Szukamy smaków młodości, część 8. Bar u Roberta, czyli golonki, kiełbasy i inne atrakcje - Street Food Polska
close

Szukamy smaków młodości, część 8. Bar u Roberta, czyli golonki, kiełbasy i inne atrakcje

0udostępnień

Ach te przydrożne bary… Kiedyś główne źródła jedzenia na trasach, oferujące potrawy proste i sycące. Wiele ich zniknęło z map, ale sporo jeszcze zostało, będąc nie tylko wspomnieniem lat minionych i domowych smaków, ale także tańszą alternatywą dla wszelkich karczm czy zajazdów. Ileż razy zdażało mi się jeść w takich miejscach na przełomie lat 80 i 90 podczas autostopowej podróży nad morze, Mazury czy do Jarocina? Były to bowiem także dobre miejsca przesiadkowe dla autostopowiczów, bo bary te cieszyły się popularnością kierowców dużych ciężarówek, które wówczas były naszym podstawowym środkiem podróży.

Jadąc na bugsy do Hamburga Slow Food w Opolu miałem takie miejsce zapisane do odwiedzenia (dzięki za cynk, Kamil!). Dosłownie pół godzinki jazdy od Opola, w lesie przy drodze DK94. Bar u Roberta.

Paweł Kotwica: Kolejne miejsce z cyklu „Gdybym nie wiedział, to w życiu bym się tu nie zatrzymał”. Baraczek zagubiony na jednym z licznych na drogach dojazdowych do Opola parkingów, na których miejscowe nadleśnictwo, na specjalnych tablicach, zachęca do korzystania z uroków natury. Ale nie przyjechaliśmy tu, żeby czytać o okresie lęgowym sójki czy szkodach wyrządzanych w drzewostanie przez strzygonia choinówkę.

Skorzystaliśmy z niemal całej karty. Golonka (czy też, jak mówi się w tych stronach, golonko), była strzałem w dziesiątkę. Dobrze zapeklowana, przypieczona na rumiano, choć to, że zapewne od rana leżała w bemarze sprawiło, że skórka nie była chrupiąca. Nie było to żadnym problemem, bo za to mięso było mięciutkie, pachnące, wyluzowane z kości, lekko kleiste, nie za tłuste. Kolega Waluta też zainwestował w ten specjał i fakt, że przez 10 minut się nie odzywał, tylko futrował, fechtując nożem i widelcem świadczył o tym, że miał podobne doznania do moich.

Mój drugi strzał to żurek śląski. Śląską wersję tej zupy często spotykałem w wersji mocno zagęszczonej, wręcz kisielowatej. Tu aż taka nie była, ale była lekko gęsta, dość kwaśna, co akurat lubię, lekko słodka dzięki marchewce, obficie zaopatrzona w kawałki kiełbasy i ziemniaki, miała lekki aromat czosnku i majeranku. To był dobry wybór.

Podebrałem z talerzy Ponimirskich nieco świeżonki (nie była przereklamowana, solidne kawałki porządnej, mięciutkiej wieprzowiny z cebulą), boczku i kiełbasy z grilla (boczek grubości przegubu dłoni, ładnie zrumieniony, kiełbasa uczciwej jakości) oraz grochówki (nie było się do czego przyczepić, choć lubię bardziej majerankową). Do tego porządny chleb. Jeśli ktoś lubi polową kuchnię, na świeżym powietrzu i w przyzwoitych cenach – zdecydowanie polecam.

Żorż: Menu dość obszerne jak na taki przybytek. Chciałoby sie spróbowac wszystkiego, mieliśmy jednak niebawem jeść burgery, więc musieliśmy zawęzić zamówienie.

O golonce wspomniał wyżej Paweł, od siebie dodam tylko, że była cudowna. Mięciutka, zapeklowana, idealnie doprawiona.

Ja zdecydowałem sie na polecaną mi wcześniej świeżonkę. Okazała się bardzo dobra. Mięso soczyste i kruche, podobnie jak w golonce doskonale doprawione.

Sos wycierałem bardzo dobrym pieczywem.

Kto by się nie skusił na solidną porcję boczku? Takiego soczystego, z mięciutka skórką, całego w przyprawach? Ja się skusiłem i nie żałowałem.

Kusił bogracz, kusiły flaki, ale ostatecznie zamówiłem bigos i grochówkę.

Bigos przyjemny, lekko słodkawy, mocno wyczuwalna nuta miodu. Dużo mięsa i kiełbasy.

Grochówka gęsta i dobrze doprawiona.

Ciekaw byłem, jak w miejscu które serwuje głównie dania barowe wypadnie schabowy. Więc zamówiliśmy. Mięso soczyste, chociaż panierka nie chrupała, bo była tłusta, ziemniaki jak ziemniaki, surówki smaczne. Porcja sycąca, ale zdecydowanie lepiej radzą sobie tutaj w barowych klasykach.

Słowa Pawła o żurku mogę tylko potwierdzić. Gęsty, odpowiednio kwaśny, z jajkiem i kiełbasą. Obecnośc ziemnaków powoduje, że porcja spokojnie zaspokoi średni głód.

Na koniec jeszcze kiełbasa z ognia. Albo nawet dwie. Kiełbasa soczysta, skórka chrupiąca, nie mam uwag.

Podsumowując: Bar u Roberta to miejsce gdzie zjecie smacznie, do syta i za niewielkie pieniądze. Można powiedzieć, że czas się tu zatrzymał i nie będzie to zarzut. Takie miejsca pamiętam z młodości, więc oprócz tego, że zaspokoiliśmy głód wróciliśmy na chwilę do beztroskich czasów i zapamietanych smaków. Jeżeli będę przejeżdżał na pewno się tu zatrzymam ponownie.

Bar u Roberta – DK94, Walidrogi (Parking Leśny)

Facebook – https://www.facebook.com/pages/category/Local-Business/Bar-u-Roberta-724037420967416/

Świetne burgery w Opolu, czyli wizyta w Hamburg Slow Food

Pokoje u Marysi Kościelisko – jak w domu, tylko lepiej

Dodaj komentarz