Niestety moje kolejowe podboje nie były w stanie zaspokoić głodu, dlatego zaraz po przyjeździe postanowiłem zjeść coś lepszego. Kiedyś obiła mi się o uszy nazwa „Małpa Bistro – burgery z prawdziwej wołowiny”, dlatego po sprawdzeniu i dowiedzeniu się, że leży w rozsądnej odległości od hotelu, czym prędzej poszedłem coś zjeść.
Tym razem zamiast zamówienia standardowo najprostszego burgera skusiłem się na opcję Wild Beef w składzie z dziczyzną, a konkretnie jeleniem, serem wędzonym, korniszonami oraz sosem tatarskim (25 zł). Mięso po zadanym przez przemiłą kelnerkę pytaniu, wybieram średnio wysmażone. Czekamy około 20 minut i burger pojawia się na stole. Pierwsze co rzuca się o oczy to sposób podania. Burger jest… przecięty na pół. Nie wiem co za pomysł i czemu ma służyć, no ale taśmą go nie skleję, także jedyne co mi pozostaje to zabrać się do jedzenia.
W burgerze oprócz wyżej wymienionych składników znajdziemy również, sałatę, pomidora i surową cebulę. Ale po kolei. Zacznę od bułki, która jest niestety dość średnia. Troszkę papierowa i nadmierne napompowana – kiepsko udało jej się utrzymać całość w ryzach. Każdy gryz wiązał się z upaćkaniem się składnikami oraz co gorsze zbieraniem składników z talerza. Jeżeli chodzi o dodatki – były w porządku, świeże, ser delikatnie rozpuścił się pod wpływem temperatury mięsa, a sos tatarski nadał lekko kwaskowatego posmaku. To chyba jedyny mankament dodatków. Według mnie zupełnie niepotrzebnie ogórek był zarówno dodatkiem do burgera, jak i składnikiem sosu tatarskiego. Było go delikatnie za dużo. Przejdźmy teraz do najważniejszej części, czyli mięsa. Tutaj zupełnie nie ma się do czego przyczepić, powiem więcej – bardzo mi smakowało. Wysmażone dokładnie tak jak chciałem, z widocznym delikatnym różem w środku, przyprawione tak, żeby wydobyć w całości smak dziczyzny. Podsumowując, jest całkiem nieźle, chociaż na pewno może być dużo lepiej. Co bym poprawił? Na pewno bułkę oraz sposób podania, który jest zupełnie nieakceptowalny.
Małpa Bistro, ul. Podjazd 5, Sopot