Tak się złożyło, że ostatnio często zaglądam do Subwaya. Najpierw skusiłem się na nowego suba Big Beef Melt, chwilę później dowiedziałem się, że w ofercie mają falafla. Wege sandwiche z Subwaya jadłem nie raz, zarówno Veggie Patty z sojowym burgerem, jak i Wegetariańska z mixem warzyw mi smakowały i ciekaw byłem, jak wypadnie falafel. Okazało się, że na tego sandwicha skusił się zarówno Adam z MyFoodTruck.pl, jak i MichałTurecki. Dzięki temu znowu macie wpis z trzech miast i recenzję jednego suba w różnych konfiguracjach.
Zwykle jak tylko mogę to unikam dań bezmięsnych, skoro mogę zamówić barana na cienkim. Dziwi mnie też to, jak można sprzedawać kurczaka w kebabie, a tym bardziej coś całkowicie bezmięsnego jak np. falafel. Cóż, jest popyt więc jest i sprzedaż. Pomyślałem, że mógłbym raz zaryzykować i sprawdzić czym te kulki są i czemu smakują tak wielu osobom? Subway od niedawna promuje swoją nową kanapkę wege z falafelem, więc jest okazja by się wybrać na owe bezmięsne danie. Przy ladzie dodałem wszystkie możliwe warzywa, aby jeszcze bardziej poczuć się jak wegański szeryf. Zasiadam i głodny jak wilk
wgryzam się w suba. Pierwsze skrzypce gra tu kuchnia indyjska, smak curry, mielone orzechy (migdały też?) i niewątpliwie smak ten robi na mnie bardzo dobre wrażenie. Bałem się, że może być mdło, na szczęście tak nie było dzięki soczystym plastrom pomidora i ogórka. Sosy także nawilżają całą kanapkę, więc jest nieźle. Sub ten, mimo że bezmięsny, jest na tyle dobry, że jeszcze go kiedyś zamówię, ale w opcji z dodatkowo płatnym bekonem :)
Muszę jeszcze napisać co dodatkowo pokierowało mną, że wybrałem się akurat na wersję kanapki falafel (będąc mięsożercą). Otóż, dawno, dawno temu w Subway figurowała pozycja z klopsikami w sosie marinara. Byłem ich fanem, ze względu na sycącą właściwość klopsików, a falafel tutaj okazał się równie sycący i zabijający głód. Z dodatkiem bekonu może być również dobrym posiłkiem dla mięsożerców.
Odkąd pierwszy raz spróbowałem falafla, to chodzi on za mną mniej więcej tak samo często jak dobry kebab. Nie dalej jak wczoraj dowiedziałem się, że w jednej z sieciówek obecnych w naszym kraju pojawił się ten właśnie przysmak. Nie pozostało mi nic innego, jak udać się do lokalu i spróbować jak ma się sieciówkowy falafel do takiego przygotowywanego w niezależnym lokalu.
Kto choć raz był w Subwayu wie z jakim systemem zamawiania kanapek się tam spotykamy, możemy sami wybrać pieczywo, dodatki do podstawowych kompozycji znajdujących się w menu i sosy. Wybieram falafla na płaskim chlebku który bardzo mi tutaj pasuje, z dodatków oprócz obligatoryjnego sera, dobieram kiszonego ogórka, czerwoną cebulę, łagodny sos jogurtowy i odrobinę soli. Po chwili otrzymuję swoje zamówienie.
Po odwinięciu z papierka wszystko prezentuje się całkiem nieźle, cztery kuleczki o nieregularnych kształtach i dodatki wyglądają na świeże. Po pierwszym gryzie okazuje się, wszystko do siebie pasuje a smaki uzupełniają się doskonale. Falaflowe kuleczki są ciepłe, całkiem nieźle przyprawione, jednak ciecierzyca jest zmielona nieco grubiej niż w innych falaflach jakich miałem okazję próbować. Dodatki są chrupiące i nie ma w nich śladu zbyt długiego przebywania w bemarach. Sos jest bardzo delikatny i przyjemnie nawilża całość, a chlebek choć sam z siebie nie ma zbyt wyraźnego smaku, to całkiem nieźle trzyma wszystkie składniki w ryzach, nie pęka i nie rozsypuje się.
Ogólne wrażenie jest dobre, cena 9,90 zł za 15 cm kanapkę jest umiarkowana. Kto raz spróbował falafla wie, że nasyca on na długo, w tym przypadku nie jest inaczej. Czy wrócę? Tego nie wiem, ale wiem, że falafel w Subwayu to smaczna propozycja. Biorąc pod uwagę, że kuleczki nie są smażone na bieżąco, jak w niektórych niezależnych miejscach, tylko czekają na swoją kolej w podgrzewanym pojemniku, to jest naprawdę nieźle. Mocna czwórka.
Falafel 15 cm z serem, czerwoną cebulą, ogórkiem kiszonym i sosem jogurtowym – 9,90zł.
Jak pisałem we wstępie, lubię suby z Subwaya. A jeśli chodzi o ofertę wege, to nie mają wśród sieciówek konkurencji w naszym kraju (chyba, że uznamy, że ryba i kurczak to nie mięso, wtedy wybór się zwiększa). Podobnie jak Michałowi, pasuje mi sposób tworzenia własnego suba, bo jeśli coś nie wyjdzie, to pretensje mogę mieć wyłącznie do siebie. Zwykle jednak wszystko mi gra i pasuje, tym bardziej, że mam już wypracowany dobór dodatków. Kusiło mnie, by podobnie jak Michał wybrać flatbread, mocno zastanawiałem się nad wersją wrapową, ostatecznie przyzwyczajenie zwyciężyło i zdecydowałem się na pieczywo parmezan – oregano. Do tego oczywiście podwójny ser i jalapeno. Kiedy ser, papryczki, pieczywo i falafle się zapiekły, domówiłem świeżego ogórka, cebulę i świeżą paprykę, sos Honey Mustard i Southern Chipotle (kowbojski) oraz poprosiłem o posypanie całości parmezanem. Za wersję footlong, czyli 30 cm zapłaciłem 18 zł (sub 16 zł, dodatkowy ser 1.90 zł).
Rozwijamy.
Kotleciki zniknęły pod serem, którego podwójna ilość jak zwykle robi dobrą robotę. Po pierwszym gryzie falafle jednak się znalazły:
Całość jest bardzo smaczna. Dzięki zastosowanej kombinacji, sub był: słodki za sprawą ogórka, papryki i sosu Honey Mustard, ostrrry dzięki podgrzanemu jalapeno i sosowi kowbojskiemu, aromatyczny i wyrazisty za sprawą kotlecików, których jest tyle, że nie da się ugryźć, by na któryś nie trafić. Wyczułem w nich m.in. curry, co mnie akurat pasuje. Kotleciki zmielone są dość grubo, na pewno różnią się od falafli, jakie zjecie chociażby w kebabowniach. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że jemy w sieciówce, naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Smakowało mi, nasyciło i wstałem od stolika zadowolony. Czy wrócę? Na pewno będąc w Subwayu nie raz jeszcze po falafla sięgnę, ale teraz chętnie spróbuję go we wrapie lub flatbread.
P.S. Podobno falafle w Subwayu zawierają jajka, więc wyklucza je to z menu wegańskiego. Jeśli jednak nie jesteście ortodoksyjnymi weganami, chcecie spróbować ciekawego w smaku, bezmięsnego suba to skuście się na falafla. Moim zdaniem warto. EDIT: dostałem informację z Subway, że w falaflach nie ma jajek, kotleciki są w 100% wegańskie :)