Podczas minionego weekendu miałem okazję poznać w Koszycach kilku przedstawicieli tamtejszej sceny street foodowej. W całej Słowacji jest podobno tylko 8 food trucków, generalnie sytuacja tam wygląda jak w Polsce 5-7 lat temu. Ruch street foodowy dopiero raczkuje, jest to ciągle nowość, która jednych cieszy i przyciąga, a innych deprymuje, bo nie wiedzą, jak traktować jedzenie z food trucków – fast food to czy slow food? Wieczorem dużą popularnością cieszą się okienka z pizzą sprzedawaną na ósemki. Kawałek kosztuje od 0,50 € do 1 €. Jest też kebab, chociaż przez 4 dni spędzone w Koszycach widziałem raczej wersje talerzowe niż osoby chodzące z kebsem w dłoni.
Pizza Borsalino (Hlavná 108, Koszyce). Klasyczny uliczny punkt z jedzeniem. Pizza na slice’y kosztujące 1 €. Co chwila z pieca wychodzą nowe pizze, więc jeśli chodzi o dodatki jest w czym wybierać. Ciasto świetne, cieniutkie, sprężyste, składniki bardzo smaczne, ser to ser a nie seropodobny produkt. Warto zdecydowanie.
Art Pizza Kebab znajdziecie po skosie po drugiej stronie ulicy, tuż przy wejściu do Tesco. Tutaj cena za 1/8 pizzy jest taka sama – 1€, ale pizza zdecydowanie gorsza. Tłusta, ciasto kluchowate, ogólnie czuć różnicę na niekorzyść.
A teraz food trucki i klasyczny street food. Po pierwsze hot dogi. Przy kinie Usmev, gdzie odbywał się pierwszy na Słowacji Street Food Festival, stoi przerobiona przyczepka. Wcześniej woziła konie, teraz w środku wesoła załoga Robin Street Food serwuje hot dogi:
Zaraz po przyjeździe w środę spróbowaliśmy hot doga o nazwie Robincek, czyli wersji z cheddarem, bekonem i sosem BBQ.
Bardzo dobra, mięciutka bułeczka, kiełbaska z 95% mięsa w składzie, soczysta i dobrze doprawiona, dużo cheddara, bekon, wyrazisty sos BBQ o lekko dymnym aromacie i smaku oraz dużo szczypioru. Fantastyczny hot dog i chętnie powtórzyliśmy go jeszcze ze 3 razy. Cena 3.5 € dość wysoka, prawie 14 zł za małego hot doga. Ale przyczepka przez te kilka dni naszego pobytu cieszyła się niesłabnącym zainteresowaniem, średnio raz dziennie zamykali na chwilę by dowieźć bułki lub kiełbaski. Drugim zaliczonym tam hot dogiem był Baywatch. Tym razem w składzie miał koktajlowe pomidorki, sos z fety i ricotty, rukolę i na wierzch pokruszona feta zamiast cheddara. Bardziej rześki niż Robincek, mniej klasyczny, ale również bardzo smaczny.
Ostatniego dnia Festivalu zorganizowali konkurs w jedzeniu hot dogów w parach, Polskę reprezentował m.in. Karol z Nice To Eat You, który dzielnie walcząc dotarł do półfinału:
Bistro Tabacka rozstawiło stanowisko z kanapkami banh-mi. Skubnęliśmy wersję z marynowaną wieprzowiną:
Kosztowała 5 € i okazała się bardzo smaczna. Zarówno bagietka, jak i dodatki bardzo smaczne, a wieprzowina wyrazista i mięciutka. Jedyne zastrzeżenie, jakie mamy to użycie pietruszki zamiast kolendry. To był jednak mix z kolendrą.
Obok nich stanęła ekipa Smile Street Food przygotowała kanapki i wrapy:
Zdecydowaliśmy się na Beef Sandwich. Okazało się, że wołowinę przygotowują w stylu pulled:
Bardzo dobra i soczysta, mięso dobrze doprawione, lekko słodkawe, cheddara dużo, sosy robiły robotę, podobnie jak smażona cebula. Potem na tapetę poszedł wrap z serem halloumi, czyli wersja wege:
Również bardzo dobra pozycja i zjedliśmy ze smakiem.
Rosto Steak House w ofercie miał burgera, frytki i kanapki:
Tutaj zjedliśmy kanapkę ze stekiem (bardzo dobra), ale nie mam zdjęć, oraz kanapkę z ozorami:
Ozorki mięciutkie, sos chrzanowy podkreślał smak, ogórek kiszony także. Bardzo dobra pozycja!
Na koniec Bulls Catering:
Tutaj najpierw zjedliśmy rewelacyjną kanapkę Pastrami, która podana została w żytnim, miękkim chlebie:
Pastrami soczyste, o wyraźnie wędzonym posmaku, świetnie doprawione. Chleb doskonały, pikle i sos podkręciły smak na maksa. Maciek z Beef Brothers powiedział, że ta kanapka smakowała mu bardziej niż jedzona w Nowym Jorku i zdecydowanie rekomenduje. My również! Potem wjechał cheeseburger:
Poprosiłem o podwójną cebulę, co bardzo podkręciło smak. Mięso jak dla mnie nieco za bardzo wysmażone, ale smaczne. Bułka smaczna, ale za długo była w piecyku. Ogólnie jest OK, chociaż na Słowacji nadal dominuje well done, więc Kaszpir świetnie by się tutaj odnalazł :P
Podsumowując: scena street foodowa na Słowacji jest na razie mała, ale prężnie się rozwija. Myślę, że jest kwestią dwóch – trzech lat, by wyglądała podobnie jak u nas. Są chęci, jest pasja, są pomysły – teraz tylko potrzebne jest wsparcie konsumentów (o to łatwiej) i władz (o to trudniej, znamy to z naszego podwórka). Osobiście jestem Słowacją zachwycony – świetni ludzie, zawsze uśmiechnięci, wyluzowani. Chcę tam wrócić.
Robin Street Food – https://www.facebook.com/RobinStreetFoodKE/
Smile Street Food – https://www.facebook.com/smilestreetfood/
Bistro Tabacka – https://www.facebook.com/BistroTabacka/
Rosto Steak House – https://www.facebook.com/ROSTO-STEAK-HOUSE-214845191917940/
Bulls Catering – https://www.facebook.com/BULLS-Catering-155002444940898/