieżu. Tragedia, której nigdy nie zapomnę. Oczywiście kiełbaski także zostawiliśmy niemal nietknięte.

Na koniec deser – tarta z lodami (12 zł). Do lodów pretensji nie mam, bo były zimne :) Za to tarta była jak ziemniak w kwaśnicy – sucha i sprawiająca wrażenie, że została odnaleziona przypadkiem gdzieś na zapleczu.

IMG_1940

Podsumowując: Owczarnia to miejsce, którego należy unikać. Poza miła obsługą i góralskim wystrojem nie znajduję w tym miejscu nic, co kazałoby mi wracać. Jeśli chcecie zjeść naprawdę dobrą kuchnię góralską, wybierzcie się do Bąkowej Zohyliny albo Czarciego Jaru. Ceny niemal te same, a jedzenie wspaniałe.

PapitarPiłsudskiego 4, Zakopane

Owczarnia – Generała Andrzeja Galicy 4, 34-500 Zakopane

Po trzykroć mięcho, czyli wizyta w Rockabilly Grill Whisky & Bar

Wege z sieciówki, czyli falafel w Subwayu

Dodaj komentarz